Skąd się wziął fenomen bitcoina? Wszystko, co musisz wiedzieć o najpopularniejszej kryptowalucie

Skąd się wziął fenomen bitcoina? Wszystko, co musisz wiedzieć o najpopularniejszej kryptowalucie
Źródło zdjęć: © iStock.com | Allexxandar
Marcin Kwaśniak

20.02.2018 15:26, aktual.: 21.02.2018 10:39

Bitcoin od dawna wzbudzał emocje. Choć jest tylko jedną z wielu kryptowalut, to jednak pozostaje tą najbardziej znaną.

*Bitcoin (BTC) to ostatnio niezwykle modny temat. *Nie dlatego, że jest nowinką technologiczną – bitcoin będzie w tym roku obchodzić dziesięciolecie powstania. Nie jest to jedyna istniejąca kryptowaluta, są także np. ethereum, ripple, jednak to właśnie bitcoin zdobył największą popularność. Jego wartość zaczęła osiągać taki poziom, że ten nagły wzrost kursu porównuje się do wyceny dot-comów z przełomu lat 2000/2001, czyli tzw. bańki internetowej. Atmosferę podgrzały Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Finansowego, które zaczęły ostrzegać przed angażowaniem się w handel bitcoinem i kryptowalutami, zakładając nawet specjalną stronę poświęconą wiążącym się z tym zagrożeniom.

Bitcoin osiągnął obecnie zawrotną wartość. Jego kurs wynosi prawie 37 tys. zł, co i tak jest spadkiem po pikowaniu do 50 tys. zł. Zatem jeden bitcoin jest wart miesięczną pensję menedżera dużej korporacji. Czy jednak na pewno nikogo na bitcoina nie stać? Jak się okazuje, w tym roku, do połowy stycznia na całym świecie minimum jednego bitcoina kupiło ponad 3 tys. osób.

Już samo powstanie bitcoina jest niezwykle tajemnicze, a losy założycieli przypominają serial szpiegowski. Powstanie tej kryptowaluty jest datowane na dzień 31 października 2008 r., a założycielem była osoba lub grupa osób, która kryła się pod pseudonimem Satoshi Nakamoto (stąd zresztą satoshi to taki bitcoinowy grosz), członek listy mailingowej metzdowd.com. Później dołączył do niego Hall Finney i kilka innych osób.

Kolejna istotna data w historii bitcoina to dzień 3 stycznia 2009 r. i narodziny technologii Blockchain. To zdecentralizowana baza danych służąca do księgowania poszczególnych transakcji. W dniu 6 lutego 2010 r. powstała pierwsza giełda – Bitcoin Market, a w dniu 22 maja tegoż roku po raz pierwszy wykorzystano bitcoina jako walutę – za 10 tys. bitcoinów została kupiona pizza. W chwili dokonywania płatności jeden bitcoin był wart ułamek centa, zaś 10 000 BTC – ok. 30 USD. Spoglądając na dzisiejszy kurs waluty, można powiedzieć, że była to najdroższa pizza świata. Z tego powodu co roku w dniu 22 maja entuzjaści bitcoina obchodzą "Bitcoin Pizza Day". W kwietniu 2011 r. powstała pierwsza polska giełda bitomat.pl, która upadając pod koniec sierpnia tegoż roku, pociągnęła za sobą straty w wysokości 17 tys. bitcoinów (ale nie po takich cenach jak dzisiejsze).

*Historia i losy Satoshiego Nakamoto też mają wiele wątków. *Pojawiają się opinie, że pod tym pseudonimem kryje się nie jedna osoba, ale grupa osób. Nie brakuje głosów, że sam Satoshi Nakamoto jest już tak bogaty, że gdyby zamienił posiadane bitcoiny na realną walutę, zmieściłby się w grupie 500 najbogatszych ludzi świata, więc powinien się ujawnić (cały czas mówimy o pseudonimie, a nie o człowieku publicznie znanym z imienia i nazwiska). Istnieje też możliwość, że sam Satoshi Nakamoto nie żyje, a wraz z nim bezpowrotnie zostały stracone jego bitcoiny. Drugi pionier Bitcoina Hall Finney zmarł w 2014 r. i są hipotezy, że on sam był Satoshim. Tożsamość twórcy bitcoina pozostaje przedmiotem spekulacji i brak jest o niej potwierdzonych informacji.

