Strach przed kontraktami miał wielkie oczy

Wygasanie kontraktów terminowych tylko na początku sesji nieco onieśmielało
inwestorów. Im bliżej końca dnia, tym strach był mniejszy, a wzrosty wartości indeksów
przybierały na sile.

Strach przed kontraktami miał wielkie oczy

19.06.2009 17:11

Wygasanie kontraktów terminowych tylko na początku sesji nieco onieśmielało inwestorów. Im bliżej końca dnia, tym strach był mniejszy, a wzrosty wartości indeksów przybierały na sile.

Pomagały im dane o mniejszym niż się spodziewano spadku produkcji przemysłowej w maju. Wskaźniki oddaliły się od niebezpiecznych poziomów na przyzwoity dystans. Zagrożenie powiększeniem się skali korekty dodało bykom animuszu.

Polska GPW

Piątkowa sesja, której spora część inwestorów mocno się obawiała w związku z możliwymi zawirowaniami, które często towarzyszą wygasaniu kontraktów terminowych, zaczęła się niezbyt optymistycznie. Niepokój mogły wzmagać informacje o dość dużej koncentracji otwartych pozycji. Indeksy zaczęły od spadków o 0,3-0,4 proc. W pierwszych minutach widać było znów słabość spółek surowcowych, głównie Lotosu i PKN Orlen. Jeszcze przed południem nastroje nieco się poprawiły. Spośród większych spółek nieznacznie traciły na wartości tylko papiery Telekomunikacji Polskiej. Zwyżka indeksów sięgała jednak zaledwie około 0,3 proc. Później strach przed kontraktami całkiem opuścił inwestorów i wzrosty kursów akcji przyspieszyły. Poprawa notowań na rynku ropy i miedzi pomogły naszym tuzom odzyskać siłę. Sporo zyskiwały też walory banków. Choć poprawa nastrojów nastąpiła jeszcze przed ogłoszeniem danych o produkcji przemysłowej w Polsce, to jednak dobre informacje pomogły bykom w kontynuacji zwyżki.

Na zakończeniu notowań ciągłych WIG20 zyskiwał 2,33 proc., po końcowym fixingu wzrost stopniał do 1,96 proc. Indeks szerokiego rynku zyskał 1,53 proc. Znacznie mniej, o 0,4-0,6 proc. wzrosła wartość wskaźników małych i średnich spółek. Obroty na rynku akcji wyniosły 1,7 mld zł. i były znacznie wyższe niż w czwartek.

Giełdy zagraniczne

Przebieg wczorajszej sesji w Stanach Zjednoczonych nie nastraja nadmiernie optymistycznie na najbliższą przyszłość. Przez co najmniej kilka ostatnich tygodni rynki rosły na fali nadziei na choćby ślad ożywienia w gospodarce. Gdy te ślady wreszcie się pojawiły, choćby w postaci mniejszej presji na rynku pracy, czy poprawie wyprzedzających wskaźników koniunktury, inwestorzy nie mieli siły na bardziej zdecydowaną reakcję. Po dwóch dniach dość silnych spadków, indeksy na Wall Street nie zdołały wspiąć się wyżej choćby o 1 proc. S&P zyskał 0,84 proc, Dow Jones 0,69 proc., a technologiczny Nasdaq minimalnie zniżkował. Można mówić o niewykorzystanej byczej szansie na oddalenie groźby dalszych spadków.

To niezdecydowanie przeniosło się także na giełdy azjatyckie, choć przeważał tam lekki optymizm. Wzrosły indeksy na większości z nich, choć tylko w kilku przypadkach przekraczały 1 proc. i to na tych parkietach, które w ostatnich dniach najmocniej ucierpiały z powodu spadków. Nikkei zwiększył swoją wartość zaledwie o 0,24 proc., a indeks giełdy w Szanghaju wzrósł o 0,17 proc.

W Europie sesja zaczęła się od niewielkich wzrostów na głównych parkietach. Niemiecki DAX zwiększył swoją wartość o zaledwie 0,15 proc., CAC40 zwyżkował o 0,02 proc. Jedynie londyński FTSE, po wczorajszym mocnym spadku, rósł o 0,3 proc. W pierwszej części dnia wahania notowań były bardzo niewielkie. Przed południem jednak zwyżki na większości parkietach nieco przyspieszyły. Na minusie był tylko indeks giełdy tureckiej, który wczoraj mocno zyskał na wartości. Wczorajsze straty odrabiał londyński FTSE, zyskując około 1,6 proc. Kilkadziesiąt minut przed zakończeniem sesji na wszystkich parkietach, poza Tallinem, indeksy notowały przyzwoite wzrosty, w większości nie przekraczające 1 proc. Sama końcówka to jednak powrót wielu wskaźników w okolice zera lub spadek na niewielkie minusy, czyli do strefy niepewności i czekania na rozstrzygnięcia za oceanem.

Waluty

Po wczorajszym wieczornym osłabieniu się euro wobec dolara, dziś rano sytuacja na światowym rynku była dość stabilna. Wspólna waluta nieco się umocniła i wyceniana była na 1,39 dolara. Na naszym rynku ruch nieco większy. Trudno się temu dziwić po wczorajszych silnych wahaniach pod koniec dnia. Najpierw złoty gwałtownie tracił, najprawdopodobniej w reakcji na kolejne alarmujące informacje o sytuacji na Łotwie. Potem jednak niemal całkowicie odrobił całkiem pokaźne straty.

Rano nasza waluta ponownie traciła na wartości, ale zmiany nie były tak dramatyczne. Za dolara płacono 3,25 zł, o 2 grosze drożej, niż w czwartek wieczorem. Euro wyceniano na 4,52 zł, mniej więcej tak samo, jak wczoraj, ale w najgorszym momencie w czwartek notowania wspólnej waluty dochodziły do 4,57 zł. Frank rankiem trzymał się w pobliżu 3 zł, ale to i tak znacznie lepiej, niż wczorajsze 3,04 zł. Już przed południem złoty zaczął się umacniać i tuż przed godziną 16.00 za dolara trzeba było płacić tylko 3,22 zł, za euro 4,49 zł., a za franka 2,97 zł.

Podsumowanie

Końcówka tygodnia na warszawskiej giełdzie była znacznie bardziej optymistyczna, niż pierwsze trzy sesje. Indeksom udało się obronić przed spadkiem poniżej newralgicznych poziomów i oddalić się od nich na bezpieczną odległość. W dalszym ciągu jednak sytuacja pozostaje niepewna. Każdy większy ruch w Stanach Zjednoczonych może przynieść spore zmiany. Niepewność nie sprzyja podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Poprawa nastrojów nastąpiła też na rynku surowców. Ceny ropy naftowej i miedzi nieznacznie rosły, co pomagało naszym spółkom surowcowym. Podobnie jak dobry początek sesji za oceanem.

Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance

| Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. |
| --- |

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)