Trwa ładowanie...

Słaby wykładowca może zarobić 30 tys. zł

Okazuje się, że najczęściej pracę w innych placówkach podejmują profesorowie na kierunkach ekonomicznych.

Słaby wykładowca może zarobić 30 tys. zł
d1xb88y
d1xb88y

Jak przyznają studenci i przedstawiciele organizacji studenckich to już prawdziwa plaga. Popularnych wykładowców (np. tych znanych z telewizji lub gazet) właściwie nie ma na zajęciach. Firmują swoim nazwiskiem wykłady, ale tak naprawdę prowadzą je ich asystenci. Niektórzy studenci swojego profesora nie widzieli na oczy. Inni twierdzą, że wykładowca pojawia się tylko na egzaminach. Mówią, że czują się oszukani. Twierdzą, że zapisali się na listę do konkretnego promotora, tymczasem seminaria prowadzi zupełnie ktoś inny.

- Oczywiście, że czujemy się oszukani. Przecież jakość nauczania spada. Gdybym chciał być uczony przez asystentów wybrałbym się na gorszą uczelnię. Tymczasem zainwestowałem, mieszkam z dala od rodziny. Płacę dużo za wynajem mieszkania. Zależało mi na studiach na tej uczelni, ale widać wykładowcom nie bardzo zależy na studentach - mówi student z Uniwersytetu Warszawskiego.

Znani profesorowie mogą przebierać w ofertach pracy. Uczelnie prywatne, które nie mają własnej kadry, proponują profesorom z innych szkół bardzo atrakcyjne wynagrodzenia. Jeśli profesor ma kilka takich źródeł dochodu, może zarobić miesięcznie nawet 30 tys. zł na rękę. Rekordzista, jak donosiła PAP, pracował na dziewięciu etatach! Chociaż trzeba też powiedzieć jasno, że nie brakuje wybitnych wykładowców, którzy są wierni swojej uczelni i w porównaniu do swoich przedsiębiorczych kolegów po fachu, nie zarabiają dużo. Może się okazać, że bardzo przeciętny czy wręcz słaby nauczyciel akademicki zarabia dużo więcej niż utalentowany naukowiec.

- Znam profesora, który żyje wyłącznie swoją dziedziną, jest wielkim autorytetem wśród amerykanistów, prowadzi badania, jeździ do USA. Po prostu tytan pracy. Wybitna postać. Ale pracuje na jednej uczelni i ma jeden etat. Jeździ starą skodą i mieszka w bloku. I znam profesora, który w środowisku ma opinię kombinatora, biznesmena. Nie wnosi nic nowego, jego publikacje są traktowane jako słabe, zupełnie nie są odkrywcze, nie są oryginalne. Pracuje, gdzie się tylko da, na najsłabszych uczelniach prywatnych. Ma ogromną willę pod Warszawą. I to pewnie nie jest jego jedyne mieszkanie. No cóż, takie są prawa wolnego rynku, nie chcę tu jakoś specjalnie narzekać. Ale czuję pewien niesmak i etyczny dysonans - mówi Jarosław Tyl, psycholog biznesu, pracuje jako doradca personalny.

d1xb88y

Jak mówią specjaliści, wiele szkół prywatnych nie zbudowało własnej kadry. Niektóre placówki nie zdążyły, bo działają od kilku lat i po prostu muszą przejmować naukowców z innych ośrodków. Ale też niektóre szkoły z premedytacją przyjęły taką strategię. Stwierdziły, że wygodnie jest mieć pracownika, który świadczenia socjalne ma płacone w innym miejscu pracy.

O ograniczeniu wieloetatowości profesorów mówi się od lat. Resort nauki chciał wprowadzić wymóg, by na podjęcie drugiego etatu profesora na innej uczelni zgodę wydawał rektor. W rzeczywistości profesorowie proszą o taką zgodę, gdy rozpoczynają trzeci etat i kolejny. Wieloetatowość profesorów chcą ograniczyć posłowie. Sejmowa podkomisja do spraw nauki i szkolnictwa wyższego zakończyła prace nad rządową nowelizacją ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym oraz o stopniach i tytule naukowym. Zgodnie z najnowszą propozycją posłów, wykładowca nie będzie potrzebował zgody pracodawcy, by pracować na innych uczelniach. Będzie jednak musiał założyć działalność gospodarczą. I „jako firma” będzie mógł pracować w innych szkołach. I wystarczy, że o tym poinformuje rektora – jego zgoda nie będzie tu wymagana. Profesorowie już narzekają, że taka zmiana wprowadzi niepotrzebną biurokrację. Sceptycy dodają też, że nowe prawo wcale nie ograniczy wieloetatowości wykładowców.

Posłowie chcą też wprowadzić inne zmiany w zatrudnianiu na uczelniach, m.in. asystenci bez habilitacji lub doktoratu będą mogli być zatrudnieni na tych stanowiskach maksymalnie przez osiem lat, uczelnia będzie też mogła zatrudnić naukowca, który nie ma habilitacji (ale ma osiągnięcia naukowe) na stanowisku profesora, prawo do takiego zatrudnienia zyskają też doktorzy, którzy przez co najmniej pięć lat pracowali jako samodzielni pracownicy naukowi za granicą, w krajach, w których habilitacji nie ma.

Ile zarabia profesor?

Pensje wykładowców na uczelniach publicznych składają się z kilku części . Przepisy określają minimalną wysokość ich wynagrodzenia. Jednak to, ile tak naprawdę zarabiają zależy od dodatków przyznawanych na wniosek senatu uczelni, dodatku funkcyjnego i za wysługę lat.

d1xb88y

Miesięczne wynagrodzenie profesora zwyczajnego może wynosić więc brutto od 3,8 tys. zł do 10 tys. zł, z kolei profesor nadzwyczajny posiadający tytuł naukowy może liczyć na pensję od 3, 5 tys. zł do 8 tys. zł. Docent, adiunkt posiadający stopień naukowy doktora hab. może zarabiać w granicach 3 - 6 tys. zł, pensja asystenta waha się od 1,7 tys. zł do 3,1 tys. zł, a wykładowcy, lektora, instruktora bez tytułu od ok. 1,6 tys. zł.

(toy,agka)

d1xb88y
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1xb88y