Strażak tylko... na 2 miesiące

Przepisy, według których każdy przedsiębiorca, nawet ten zatrudniający, jednego pracownika, ma zapewnić szkolenie przeciwpożarowe, mogą obowiązywać tylko przez 2 miesiące.

Strażak tylko... na 2 miesiące
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

17.01.2009 | aktual.: 18.01.2009 07:24

Od 18 stycznia w życie wejdą nowe przepisy, które nakazują wszystkim firmom, także tym najmniejszym, wskazać pracownika odpowiedzialnego za ochronę przeciwpożarową, ewakuację i udzielanie pierwszej pomocy. Wynikają one z unijnej dyrektywy.

Najwięcej kontrowersji wzbudził przepis, według którego przedsiębiorca musiałby wysłać przynajmniej jednego pracownika na szkolenie przeciwpożarowe. A jest to wydatek rzędu 1249 złotych. Na dodatek osoba taka musi mieć co najmniej wykształcenie średnie. Wszystko przez to, że do Kodeksu pracy wpisano przepis, który mówi, że osoba ta musi odbyć szkolenie zgodnie z ustawą o ochronie przeciwpożarowej.

Adam Szejnfeld, wiceminister gospodarki i poseł PO z Piły, złożył właśnie w Sejmie projekt nowelizacji tych przepisów. Nowe zapisy proponowane przez Szejnfelda mają zliberalizować przepisy, które wejdą w życie 18 stycznia.

_ Projekt złożony przeze mnie wprowadza zmiany w przepisach, które wywołują, zresztą słusznie, negatywne opinie. Proponuje takie skorygowanie tych przepisów, aby jednocześnie spełnić wymogi Unii Europejskiej i nie obciążać przedsiębiorców _- mówi Adam Szejnfeld.

Jak podkreśla, sama idea jest słuszna, ponieważ Unii zależy, aby w każdej firmie były osoby, które wiedzą, co należy zrobić w przypadku pożaru.
_ Samo wyznaczenie osoby, która wykręci numer do straży pożarnej czy będzie posługiwać się gaśnicą, jest postulatem oczywistym. Natomiast nieporozumieniem byłoby oczekiwać, by w każdej firmie mieliby być zatrudnieni wysokiej klasy strażacy. I nie o to chodzi _- mówi wiceminister gospodarki.

Zmiana prawa proponowana przez pilskiego polityka ma polegać przede wszystkim na wyeliminowaniu odesłania do ustawy o ochronie przeciwpożarowej oraz dokonaniu takiej korekty redakcyjno-legislacyjnej, która nieznacznie zmienia sens samego zapisu, ale za to zasadniczo eliminuje zbędne obciążenia nałożone na przedsiębiorców.

_ Sądzę, że w przeciągu około dwóch miesięcy nowelizacja mogłaby wejść w życie _- mówi Szejnfeld. _ Gdyby to był projekt rządowy, to prace legislacyjne mogłyby zająć nawet ponad pół roku, chociażby ze względu na konieczność dokonywania uzgodnień międzyresortowych czy konsultacji społecznych ze związkami zawodowymi. _

Zatem przedsiębiorcy mogą w ogóle nie odczuć w budżetach swoich firm skutków absurdalnego przepisu, który zacznie obowiązywać od niedzieli.

Jak zapewnia Państwowa Inspekcja Pracy, jej inspektorzy dość łagodnie będą podchodzić do tych przepisów. Oby robili tak przez dwa miesiące i żeby nie znalazł się żaden nadgorliwy inspektor.

Paweł Mikos POLSKA Głos Wielkopolski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)