Sukces przyjdzie, gdy rozluźnisz chwyt
Największy sukces w pracy zakradnie się do Ciebie wtedy, gdy najmniej się tego będziesz spodziewał
22.12.2010 | aktual.: 22.12.2010 14:34
Na początku szkoły średniej miałem alergię na słowo drukowane. Czytanie książek? A poszły precz! Lektury czytałem tyle o ile, ale nic ponad nakazane tytuły. Gra w piłkę, przesiadywanie na podwórku z kolegami – to mnie kręciło.
Aż kiedyś dotarła do mnie rzeczywistość. Miałem jakieś tam ambicje. Nie chciałem skończyć jako wykształcony półgłówek czy funkcjonalny analfabeta. Powziąłem więc mocne postanowienie: czy mi się to podoba czy nie, będę czytał. Same opasłe buchy.
Tylko wielka literatura. Godzinę dziennie. Codziennie.
Jak pomyślałem, tak robiłem. Niestety, przebrnięcie każdej strony było dla mnie mordęgą. I nic nie zapowiadało, że swą organiczną alergię do książek kiedykolwiek pokonam. Do dotychczasowej frustracji „nie cierpię książek” doszła druga - “nie potrafię dotrzymać postanowień”. Świetnie, prawda?
Aż poznałem Anię, niesłychanie zdolną, inteligentną, oczytaną - i oczywiście ładną - dziewczynę ze starszej klasy, której najzwyczajniej chciałem zaimponować. Na przykład Dostojewskim, Brodskim, Márquezem, Ginsbergiem, Herbertem czy Szymborską. Zacząłem dosłownie połykać grube powieści i cieniutkie tomiki wierszy, byle tylko Ance dotrzymać kroku w kolejnej głębokiej rozmowie polegającej na roztrząsaniu społecznych i moralnych dylematów naszych czasów. I wiesz? Moja bibliofobia zniknęła jak ręką odjął. Pozytywna motywacja wystarczyła, bym pokochał książki na całe życie.
Piszę o tym teraz, pod koniec grudnia, ponieważ jest to czas podejmowania postanowień noworocznych. Ale za miesiąc lub dwa do wielu osób (może nawet do Ciebie) dotrze rzeczywistość i frustracja „nie potrafię dotrzymać postanowień”. Rzucić palenie? Spędzać więcej czasu z rodziną? Delegować obowiązki? Minie styczeń, luty. A ty może nadal będziesz kurzyć jak smok. Albo nadal będziesz rzadkim gościem we własnym domu. Lub nadal w pracy będzie gniótł Cię ciężar nadmiernych zadań, bo nie dzielisz się władzą, odpowiedzialnością i uprawnieniami. Zamiast marcowego słodkiego smaku zwycięstwa nad sobą, odczujesz marcową gorycz przegranej z własnymi słabościami. No i ta frustracja „nie potrafię dotrzymać postanowień”. To jest największy cierń, który wbija Ci się w głowę. Co gorsza, jako osoba wykształcona doskonale wiesz, że ta paskudna myśl podkopuje twoją pewność siebie we wszystkich obszarach życia. Gdy Zdzisław Maklakiewicz – pamiętny inżynier Mamoń z filmu „Rejs” – któryś raz z rzędu mocno wstawiony zjawił się na
próbie w teatrze, reżyser postanowił ostro przemówić mu do rozumu. Na męskie słowa wypowiadane przy całym zespole aktor ze stoickim spokojem odpowiedział: “No nie, na takich uwagach to ja roli nie zbuduję”.
No właśnie. Na frustracjach typu „nie potrafię dotrzymać postanowień”, “jestem niesłowny”, „mam słabą wolę” nie zbudujesz żadnej dojrzałej roli – teatralnej, zawodowej, biznesowej, małżeńskiej, rodzicielskiej, jakiejkolwiek zresztą. Ciągła autocenzura, bezustanne wyliczanie osobistych mankamentów, ujemna samoocena - to wszystko doprowadza cię do jeszcze większego zniechęcenia. A dopóki jesteś zdemotywowany, dopóty nic nie zmienisz w swoim życiu i postępowaniu. Im bardziej będziesz się napinał, tym gorszy będzie efekt.
Żeby było jasne: nie uważam, że samodyscyplinę trzeba zastąpić pobłażliwością albo naiwnymi treningami pozytywnego myślenia (naiwnymi, czyli pozbawionymi konkretnego działania). Prawdziwa, głęboka zmiana wymaga cierpliwości dla samego siebie. I czasu. Bo niekiedy następuje ona nagle, niespodziewanie, bez twojego udziału – tak jak niespodziewanie w moim życiu pojawiła się Ania. I nagle ten wysiłek, ten ciężar, stał się nieistotny. Namawiam cię, abyś trochę odpuścił tej osobie, którą codziennie widzisz w lustrze. Stał się dla niej mniej restrykcyjny. Możesz kierować sobą, myśleć o sobie, jakby to robił kochający Cię, mądry i doświadczony życiowo dziadek. Dziadek wcale by Ci nie folgował. Przeciwnie, stawiałby wysokie wymagania. Natomiast stwarzałby Ci klimat otwartości, życzliwości i zrozumienia, pozwalał odzyskać pogodę ducha i wiarę w siebie w momentach zwątpienia i próby. Nade wszystko zaś dziadek nie oczekiwałby od Ciebie poprawy już, zaraz, natychmiast.
Pomyśl chwilę o swoim Dziadku. O tym, jak mijały wam wspólnie spędzane chwile. A potem pomyśl o sobie tak jak myślał o tobie twój Dziadek – Twój Kochający Cię Dziadek.
Mirosław Sikorski