Stare dokumenty mają moc. Książeczkowy dowód i książeczka mieszkaniowa to nie makulatura
Wprawdzie zbieractwo nie jest dobrą cechą, ale stare dokumenty i zaświadczenia mogą okazać się przydatne nawet wiele lat po tym, jak minął termin ich ważności. Dobrze mieć je od ręką, bo nie wiadomo, kiedy okażą się ostatnią deską ratunku, gdy zawiodą inne sposoby dokumentowania ważnych faktów. Przypominają o tym problemy osób, których dokumentacja pracownicza zaginęła i które nie mogą udowodnić stażu pracy.
08.11.2017 | aktual.: 08.11.2017 20:27
Stary dowód czy korespondencja od pracodawcy sprzed kilku dekad mogą okazać się wtedy ostatecznym argumentem w batalii z ZUS.
Wnioskując o przyznanie emerytury, pracownik musi udowodnić swój staż pracy. Wiąże się to z koniecznością przedłożenia bardzo wielu dokumentów. Doskonale, gdy przyszły emeryt nimi dysponuje. Gorzej, gdy z jakichkolwiek powodów ich nie ma i nie wie, gdzie mogą się znajdować. Wtedy konieczne będzie przeprowadzenia bardziej szczegółowych poszukiwań.
Dokumentami, które ZUS honoruje przy ustalaniu okresu zatrudnienia, są:
- pisemne zaświadczenie zakładu pracy
- świadectwo pracy lub legitymacja ubezpieczeniowa zawierająca wpisy potwierdzające datę rozpoczęcia i zakończenia pracy, rodzaj wykonywanej pracy i jej wymiar, pieczątkę zakładu pracy oraz podpis i pieczątkę służbową pracodawcy lub upoważnionego pracownika,
- orzeczenie sądu,
- pisemne zaświadczenie zakładu pracy, a jeśli zakład nie istnieje - jego następcy prawnego, archiwum lub innego podmiotu przechowującego dokumentację osobowo-płacową.
To, że wielu pracowników nie dysponuje żadnym z tych dokumentów nie musi wynikać z ich niechlujstwa czy zapominalstwa. Pod koniec września Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, w którym nie pozostawiła złudzeń co do tego, że system przechowywania dokumentacji osobowej i płacowej jest nieskuteczny i nie zapewnia wszystkim obywatelom możliwości dotarcia do dokumentacji sprzed 1999 r.
Wielu ludzi, którzy pracowali przed 1999 r. w nieistniejących już dzisiaj zakładach pracy, ma problemy z udokumentowaniem zarobków, potrzebnym do wyliczenia wysokości emerytur. ZUS uwzględnia dokumentację płacową zlikwidowanych zakładów pracy tylko wtedy, gdy jej zgodność z oryginałem zostanie potwierdzona.
Pracownicy zlikwidowanych zakładów pracy nie mieli wpływu na to, do którego przechowawcy trafiły dokumenty potwierdzające przebieg ich zatrudnienia. Mimo to, miejsce przechowywania dokumentacji, zarejestrowane bądź niezarejestrowane, ma dzisiaj znaczący wpływ na to, czy przez ZUS będzie ona traktowana jako wiarygodny dowód, wystarczający do obliczenia wynikającej z dokumentów wysokości emerytury, czy też nie.
Warto przeszukać szuflady
Pracownicy, którzy nie dysponują żadnym z dokumentów preferowanych przez ZUS dla udowodnienia okresu składkowego, mogą posiłkować się innymi dowodami. Należą do nich:
- legitymacja służbowa,
- umowy o pracę,
- wpisy w dowodach osobistych,
- różnego rodzaju pisma kierowane przez zakłady pracy do pracownika w czasie trwania zatrudnienia. Mogą dotyczyć dowolnych spraw, np. udzielenia urlopu czy awansu, pod warunkiem, że na ich podstawie można ustalić okres zatrudnienia.
W 2001 r. książeczkowe dowody osobiste zaczęły być zastępowane przez plastikowe karteczki. Nowe dowody są wygodniejsze, bo można je nosić w portfelu, ale w odróżnieniu od starych, nie można w nich zapisywać żadnych dodatkowych danych o posiadaczu. Książeczkowe dowody straciły ważność z końcem marca 2008 r., ale prawdopodobnie wielu posiadaczy wciąż trzyma je w domu – czy to przez sentyment, czy z przekonania, że ważnych dokumentów się nie wyrzuca. W obecnej sytuacji taka postawa będzie premiowana.
Okres czynnej służby wojskowej wlicza się do okresu zatrudnienia pracownika pod warunkiem, że po jej odbyciu pracownik zgłosi się do pracy w ciągu 30 dni od dnia zwolnienia ze służby. Dokumentem zawierającym komplet informacji o żołnierzu zasadniczej służby wojskowej, rezerwowym oraz poborowym jest książeczka wojskowa. Jeśli ten warunek jest spełniony, zainteresowany może posiłkować się przy udowadnianiu stażu tym dokumentem.
Wreszcie, przy ustalaniu stażu przydatne mogą być świadectwa ukończenia szkoły, dyplom ukończenia studiów czy zaświadczenia o odbytych kursach i szkoleniach.
