Strażnicy więzienni. Zastraszani i poniżani
Co czwarty strażnik więzienny dostaje od szefów zadania, których nie jest w stanie wykonać, a 35 proc. funkcjonariuszy jest źle traktowanych przez równych rangą kolegów
24.08.2010 | aktual.: 24.08.2010 16:49
*Co czwarty strażnik więzienny dostaje od szefów zadania, których nie jest w stanie wykonać, a 35 proc. funkcjonariuszy jest źle traktowanych przez równych rangą kolegów - wynika z raportu łódzkiego Instytutu Medycyny Pracy. Mobbing wśród strażników jest na porządku dziennym. *
Praca ekstremalna
Pobyt w zakładzie karnym to doświadczenie ekstremalne. Nie tylko dla osadzonych, ale także dla tych, którzy mają ich pilnować i resocjalizować. Wielu strażników nie radzi sobie ze stresem. Unikają jednak psychologów, bo przełożeni źle patrzą na takie wizyty.
Darek od pięciu lat jest funkcjonariuszem więziennym. Młody, silny, barczysty mężczyzna. Energiczne ruchy, odważne spojrzenie, mocny, donośny głos. Pewność bijąca z twarzy. Tylko takich biorą do służby za murami. Twardziel? Tak postrzegają go inni. On wie najlepiej, że wcale nie jest ze stali.
- Od pewnego czasu dzieje się ze mną coś niedobrego. Mam nocne koszmary, nadużywam alkoholu, denerwuję się z byle powodu. Ostatnio rzuciłem się z pięściami na sąsiada, który zajął moje miejsce na osiedlowym parkingu – opowiada Darek.
Zamierza pójść do znajomego lekarza, by przepisał mu coś na uspokojenie. Tabletki to jednak za mało. Darkowi, podobnie jak wielu jego kolegom po fachu, potrzebna jest natychmiastowa pomoc specjalisty – najlepiej psychologa lub psychiatry.
Alarmujące są badania, które Barbara Witkiewicz przeprowadziła w kilku jednostkach penitencjarnych w różnych częściach Polski. Wynika z nich, że czterech na dziesięciu strażników doświadcza silnego krótkotrwałego stresu, a niewiele mniejszy odsetek żyje w napięciu ciągłym. 45 proc. ankietowanych skarży się na drażliwość, a więc stan emocjonalny, w którym bardzo łatwo o zachowania agresywne. Potwierdziły się symptomy wypalenia zawodowego: obniżone samopoczucie, niechęć do pracy, stałe zmęczenie, znużenie, przygnębienie. Prawie 60 proc. pytanych wspominało o zaburzeniach snu.
„Raport o stanie więziennictwa” pokazuje, że zdecydowana większość osób odchodzących ze służby to wraki, zarówno w sensie fizycznym, jak i psychicznym (a niekiedy także moralnym). Aż 59 proc. byłych funkcjonariuszy, pobierających świadczenia emertytalno-rentowe, ma orzeczoną grupę inwalidzką, z czego 75 proc. stanowi inwalidztwo w związku z pracą w zakładzie karnym. Zastraszeni strażnicy
Co sprawia, że praca w więziennictwie jest tak wyniszczająca? Dlaczego rujnuje zdrowie ludzi, którzy z pozoru są twardzi i nie do zdarcia?
„To służba cholernie stresująca. Proszę sobie wyobrazić siedzenie na wieży przez 12 godzin, w zimie i w lecie, bez możliwości wyjścia do toalety. Czasami człowiek czuje się, jakby siedział tu za karę, a nie pracował” – zwierza się na łamach poczytnego tygodnika funkcjonariusz z zakładu w środkowej Polsce. Nie chce się przedstawić, bo obawia się szykan przełożonych.
Innym obciążeniem jest ryzyko. Zwykły strach przed bandziorami – tymi z celi i tymi, którzy wyszli na wolność.
- Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że służba w zakładzie karnym jest niebezpieczna – mówi Darek. – Mamy do czynienia ze zdemoralizowanym elementem. Osadzeni odnoszą się do nas z wrogością i pogardą, obrzucają wulgaryzmami. Jesteśmy dla nich gadami. A my, dozorcy, wolimy często nie reagować, żeby nikt nas nie oskarżył o łamanie praw człowieka.