Zdaniem Ernesta Frankowskiego, Partnera odpowiedzialnego za Tax Management Consulting w polskim oddziale Deloitte, u podłoża powstania bitcoina leżały trzy rzeczy. Pierwszą była chęć stworzenia technologii, która zapewni system do przekazywania wartości finansowych, w tym znacznych, bez udziału pośredników. A za tych twórcy bitcoina uważali banki i inne instytucje finansowe pośredniczące w transakcjach finansowych. Drugi warunek wynikał z pierwszego – co zrobić, żeby takie transakcje były bezpieczne i niepodważalne. I na końcu trzeci, ale nie mniej istotny powód – jak zapewnić więź zaufania między stronami transakcji. – Tak powstał pierwszy blockchain, który zapewniał niezaprzeczalność transakcji i ich uwierzytelnianie – tłumaczy Ernest Frankowski. Pozostawał problem wyeliminowania pośrednika (dziś takie technologie blockchain nazywamy publicznymi, istnieją też blockchainy prywatne, które zakładają istnienie podmiotu centralnego, zatwierdzającego transakcje w łańcuchu rozproszonego rejestru). W wypadku choćby przelewów to on w jakiś sposób odpowiada za jej bezpieczeństwo, proces przetwarzania oraz potwierdza tożsamość stron. Innymi słowy, jest dostawcą zaufania w transakcji. Ale i z tym sobie poradzono.

Jeżeli jedna ze stron coś prześle drugiej, to będzie ona zapisana w rejestrze rozproszonym na komputerach wszystkich uczestników danej sieci blockchain. Czyli – zakładając czysto hipotetycznie – mamy 100 graczy, a u 99 z nich nagle padają komputery, co skutkuje utratą danych. W tym momencie na podstawie zapisanych na dysku tego jednego uczestnika danych pozostałych 99 jest w stanie je odzyskać, łącznie z historią transakcji. O ile jest to publiczny blockchain – tłumaczy Ernest Frankowski.

Czym zatem w praktyce jest jeden bitcoin? Rozkładając go na czynniki pierwsze – jest to kolejny elektroniczny zapis w danym systemie informatycznym, w tym wypadku wykorzystujący mechanizm blockchain. Jest też nagrodą dla tych, którzy dostarczają mocy obliczeniowej potrzebnej do dodawania transakcji w sieci do rozproszonego rejestru – mówi Ernest Frankowski. Jednak na pytanie, czy bitcoin rzeczywiście jest wart tyle, na ile wskazuje obecny kurs, nasz ekspert wskazuje na niejednoznaczność obecnej sytuacji. – Wiadomo, że każda rzecz jest warta tyle, ile ktoś jest gotów za nią zapłacić. Więc dopóki znajdzie się osoba lub instytucje, które są gotowe zapłacić tyle, ile obecnie, cena będzie na takim, a nie innym poziomie – mówi Ernest Frankowski.

*Jednocześnie nasz rozmówca jest zdania, że obecne spadki kursów to element koniecznej korekty, która prędzej czy później doprowadzi do urealnienia wartości tej kryptowaluty. *Tak jak to miało miejsce na przełomie wieków z kursami spółek nowych technologii, dla których wówczas wystarczało, że miały słówko Internet w nazwie lub strategii, a ich wyceny szybowały niebotycznie w górę. – Proszę zobaczyć, co się stało po tamtej korekcie. Internet umarł? Nie, za to wyceny spółek nowych technologii stały się bardziej realne. Bitcoina prędzej czy później czeka podobny scenariusz – przewiduje Ernest Frankowski.