Zobacz też:
Książeczka mieszkaniowa – sentyment połączony z premią gwarancyjną
Skrupulatne przejrzenie szuflad może skutkować innymi ciekawymi – i przynoszącym konkretne korzyści finansowe - znaleziskami. W tysiącach polskich mieszkań znajdują się jeszcze książeczki mieszkaniowe, niesłusznie traktowane jako makulatura.
Pojawiły się w latach 60. do końca PRL były niezbędnym narzędziem do otrzymania własnego mieszkania. Latami ludzie zgromadzili na nich nierzadko setki tysięcy złotych, po których właściwie nie został ślad po tym, jak zjadła je hiperinflacja z początku lat 90. Aby choć trochę zrekompensować właścicielom stratę oszczędności życia, przepisy wprowadziły premię gwarancyjną, która przysługuje – przy spełnieniu określonych warunków – przy likwidacji książeczki.
Myli się więc ten, kto uważa, że książeczka to tylko pamiątka po starych czasach. Właścicielowi wciąż może przynieść nawet kilkanaście tysięcy złotych – zainteresowani muszą się jednak śpieszyć, bo w 2017 roku takie prawo nabyła ostatnia grupa posiadaczy książeczek – osoby zakładające je w roku 1989 i 1990.
Książeczka na dnie szuflady. Co z nią zrobić?
Książeczkę można zlikwidować, ale w takiej sytuacji wypłacona zostanie tylko zgromadzona kwota. Jeśli natomiast posiadacz chce przeznaczyć pieniądze z niej na cele mieszkaniowe, wypłacona zostanie też premia gwarancyjna.
Po premię może sięgnąć tylko posiadacz książeczki założonej przed październikiem 1990 r., który realizuje inwestycję związaną z zakupem bądź remontem nieruchomości. To ostatnie wymaga podkreślenia, gdyż wciąż panuje mit, że premia może zostać przeznaczona tylko na zakup domu. Tak było do 2009 r., ale po zmianie przepisów można ją wykorzystać także na remont już posiadanej nieruchomości (na przykład na wymianę okien lub instalacji gazowej lub instalacji elektrycznej lub dokonanie wpłaty na fundusz remontowy wspólnoty mieszkaniowej lub spółdzielni mieszkaniowej).
Premia gwarancyjna oraz oszczędności z książeczki wraz z odsetkami mogą stanowić wkład własny, który jest niezbędny do otrzymania kredytu hipotecznego. Premii nie można jednak przeznaczyć na opłaty dodatkowe związane z udzieleniem kredytu, np. na prowizję.
Wysokość premii jest uzależniona od kilku czynników. Sposób jej obliczania jest określony w ustawie o pomocy państwa w spalcie niektórych kredytów mieszkaniowych. Nie wchodząc w szczegóły dość zawiłego algorytmu – premia będzie tym wyższa, im starsza jest książeczka i i wyższe wpłaty były dokonywane, wreszcie – im wyższa jest cena metra kwadratowego, którą ogłasza GUS.
Jak zlikwidować książeczkę?
- Jedynym uprawnionym do dokonywania wypłat jest PKO Bank Polski (można udać się do dowolnego oddziału). Wniosek należy złożyć w terminie 90 dni od dnia wystąpienia czynności uprawniającej do wypłaty premii gwarancyjnej.
- Trzeba odpowiednio udokumentować prawo do wypłaty premii gwarancyjnej.
90 dni liczy się od dnia zawarcia umowy – np. kredytu mieszkaniowego albo kupna mieszkania lub domu.
Właściciel może wcześniej sprawdzić, jaki kapitał uzbierał na koncie i jaka premia będzie mu przysługiwała. Wystarczy złożyć w PKO Banku Polskim wniosek o wystawienie zaświadczenia o stanie zgromadzonych środków, na którym będzie wskazany zgromadzony wkład, należne odsetki oraz ewentualna premia gwarancyjna. Takie zaświadczenie wydawane po raz pierwszy jest bezpłatne. Każde kolejne kosztuje 35 zł.
To, jakie dokumenty powinien przedłożyć właściciel, zależy od tego, na jakie cele mieszkaniowe chce przeznaczyć premię gwarancyjną. Może to być umowa kredytu mieszkaniowego, umowa partycypacyjna w TBS, umowa najmu mieszkania czy faktury związane z remontem dotyczącym wymiany okien, wymiany instalacji gazowej lub elektrycznej.
Likwidacja książeczki wiąże się z koniecznością zapłaty prowizji w wysokości 40 zł.
Prawo można przenieść na inną osobę
Właściciel książeczki, który nie planuje żadnych inwestycji mieszkaniowych, może podarować ją najbliższym krewnym. Na obdarowanego przejdzie wtedy prawo do premii. Książeczki mogą być przekazywane między:
- małżonkami - również rozwiedzionymi;
- rodzicami i dziećmi - także przysposobionymi i przysposabiającymi;
- dziadkami i wnukami;
- rodzeństwem – rodzonym i przyrodnim;
- powinowatymi (macochą lub ojczymem i pasierbami).
Aby dokonać cesji, właściciel i jego bliski muszą osobiście pojawić się w banku i przedstawić dokument stwierdzający pokrewieństw (np. akt urodzenia). Przeniesienie praw kosztuje 70 zł.