Skandaliczna tabliczka w sklepie w Barlinku. "Każdy obywatel Ukrainy będzie poddany kontroli"
Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych zapowiedział zawiadomienie prokuratury w sprawie tabliczki, która zawisła w sklepie Bimex w Barlinku. Jego właściciel tłumaczy Wirtualnej Polsce, że to była pomyłka i przeprasza wszystkich, którzy poczuli się urażeni.
29.09.2017 09:29
"Każdy obywatel Ukrainy po opuszczeniu kasy będzie poddany kontroli" - tabliczka o takiej treści zawisła w sklepie PPHU Bimex w Barlinku. Jej zdjęcie szybko rozeszło się w sieci. Uwagę na tabliczkę zwrócił m.in. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
"W trybie pilnym zawiadamiamy o tej sytuacji prokuraturę, Rzecznika Praw Obywatelskich i Ambasadę Ukrainy w Polsce" - poinformowali przedstawiciele Ośrodka na swoim profilu na Facebooku.
Dodają, że "to skandaliczny przykład dyskryminacji osób ze względu na ich narodowość". Zapewniają również, że dołożą wszelkich starań, by osoby odpowiedzialne za wywieszenie tablicy oraz osoby, które egzekwowała zamieszczone na niej groźby, poniosły odpowiedzialności karną.
Skontaktowaliśmy się z właścicielem sklepu. Jerzy Bitel tłumaczy Wirtualnej Polsce, że tabliczka była pomyłką. - Faktycznie wisiała przez dobę, ale już została zdjęta. Kazałem ją przygotować pod wpływem impulsu, zbyt szybko. Nie taka miała być jej treść. Serdecznie przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Tabliczka z taką treścią nie powinna powstać - mówi przedsiębiorca.
Dodaje, że w treści powinna znaleźć się informacja, że klienci podejrzani o kradzież mogą zostać przeszukani. Nie powinna być kierowana do Ukraińców, a jedynie przetłumaczona na ich język. Co ciekawe, właściciel sklepu tłumaczy, że treść tabliczki przygotowali mu... Ukraińcy zatrudnieni w jego sklepie. Pracuje tam 7 osób zza wschodniej granicy. - Poprosiłem ich o przetłumaczenie. Podobna tabliczka wisiała w sklepie od 28 lat i nigdy nie było skarg. Z nową tabliczką popełniliśmy błąd - podkreśla Bitel.
Właściciel sklepu tłumaczy, że tabliczka powstała po tym, jak obywatel Ukrainy ukradł mu dwie torby z produktami dostępnymi w sklepie. Twierdzi przy tym z całą stanowczością, że Ukraińcy są problemem w jego sklepie i w całym Barlinku. Podkreśla, że przypadki kradzieży wśród Polaków są rzadsze. - Raz na miesiąc zdarzy się, że Polak coś ukradnie. Z Ukraińcami takie historie zdarzają się nawet cztery razy w tygodniu. Musiałem zatrudnić dwóch dodatkowych ochroniarzy - mówi Wirtualnej Polsce.