Skandal z kurtkami we Wrocławiu - ciąg dalszy. Absurdalne tłumaczenie organizatorów
Niedawno w Hali Stulecia we Wrocławiu miał miejsce koncert muzyki elektronicznej, po którym wybuchło zamieszanie w szatni. Część uczestników wydarzenia straciła kurtki, płaszcze oraz inne rzeczy, które w nich pozostawili. Po 5 dniach od skandalu organizatorzy wydali oświadczenie. Miejscami jest absurdalne.
31.10.2019 | aktual.: 31.10.2019 14:54
Niedawno opisywałam incydent, który miał miejsce 25 października 2019 roku po koncercie Borisa Brejchy. Okazało się, że numerki w szatni były zdublowane. Ludzie, zdenerwowani niemocą pracowników, sforsowali barierki i sami zaczęli szukać swoich rzeczy, w wyniku czego część osób wróciła do domu bez kurtek, płaszczy, bluz i innych rzeczy, które zostawili na przechowanie.
Poza incydentem samym w sobie, uczestnicy wydarzenia są zdenerwowani postawą i biernością organizatorów. Z doniesień na portalach społecznościowych wynika, że kontakt z agencją Follow The Step jest trudny, dlatego poszkodowani organizują się w specjalnej grupie na Facebooku.
Przypomnijmy sobie jak wyglądał chaos w szatni po koncercie Borisa Brejchy:
Dopiero po 5 dniach (!!!) od feralnych wydarzeń organizator w końcu odpowiedział na mojego maila w postaci oświadczenia dla mediów. Miejscami jest ono dość... absurdalne.
W pierwszym punkcie organizator zapewnia, że impreza spełniała wszystkie formalne wymogi prawne i organizacyjne. Od drugiego punktu zaczyna robić się ciekawie
Tutaj Follow The Step zaznacza, że pracownicy obsługujący wydarzenie pod względem produkcyjnym i technicznym byli z firmy zewnętrznej. Brzmi to trochę jak tłumaczenie "to nie my, to oni". Nie zmienia to faktu, że to organizator ponosi odpowiedzialność za to, co dzieje się na wydarzeniu.
Trzeci punkt jest jeszcze ciekawszy. Organizator tłumaczy, że "z powodu dużej ilości uczestników, którzy jednocześnie ruszyli po odbiór rzeczy, niemożliwa była płynna obsługa kolejki". Nigdzie nie ma informacji o zdublowanych numerkach.
Dalej agencja wyjaśnia, że "mimo najlepszych starań Follow The Step oraz pracowników ochrony i szatni, część uczestników w niecierpliwości postanowiła samodzielnie odebrać rzeczy z szatni, przełamując i niszcząc bariery odgradzające publiczność od personelu. W konsekwencji, organizator wspólnie z szefem ochrony - celem zapewnienia bezpieczeństwa uczestników i personelu - zmuszeni zostali do udostępnienia szatni do samodzielnego odbioru kurtek"
Zdjęcie zrobione w szatni przez jednego z uczestników wydarzenia - widzimy, że zdenerwowani ludzie zdecydowali sami się wkroczyć do szatni i szukać swoich rzeczy.
Czyli organizator dla dobra uczestników postanowił wpuścić wszystkich do szatni - za którą ludzie zapłacili - i pozwolił na niekontrolowane "samodzielne odbieranie kurtek", które, jak wiadomo, skończyło się przypadkami przywłaszczenia cudzych rzeczy.
Czytaj też: Grosz do grosza i oszustka zebrała 30 tys. zł
W ostatnim punkcie najciekawsze jest zapewnienie, że "uczestnikom, którzy nie odzyskają utraconych rzeczy i udokumentują poniesione szkody", organizator zaoferuje "odpowiednie rekompensaty".
Bardzo fajnie, tylko co jeżeli ktoś nie posiada paragonu za kurtkę kupioną np. parę lat temu? Co z tymi, którzy nie mają jak udowodnić wartości utraconych rzeczy? W tej, wydaje mi się, że najważniejszej kwestii, organizator milczy.
A nie są to sytuacje wyssane z palca. Na grupie poszkodowanych już pojawiają się komentarze jak ten na powyższym obrazku.
Oczywiście Follow The Step przeprasza za sytuację i dokłada jeszcze trochę PR-owego sosu.
Całość oświadczenia poniżej:
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl