Stypendia lojalnościowe lekiem na emigrację

Pracodawcy coraz częściej wypłacają uczniom stypendia lojalnościowe, chcą w ten sposób zatrzymać w kraju absolwentów szkół technicznych.

10.12.2007 | aktual.: 10.12.2007 09:58

Pracodawcy coraz częściej wypłacają uczniom stypendia lojalnościowe, chcą w ten sposób zatrzymać w kraju absolwentów szkół technicznych, pisze "Gazeta Wyborcza".

- Jest dramat - mówi gazecie Tomasz Węglarczyk, prezes łódzkiego Polmo, producenta osprzętu do aut i ciągników. - Potrzebuję operatorów szlifierek, tokarek i wiertarek. Mam maszyny, klientów, ale nie mam ludzi, którzy mogliby przy maszynach pracować - mówi.

Wszyscy wyjechali do Anglii, Niemiec i Irlandii. Firmy główkują, jak przyciągnąć nowych. Węglarczyk przyjmuje piekarzy, barmanów, cukierników i wysyła ich na kilkumiesięczne szkolenia, za które płaci. Bez gwarancji, że przekwalifikowany piekarz za miesiąc nie odejdzie. Dlatego teraz chce płacić stypendia uczniom samochodówki w zamian za to, że po ukończeniu szkoły zostaną jego pracownikami.

- Stypendia lojalnościowe popularne były w PRL-u - mówi gazecie Ryszard Kaźmierczak, dyrektor łódzkiego zespołu szkół, którego podopieczni dostaną pieniądze od Polmo. - Otrzymywali je uczniowie zawodówek, ale także studenci uczelni technicznych. Warunek był jeden: po szkole czy dyplomie pracujesz w zakładzie, który płacił.

Łódzki Bosch i Siemens (pralki, zmywarki, suszarki) już to robi. Uczniowie, którzy rozpoczęli naukę w szkole wskazanej przez firmę (kształcącej w pożądanych specjalizacjach) i zobowiązali się do pracy w Boschu, dostają kilkaset złotych miesięcznie. Podobnie postępuje niemiecki koncern Haering (precyzyjne elementy do samochodów). Otworzył w Piotrkowie centrum, w którym kształci automatyków, mechatroników, tokarzy i szlifierzy. Za pracę na szkolnych warsztatach uczniowie dostają ok. tysiąca złotych miesięcznie.

Stypendia od 300 do 500 zł miesięcznie płaci też Katowicki Holding Węglowy - studentom Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i Politechniki Śląskiej, którzy zobowiążą się pracować w kopalni przynajmniej dwa lata. - Fachowców brakuje również w zawodach górniczych. Stypendiami chcemy ich przyciągnąć - tłumaczy Piotr Ostaszewski z działu kadr katowickiego kombinatu.

O fundowaniu stypendiów myśli firma budowlana Skanska. Jej łódzki oddział pomaga uczniom dwóch zawodówek. Wyposażył ich w profesjonalne ubrania i narzędzia oraz zapewnił praktyki. - To pierwszy krok, by po szkole zostali u nas. Czy kolejnym będą stypendia? Niewykluczone - mówi Mirosław Łukasiewicz, jeden z dyrektorów Skanskiej.

Fundatorzy stypendiów nie mają gwarancji, że stypendysta po szkole nie ucieknie za granicę. Jeśli stypendyście katowickiego holdingu odwidzi się praca w kopalni, zwróci całą kwotę z odsetkami. - Jest to w umowie. Musimy chronić interes firmy - tłumaczy Ostaszewski.

- Podpiszę umowy z uczniami i rodzicami, choć wiem, że ich wyegzekwowanie w razie kłopotów może być trudne i trwać latami - przyznaje prezes Węglarczyk z Polmo.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)