Sklepowy kredyt: przysługa czy kłopot?

Sprzedaż "na zeszyt" to powszechna praktyka handlowa, szczególnie w niewielkich miejscowościach lub wśród dobrze znających się osiedlowych społeczności. Udzielając klientom kredytu właściciele ryzykują jednak więcej niż tylko niespłacony dług - fiskus może nałożyć na nich mandat nawet do 2600 zł.

Sklepowy kredyt: przysługa czy kłopot?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

26.08.2010 | aktual.: 26.08.2010 15:07

Sklepowy zeszyt to archaiczna forma karty kredytowej. Jest nawet korzystniejsza od plastikowego pieniądza - zwykle nie nalicza się odsetek, a transakcja nie wymaga przedstawienia żadnych dokumentów. Z drugiej strony, zakupów "na krechę” nie zrobimy w pierwszym lepszym sklepie. Na ten przywilej trzeba sobie zasłużyć - jak w banku liczy się wiarygodność klienta.

Kup teraz, płac później

Najczęściej instytucja zeszytu funkcjonuje na wsiach, w miasteczkach lub na osiedlach. W małych społecznościach prawdopodobieństwo, że klient nie zwróci sklepikarzowi należności jest znikome. Dlatego właściciele sklepów bez przeszkód zapisują długi przy nazwiskach i wydają towar. - "Na zeszyt" sprzedaję wszystkie artykuły, papierosy i alkohol też. Pilnuje tylko, aby rachunek nie był zbyt duży. Choć jeśli wiem, że ktoś szybko oddaje, to nawet i za stówę na kredyt może u mnie kupić. Przeważnie rachunki są spłacanie nie dłużej niż po tygodniu - powiedziałam właścicielka sklepiku w podwarszawskiej miejscowości.

Przedsiębiorca nie ma jednak, żadnej gwarancji, ani prawnej możliwości egzekwowania spłaty długu. - Obcy to nawet nie zapytają, czy mogą zapłacić później. Resztę znam od lat. Jeszcze się zdarzyło, żeby ktoś nie zapłacił. Czasem tylko zwlekają. Tu się wszyscy znają i głupio przyznać przed sąsiadami, rodziną, że ma się długi w sklepie - podsumowała pani Anna.

Sąsiedzki system lojalnościowy

Ze sprzedaży "na zeszyt" właściciel sklepu nie ma właściwie żadnej korzyści, a raczej kłopoty ze względu na manko w kasie. Kredytowanie klientów rozpoczyna łańcuszek pożyczek. Sklepikarz musi robić zaopatrzenie z własnych oszczędności, albo u hurtownika, czy dostawcy prosić o odroczenie płatności. Obie strony zarabiają dopiero wtedy, kiedy ostateczny nabywca towaru przyniesie do sklepu pieniądze. Płynność finansowa przedsiębiorców może być przez to zachwiana.

Takie przysługi są jednak traktowane jako narzędzie pomagające zatrzymać przy sobie klientów. Smallbiznesowy odpowiednik systemów lojalnościowych oferowanych przez sprzedawców korporacyjnych lub, wspomnianej już, karty kredytowej. Przy dobrych obrotach handlowych i kontroli limitów zadłużenia poszczególnych osób drobnym przedsiębiorcom podobne praktyki nie grożą bankructwem.

W kasie zgadzać się musi

Wydawanie towaru bez uiszczenia płatności może być jednak kłopotliwe ze względów podatkowych. Bez względu kiedy klient reguluje rachunek, z chwilą otrzymania zamówienia powinien otrzymać rachunek. Ten z kolei można wystawić dopiero po wprowadzeniu transakcji do kasy fiskalnej. Sprzedaż z pominięciem rejestracji jest przestępstwem skarbowym lub, gdy czyn był mniejszej wagi, wykroczeniem. Grozi za to grzywna, maksymalnej wysokości przekraczającej 2600 zł.

Jeśli właściciel sklepu wydane za darmo artykuły "wbije na kasę", pojawia się obowiązek podatkowy. Czyli nawet bez realnego dochodu, przedsiębiorca musi zapłacić podatek. Dodatkowo, po wydaniu paragonu trudno formalnie udowodnić nieuczciwemu klientowi, że nie uregulował płatności. Bez wystawienia pokwitowania zresztą też.

Zatem, jak widać, sprzedaż "na zeszyt" obarczona jest pewnym ryzykiem, ale także w handlu wzajemne zaufanie jest cenniejsze niż wysokość rachunku.

kredythandelsklep
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)