Sprawa traktowania świątecznych karpi powróci na wokandę

Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa odroczył w czwartek rozprawę przeciwko trzem mężczyznom oskarżonym o niehumanitarne zabijanie i traktowanie karpi przy ich sprzedaży. Sąd dał mężczyznom czas na wyznaczenie sobie obrońców. Kolejna rozprawa -12 czerwca br.

Obraz
Źródło zdjęć: © AFP

Sprawa sięga okresu przed świętami Bożego Narodzenia w 2010 r. Wówczas Renata Markowska-Latecka z Fundacji "Noga w Łapę. Razem idziemy przez Świat" przeprowadziła kontrolę w jednym z hipermarketów na warszawskim Ursynowie. Sklep ten zorganizował stoisko ze sprzedażą karpia przed głównym wejściem.

Gdy kobieta zobaczyła, w jaki sposób są traktowane sprzedawane ryby, zgłosiła policji popełnienie przestępstwa. Ostatecznie kierownik działu rybnego oraz dwóch sprzedawców stanęło w czwartek przed sądem. Fundacja oskarżyła ich o czyny z art. 35 ust. 1 i ust. 1a ustawy o ochronie zwierząt. Zgodnie z tymi przepisami osoba, która uśmierca zwierzę w sposób niehumanitarny może zostać skazana na grzywnę, ograniczenie wolności, a nawet karę więzienia do dwóch lat. Taka sama kara grozi za znęcanie się nad zwierzętami.

Jednak - jak wyjaśniła w rozmowie z PAP aplikant adwokacka Karolina Kuszlewicz, która w czwartek reprezentowała fundację w sądzie - mężczyznom grozi maksymalnie jeden rok pozbawienia wolności, bo kary zostały zaostrzone dopiero w nowelizacji ustawy z 2012 r.

Kuszlewicz zaznaczyła, że sprawa jest wyjątkowa i precedensowa - bo według jej informacji - to pierwszy przypadek popełnienia przestępstwa wobec ryb, która trafiła do sądu. Zazwyczaj takie sprawy były przez prokuraturę i policję umarzane z powodu znikomej społecznej szkodliwości czynu - wyjaśniła.

Zdaniem Kuszlewicz dziwne jest, że dopiero teraz taka sprawa trafiła na wokandę, bo ryby podlegają takiej samej ochronie, jak inne zwierzęta. Dodała, że w 2011 r. prokurator generalny wystosował specjalne pismo z wytycznymi do wszystkich prokuratur apelacyjnych, by wnikliwie badać sprawy sprzedawców karpi.

Z kolei Renata Markowska-Latecka powiedziała PAP, że najważniejsze jest dla niej nie tyle skazanie oskarżonych mężczyzn, ile naświetlenie całego problemu. - Przyzwolenie społeczeństwa wynika tylko z tego, że ryby nie okazują swoich cierpień tak, jak inne zwierzęta - powiedziała przedstawicielka fundacji. Wyjaśniła, że dotychczasowe próby zmiany prawa, podejmowane przez różne fundacje i instytucje, nie odnosiły rezultatów, dlatego jedyną szansą na zmianę świadomości społeczeństwa jest wyrok sądu.

Markowska-Latecka podkreśliła, że celem fundacji jest doprowadzenie do takich rozwiązań prawnych, które zabronią sprzedawania żywych ryb. Cierpienia ryb, to nie tylko niewłaściwe uśmiercanie, ryby cierpią także w transporcie i zanim zostaną sprzedane - powiedziała. Podkreśliła, że karpie trzymane są w zbyt małych akwariach, ze zbyt małą ilością tlenu, często są z wody kilkukrotnie wyjmowane, ważone, przenoszone, co powoduje, że odnoszą obrażenia, obijają się o inne ryby.

Markowska-Latecka dodała, że zanim prawo zostanie zmienione, fundacja chciałaby wywalczyć przynajmniej to, żeby żywe ryby były sprzedawane w odpowiednich pojemnikach z wodą.

W czwartek, po odroczeniu rozprawy przez sąd, jeden z oskarżonych wyjaśnił, że warunki zapewniane rybom w sklepach są właściwe, a to, że ryba jest kilkukrotnie wyciągana z wody lub trzymana przez chwilę w pojemniku bez wody, wynika z dużej liczby klientów i ich wymagań. Zapewnił, że większość ryb sprzedawanych przed sklepem była zabijana, chyba, że klient życzył sobie żywego karpia. Dodał, że przed ważeniem nie mógł zabijać ryb, bo klient musiał daną rybę najpierw obejrzeć, dowiedzieć się, ile waży i ewentualnie poprosił o inną.

Mężczyzna zakwestionował też twierdzenie przedstawicieli fundacji, że ryba dusi się, gdy jest sprzedawana w siatce foliowej, bez wody. Stwierdził, że karp jest w stanie przez kilka godzin oddychać przez skórę. To, czy potem męczy się i dusi, jest winą osób, które kupują rybę i nie zabijają jej w odpowiednim czasie - mówił.

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Przez 9 lat brał zasiłki na fikcyjnych bezdomnych. Wyłudził 2,8 mln zł
Przez 9 lat brał zasiłki na fikcyjnych bezdomnych. Wyłudził 2,8 mln zł
Szukają Polaków do pracy w warsztacie. Płacą 4 tys. zł tygodniowo
Szukają Polaków do pracy w warsztacie. Płacą 4 tys. zł tygodniowo
To koniec znanej księgarni w Poznaniu. Wyprawili stypę
To koniec znanej księgarni w Poznaniu. Wyprawili stypę
Ile kosztuje węgiel? Oto ceny w skupach przed szczytem sezonu
Ile kosztuje węgiel? Oto ceny w skupach przed szczytem sezonu
Nowe źródło zarobku dla handlarzy autami. Padł rekord
Nowe źródło zarobku dla handlarzy autami. Padł rekord
Fabryka "polskiej whisky" szuka inwestora. Jest warta 106 mln zł
Fabryka "polskiej whisky" szuka inwestora. Jest warta 106 mln zł
Słynna sieć restauracji w USA wstaje z kolan. Oto nowy plan
Słynna sieć restauracji w USA wstaje z kolan. Oto nowy plan
Podpaski zamiast elektroniki. Straty na 90 tys. zł. Sąd wydał wyrok
Podpaski zamiast elektroniki. Straty na 90 tys. zł. Sąd wydał wyrok
Mamy dwóch nowych lottomilionerów. Zarobili po kilkanaście milionów
Mamy dwóch nowych lottomilionerów. Zarobili po kilkanaście milionów
Personel sprzątający szpitala stracił dodatki. "Straszą zwolnieniami"
Personel sprzątający szpitala stracił dodatki. "Straszą zwolnieniami"
Skarbówka sprzedaje auta. Do wzięcia popularny Ford za 4 tys. zł
Skarbówka sprzedaje auta. Do wzięcia popularny Ford za 4 tys. zł
Nachodzą domowników i "kontrolują" panele. Urząd wydał komunikat
Nachodzą domowników i "kontrolują" panele. Urząd wydał komunikat