Nie zmienia to faktu, że są instytucje, które akceptują płatności bitcoinami. I wbrew pozorom nie jest ich wcale tak mało. Szlaki przetarło WikiLeaks, akceptuje je Microsoft. Wielbiciele Kentucky Fried Chicken mieszkający w Kanadzie mają możliwość zamówienia specjalnego, promocyjnego "Bitcoinowego Pudełka", za które zapłacą za pomocą bitcoinów. ​Urząd szwajcarskiego miasta Chiasso ogłosił, że podatki będzie można opłacić za pomocą bitcoina. Taka zmiana weszła w życie w styczniu 2018 roku. W Polsce płatności bitcoinem od czerwca ubiegłego roku akceptuje portal Pyszne.pl. Jednak nie da się ukryć, że najłatwiej bitcoinami zapłacimy na Dalekim Wschodzie.

Pozostaje jeszcze jedno pytanie – jak się wycofać z inwestycji w bitcoiny i spieniężyć posiadaną kryptowalutę? Okazuje się, że to wcale nie jest taka prosta operacja. Można zainwestować w dedykowany amerykański fundusz inwestycyjny Bitcoin Investment Trust – BIT. Ale jest jeden podstawowy warunek – udziały można sprzedać najwcześniej rok od momentu ich nabycia. Można zainwestować w metale szlachetne, ale tu także można stracić na różnicach w cenie kupna i sprzedaży. Najprostsza droga to kupno za bitcoiny czegoś realnego i dopiero próba spieniężenia tej rzeczy. Albo płacenie bitcoinami za rzeczy i usługi, za które musielibyśmy płacić tradycyjną walutą.

Za bitcoinem nie stoi państwo lub państwa, które by je emitowało. To jest właśnie jedno z głównych zagrożeń w handlu bitcoinem – w razie krachu gracze będą pozostawieni sami sobie. NBP i KNF na stronie poświęconej kryptowalutom ostrzega, że nie są one pieniądzem w rozumieniu prawa i bitcoin nie jest gwarantowany przez żaden bank centralny, jak np. złoty przez Narodowy Bank Polski. Zgodnie z definicją zaproponowaną przez Europejski Urząd Nadzoru Bankowego waluty wirtualne są cyfrową reprezentacją wartości, nieemitowaną przez bank centralny ani organ publiczny, niepowiązaną z walutą określonego kraju, lecz uznawaną przez osoby fizyczne i prawne za środek płatniczy. Mogą one być przenoszone, przechowywane albo podlegać handlowi elektronicznemu.

Inwestorom na rynku bitcoinów bacznie przyglądają się służby specjalne. Kryptowaluty są przecież wręcz idealnym narzędziem do prania brudnych pieniędzy pochodzących z przestępstw. Co jakiś czas wypływają informacje takie jak ta, że w ubiegłym roku bułgarska policja zlikwidowała międzynarodową grupę hakerów. Przestępcy instalowali wirusy na komputerach swoich ofiar, następnie dokonywali przelewów, a pieniądze zamieniano natychmiast na bitcoiny. Podczas konfiskaty majątku przestępców zabezpieczono 200 tys. bitcoinów o ówczesnej wartości 500 mln USD (operacja miała miejsce w maju, ale poinformowano o tym dopiero w grudniu, gdy przejęte bitcoiny wyceniano już na 3 mld USD).

Kryptowaluty to także przedmiot zainteresowania urzędów skarbowych. Handlujący bitcoinami posiadają majątki liczone w milionach złotych albo nawet USD i nie są one opodatkowane. – To jest właśnie podstawowy powód, dla którego inwestujący w kryptowaluty chcą pozostać anonimowi – tłumaczy Ernest Frankowski.

