Słaby dzień dla dolara

Zachowanie się indeksów na Wall Street po godz. 16:00 pokazuje, że inwestorzy jakoś nie kupili lepszych wyników JP Morgana za II kwartał (1,09 USD na akcję), ani też spadku cotygodniowego bezrobocia do 429 tys. i wzrostu produkcji przemysłowej o 0,1 proc. m/m.

Słaby dzień dla dolara
Źródło zdjęć: © DM BOŚ

15.07.2010 17:05

I słusznie, bo jednocześnie podano, że indeks aktywności przemysłu w rejonie Nowego Jorku spadł w lipcu do 5,08 pkt. z 19,57 pkt. w czerwcu, a dla Filadelfii do 5,1 pkt. z 8,0 pkt. Dane z USA są zatem mieszane, a rynek ma jeszcze w pamięci opublikowane wczoraj zapiski z czerwcowego posiedzenia FED, gdzie zdecydowano się na obniżenie tegorocznego wzrostu gospodarczego i inflacji, a także rozważano możliwość podjęcia dodatkowych działań w polityce pieniężnej, jeżeli sytuacja miałaby się pogarszać. Perspektywy dla amerykańskiej gospodarki nie są dobre i to stoi za spadkiem notowań dolara. Zresztą taka sytuacja jest Amerykanom na rękę, gdyż zbyt silna waluta mogłaby prowadzić nawet do deflacji. Z kolei inwestorzy przekonują się, że nie tylko Europa może mieć poważne problemy. Tyle, że jest to teoria, która na dłuższą metę się nie sprawdzi – kiedy sezon wyników spółek w USA się zakończy, to na giełdy powrócą spadki, gdyż inwestorzy przypomną sobie, że rzeczywistość makroekonomiczna wcale nie jest taka różowa, jak
mogło się to wydawać. Nie da się też bynajmniej tłumaczyć spadku globalnego ryzyka przy pogarszającej się sytuacji w amerykańskiej gospodarce – modna w 2007 roku teoria decoupling przepadła przecież z kretesem w 2008/09 r. Kiedy Ameryka choruje to reszta świata też i nie można o tym zapominać. To wszystko sprawia, iż obserwowana od 6 tygodni zwyżka EUR/USD jest tylko zwyczajnym odreagowaniem po silnych spadkach euro i umocnieniem się dolara do wielu walut.

W każdym momencie taki trend może zostać odwrócony, chociaż patrząc na przebiegi EUR/USD można odnieść wrażenie, że gwałtowne korekty mogą mieć dość krótkotrwały charakter i sam proces odwracania w średnim terminie będzie powolny. Coraz więcej inwestorów liczy na test okolic 1,30-1,31 i być może będą tego świadkami, chociaż nie w tym tygodniu.

A co w kraju? Widać, że EUR/PLN znalazł wsparcie w rejonie 4,05 i po południu został wyprowadzony ruch w górę do 4,08 pod pretekstem słabszego zachowania się amerykańskiej giełdy, a USD/PLN po spadku w rejon 3,15 odbił się po południu w okolice 3,17. Negatywny wpływ na złotego mogły mieć także słowa Andrzeja Rzońcy z RPP, którego zdaniem rządowe założenia do budżetu na 2011 r. mogą okazać się niewystarczające do ograniczenia długu. Dodał on, iż bez przynajmniej 18 mld zł oszczędności w przyszłym roku dojdzie do przekroczenia konstytucyjnego progu 55 proc. zadłużenia do PKB. Zresztą z czerwcowych zapisków można było wywnioskować, że także pozostali członkowie RPP zaczynają obawiać się o los reform w naszym kraju. Czy dzisiejszy ruch może być sygnałem, iż złotego czeka korekta umocnienia z ostatnich dni? Nie, jeżeli ruch ten nie zostanie powiązany ze spadkiem EUR/USD.

EUR/USD: Wzrosty wyraźnie dzisiaj przyspieszyły łamiąc opór na 1,28 i na 1,2830 (wyprowadzony z linii kanału wzrostowego). Wskaźniki są w silnych trendach wzrostowych. Przestrzeń do 1,30 wydaje się być pusta, chociaż to może być dość zwodnicze. Warto będzie obserwować zachowanie się kursu przy wsparciu na 1,2830.

Marek Rogalski – analityk DM BOŚ S.A. (BOSSA FX)

| Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A |
| --- |

Źródło artykułu:Dom Maklerski BOŚ
złotydolarwaluty
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)