"Sprzedaję czarne garnki" - wyznania naciągacza
Ma dwadzieścia kilka lat, stałą partnerkę i planuje rozkręcić własny biznes. Na razie zarabia pieniądze. W jaki sposób? Wciska seniorom garnki za kilka tysięcy. Sam przyznaje, że nie kupiłby ich za taką cenę ani dla siebie, ani dla swojej matki, mimo to nie czuje wyrzutów sumienia.
28.01.2014 | aktual.: 28.01.2014 14:43
Pracownik firmy organizującej prezentacje garnków odpowiadał na pytania internautów na portalu Wykop.pl. Ukryty pod pseudonimem "sprzedajegary" otwarcie opowiadał o pracy handlowca, zarobkach i stosowanych trikach.
Czytaj także: Spowiedź sprzedawcy garnków. To wszystko oszustwo »
1000 proc. marży
Wielu internautów pytało o ceny i rzeczywistą wartość naczyń. W firmie zatrudniającej "sprzedajegary" cena podstawowego zestawu (4 szt) wynosi 4,1 tys. zł, a kolejny garnek kosztuje 1000 zł. Początkowo sprzęt był produkcji niemieckiej, ale "od jakiegoś czasu" pochodzi z Chin. Rzeczywistą wartość kompletu na podstawie zagranicznych serwisów aukcyjnych sprzedawca ocenia na ok. 30 euro. Sam nie korzysta z garnków swojej firmy (choć mógł je kupić po bardzo dużej przecenie), a swojej matce kupiłby je, gdyby kosztowały 150-200 zł.
Wynika z tego, że garnki na prezentacjach sprzedaje się w cenie dziesięciokrotnie wyższej niż wynosi ich rzeczywista wartość. Sprzedawca uważa jednak, że skoro dla starszych klientów naczynia są warte tej ceny, to wszystko jest w porządku. - Prawda jest taka, że po prostu jesteśmy dobrymi handlowcami, więc jesteśmy w stanie im sprzedać towar z dużą marżą - stwierdza.
Firma stara się, by wartość sprzedaży na jednej prezentacji wyniosła co najmniej 10 tys zł.
Zatrudnienie i zarobki
Aby zostać sprzedawcą garnków, nie trzeba spełniać specjalnych wymogów. Kandydat przechodzi kilkudniowy kurs, a potem zdaje egzamin. Z wypowiedzi internauty wynika, że sprzedażą garnków w jego firmie zajmuje się kilkaset osób. W sumie 80 zespołów po 4-7 członków.
Na jaką pensję może liczyć sprzedawca garnków? To zależy od skuteczności. Użytkownik Wykopu twierdzi, że 2-3 tys. zł to standard wśród mało doświadczonych handlowców. Z kolei dobry prelegent, czyli prowadzący pokaz, może uzyskać nawet ponad 10 tys. zł miesięcznie. Wynagrodzenie "sprzedajegary" wynosi zazwyczaj ok. 4-5 tysięcy złotych, lecz jak zaznacza, pracuje tylko trzy dni w tygodniu. Do pensji trzeba też doliczyć opłacone przez pracodawcę hotele i przejazdy oraz diety za delegacje.
Czytaj także: Garnkowi naciągacze pod lupą Inspekcji Handlowej »
Triki i oszustwa
Dlaczego ludzie decydują się na zakup tak drogich naczyń? Sprzedawca twierdzi, że nie ma prostej odpowiedzi. Pewną rolę odgrywa podejście starszego pokolenia, które zakup garnków traktuje jako inwestycję na długie lata. Dodatkowo handlowcy przekonują o wyjątkowych wartościach zdrowotnych produktu, co również trafia do klienta w pewnym wieku. Do tego wszystkiego dochodzą techniki językowej manipulacji, tzw. NLP.
- To nie jest tak, że mamy jakiś trik i wszyscy kupują. To jest kombinacja małych rzeczy, od kotwiczenia na gesty przez modulacje głosu po odpowiednie zastosowanie języka. Poza tym pewność siebie i kontakt wzrokowy - wyjaśniał internauta.
Sprzedawca zapewnia za to, że większość doniesień o oszustwach na prezentacjach jest nieprawdziwa. Twierdzi, że potrawy są gotowane na prezentacji z użyciem takich samych naczyń jak dostępne w ofercie. Przyznaje jednak, że dla lepszych efektów garnki smaruje się cienką warstwą smalcu, a na patelnię po smażeniu dolewa się oleju , "żeby pokazać, ile to tłuszczu wytapia się z mięsa".
Skuteczność technik sprzedażowych musi być duża. Choć klienci mają prawo zrezygnować z umowy w terminie 10 dni od zakupu towaru, to w rzeczywistości niewielu z nich się na to decyduje. Użytkownik Wykopu przyznał, że w ostatnim miesiącu miał odsetek zwrotów na poziomie 5 proc.
Bez wyrzutów sumienia
"Sprzedajegary" ocenia, że biznes handlu garnkami będzie sobie radził jeszcze około roku. Potem rynek się nasyci i "będzie za dużo hałasu". Na pytanie, co wtedy zrobi, odpowiada że zmieni dziedzinę handlu. W dalszej perspektywie zamierza otworzyć własny biznes. Ale aktualne zajęcie specjalnie mu nie przeszkadza.
- Pracuję tak, żeby nie mieć wyrzutów sumienia. Nie sprzedaję chorym psychicznie, upośledzonym, nie "wymuszam" umów, nie wpisuję "nieświadomek". To są dorośli ludzie odpowiedzialni za swoje czyny. A same naczynia to nie jest bubel, tylko w miarę porządne gary, prawda, nie są warte tych kilku tysięcy za zestaw, ale nie jest to zwykła aluminiowa tandeta - twierdzi internauta.