Gdy zechce się wymienić bitcoina lub jakąkolwiek kryptowalutę na realny środek płatniczy (złoty czy euro), trzeba zapłacić podatek. W Polsce kryptowaluty nie są legalnym środkiem płatniczym, nie są też zakazane. Polski fiskus traktuje bitcoina nie jako walutę, lecz jako prawo majątkowe. Oznacza to, że dochód ze sprzedaży kryptowalut trzeba doliczyć do innych dochodów i zapłacić podatek na zasadach ogólnych, czyli według skali podatkowej, 18% lub 32%.

*Często słyszy się o "wykopywaniu bitcoina". *Większość powtarza to bezwiednie, traktując jako slang charakterystyczny dla tej branży. Tymczasem „wykopanie” bitcoina to coś w rodzaju wyemitowania jednostki pieniądza i ma swój całkiem realny wymiar. Jaki? Otóż najwięksi gracze mają potężne farmy serwerów z gigantycznymi mocami obliczeniowymi (kopalnie). Potrafią one jako całość zużywać wielokrotnie więcej prądu niż wszystkie serwery Google razem wzięte.

Często ich właściciele są za to krytykowani, bo zużywają ogromną ilość energii, a więc nie po drodze im ze współczesnymi trendami ekologicznymi. Zresztą zakup "koparek", czyli komputerów do wydobywania waluty, i ich utrzymanie to dość realny i spory koszt inwestowania w pozyskiwanie bitcoinów – dodaje Ernest Frankowski.

*Takie farmy są rozsiane po całym świecie i tylko czekają na to, aż pojawi się transakcja do dodania do rejestru blockchain. *Wówczas zaczyna się proces obliczeniowy związany z autoryzacją transakcji i autentykacją jej stron. Jest ona wymagająca obliczeniowo. Górnik, który ukończy ją pierwszy, dodaje transakcję do rejestru. W zamian otrzymuje jednostki bitcoina i ewentualne opłaty manipulacyjne jako nagrodę. Z tej racji, że wartość bitcoina jest coraz wyższa, nagroda w tej postaci jest coraz bardziej poszukiwana. A to powoduje, że coraz więcej jest chętnych do kopania kryptowaluty, a więc jednocześnie wzrasta wartość inwestycji początkowej w narzędzia prowadzące do tego, aby stać się skutecznym górnikiem. To pewne uproszczenie, bo w istocie procesowi wydobycia (kopania) podlega blok, a nagroda w postaci bitcoina jest skutkiem ubocznym. Powszechnie przyjęło się jednak mówić o wykopywaniu bitcoinów. Idea wydobywania jednostek mających znaczną wartość przemawia do wyobraźni bardziej niż dodawanie transakcji do bloku, który jest czymś w rodzaju rejestru księgowego. Jak się okazuje, ten rejestr jest czymś, co może zmienić świat bardziej niż sama kryptowaluta. Nawet tak popularna i wysoko wyceniana jak obecnie bitcoin.

Jest jeszcze jedna rzecz, z której nie wszyscy zdają sobie sprawę. Protokół bitcoin jest tak skonstruowany, że "wykopanych" może być maksymalnie 21 mln bitcoinów, dlatego określa się go jako walutę nieinflacyjną. Szacuje się, że do dziś wykopanych jest 16 mln bitcoinów, jednak liczba tych dostępnych jest prawdopodobnie bardziej zbliżona do 11–12 mln.

Pytanie, jak długo bitcoiny będą wykopywane. W 2014 r. inżynier John W. Ratcliff podjął się próby oszacowania liczby prawdopodobnie utraconych bitcoinów (Zombie coins). Ustalił, że 30% wszystkich wykopanych bitcoinów do 2014 r. z dużym prawdopodobieństwem jest bezpowrotnie utracone. Wszystkich bitcoinów nie będzie zatem 21 mln. Bardziej prawdopodobne jest, że będzie dostępnych około 17–18 mln.

Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.

Źródło artykułu:Mobility
Komentarze (1)