Ale jest jeszcze inny, poważniejszy powód ignorowania agresywnych zaczepek. Funkcjonariusze dostają telefony z pogróżkami, zastraszani są też członkowie ich rodzin. Jak dyscyplinować przestępców, członków mafii, ludzi bez skrupułów i sumienia, skoro w grę wchodzi zdrowie i życie najbliższych?
Smak pogardy
Nie tylko zdeprawowani „podopieczni” spędzają sen z powiek personelowi zakładów karnych. Strażnicy oczekują od społeczeństwa pozytywnej oceny, a spotykają się z pogardliwym traktowaniem i obniżaniem wartości ich wysiłku. Słowo „klawisz”, jakim są powszechnie określani, ma negatywne konotacje. Do utrwalania złego stereotypu przyczyniają się media i show-biznes. Strażnik więzienny jest przedstawiony w filmach jako tępy, niewrażliwy i nadużywający siły osiłek. Z kolei dziennikarze widzą w nich często podporę przeżartego przez korupcję systemu policyjno-totalitarnego.
Zygmunt Lizak, były funkcjonariusz, podpułkownik w stanie spoczynku, emeryt – rencista, pisze: „Zawód klawisza – to zawód, o którym nie marzy się w dzieciństwie. Być żołnierzem, policjantem, strażakiem – to godne i patriotyczne. Ale zostać klawiszem!? Już sama myśl o tym naraża na stres rodziców ”. Niski status zawodowy idzie w parze z kiepskim uposażeniem. Darkowi trudno się pogodzić z faktem, że jego żona, która jest sekretarką w banku, zarabia dwa razy tyle co on. „Czasy, gdy praca w więziennictwie była intratna, minęły razem z PRL. Zakładowe wczasy, dodatki, trzynaste pensje sprawiały, że ta robota nie należała do wstydliwych” – słusznie zauważa na łamach „Polityki” Jakub Stachowiak.
Mobbing na służbie
Funkcjonariuszom Służby Więziennej (SW) byłoby dużo łatwiej, gdyby mieli oparcie w swych przełożonych i współpracownikach. Niestety, jest dokładnie na odwrót. Z raportu łódzkiego Instytutu Medycyny Pracy wynika, że co czwarty strażnik dostaje od szefów zadania, których nie jest w stanie wykonać, a 35 proc. jest obgadywanych przez równych rangą kolegów. Z kolei uczestnicy wspomnianego sondażu Barbary Witkiewicz wskazywali, że źródłami stresu są: styl zarządzania (26 proc.), sposób oceny ich pracy (25 proc.) i właściwości osobiste zwierzchników (18 proc). Według różnych badań, więziennicy to grupa zawodowa bardzo mocno narażona na mobbing.
Jak podkreślają znawcy tego środowiska, granica między wydawaniem rozkazów a nękaniem podwładnych często się zaciera. Hierarchiczna organizacja SW może przyczyniać się do powstawania ujemnych zjawisk – takich jak służalczość w kontaktach interpersonalnych, karierowiczostwo i dążenie do osiągnięcia wyższej pozycji w strukturze kosztem innych. Często towarzyszy temu pogardzanie osobami usytuowanymi niżej i poczucie bezkarności. Wszystko to przyspiesza wypalenie zawodowe u wielu pracowników.
Zero zrozumienia i wsparcia
Pomóc zestresowanym i wypalonym mogą tylko specjaliści. Tymczasem – według badania Witkiewicz – 21 proc. funkcjonariuszy nie idzie do psychologa z obawy przed negatywnymi konsekwencjami takiej wizyty w miejscu pracy. Chociaż młodsi strażnicy częściej widzą celowość takiego leczenia się niż stara gwardia. Zwierzchnicy wolą udawać, że żadnego problemu nie ma. Jak mówi lekarz okręgowy dr Urszula Bernaś-Ude, wśród pacjentów są osoby kierowane przez swoich przełożonych, ale jest to znikomy odsetek.
Mirosław Sikorski