Surowce: Pęka jedna bańka, pojawia się nowa

W przeciwieństwie do rynków akcji, ceny surowców w ostatnich tygodniach nie podążają zgodnie w jednym kierunku. Od początku roku na tarcicy można było zarobić 45 proc., a cukier potaniał o 35 proc. Rynki surowcowe to obecnie raj dla inwestorów szukających zmienności.

16.04.2010 11:49

Na światowych rynkach akcji od wielu miesięcy indeksy powoli zmierzają na coraz wyższe poziomy – wahania kursów są wprawdzie niewielkie, ale cierpliwi inwestorzy nie mają powodów do narzekania. Zdecydowanie więcej dzieje się na rynkach surowcowych. Na rynku cukru w tym roku pękła bańka spekulacyjna i od lutego ceny spadły o połowę. Gorący kapitał co kilka tygodni przenosi się z rynku na rynek, a kreatywni analitycy wyszukują odpowiednie dane o zależnościach między popytem a podażą, które mają tłumaczyć dynamiczne ruchy cen. Nie należy mieć jednak złudzeń – to nie fundamenty rządzą obecnie cenami, ale przede wszystkim krótkoterminowe upodobania spekulantów i funduszy, szukających zmienności, której brakuje na rynkach akcji.

W światowym handlu od kilku miesięcy widać ożywienie – Chiny nieprzerwanie zwiększają zapasy głównych surowców przemysłowych, a gospodarki USA i strefy euro, nawet jeśli stoją przed ryzykiem podwójnego dna recesji, także korzystają z popytu pojawiającego się za granicą i w coraz większym stopniu stawiają na pobudzenie eksportu. Z ostatnich danych przedstawionych przez amerykański Departament Handlu wynika, że zsumowana wartość importu i eksportu Stanów Zjednoczonych jest obecnie o ok. 20 proc. wyższa niż przed rokiem, kiedy na całym świecie przedsiębiorcy opróżniali magazyny i odkładali decyzje o uzupełnianiu zapasów. Indeks Baltic Dry, który inwestorzy z rynków surowcowych traktują jako wskaźnik wyprzedzający koniunkturę w gospodarce światowej, lokalny szczyt osiągnął w listopadzie 2009 roku w okolicy 4700 pkt. Od tego czasu systematycznie spadał i w lutym osiągnął wartość ok. 2500 pkt, co nie do końca wpisuje się w scenariusz wyjścia z globalnej recesji w kształcie litery V, który zdają się dyskontować
rynki akcji i duża część ekonomistów. Takich sprzeczności na rynkach surowcowych jest więcej.

Silny dolar już nie przeszkadza
Z jednej strony inwestorzy liczą, że amerykańska gospodarka stanie na nogi szybciej niż strefa euro i kupują dolara, z drugiej strony ignorują wpływ drogiej ropy na portfele konsumentów oraz bilans handlowy USA (większa wartość importu pomniejsza PKB). Coraz mniej widoczna jest korelacja między cenami surowców, a kursem dolara – do niedawna niemal pewne było, że gdy amerykańska waluta zyskuje na wartości, kapitał odpływa z rynków surowcowych, uznawanych za najbardziej ryzykowne. Obecnie silny dolar nie przeszkadza we wzrostach cen ropy naftowej (jest najdroższa od jesieni 2008 roku) oraz miedzi (tona kosztuje ok. 8000 tys., czyli tyle co latem 2008 roku i o kilka procent mniej od historycznych rekordów).

W ciągu minionego roku spośród głównych surowców najlepiej można było zarobić na ropie naftowej, która od połowy kwietnia 2009 roku podrożała o 71 proc. Cena miedzi wzrosła o 61 proc., a złota o 29 proc. W tym okresie niemałe pieniądze zarabiali inwestorzy z rynków akcji – S&P 500 wzrósł o 42 proc., a NIKKEI o 27 proc. Wzrost skłonności do ryzyka spowodował, że ujemne stopy zwrotu zanotowali jedynie posiadacze bezpiecznych aktywów (np. na długoterminowych 30-letnich obligacjach USA można było stracić 9 proc.). Na rynku surowców i produktów rolnych w ciągu minionego roku potaniały tylko soja, kukurydza oraz pszenica. Pokazuje to, że pomimo wielu znaków zapytania odnośnie zakończenia recesji, inwestorzy są skłonni ryzykować kapitał i kupują aktywa uznawane za egzotyczne.

Z kwiatka na kwiatek
W krótszym okresie na rynkach surowcowych widać inne interesujące zjawisko: duzi gracze skaczą z rynku na rynek. Jeszcze na początku bieżącego roku ceny cukru były najwyższe w historii, kiedy duzi gracze uznali, że inne rynki oferują lepsze stopy zwrotu okazało się, jak wielką bańkę napompowano w ciągu kilku miesięcy - od lutego do kwietnia ceny cukru spadły o połowę. Co ciekawe rekordowe ceny cukru zmusiły wielkie globalne koncerny do zmiany strategii, np. sieć kawiarni Starbucks ograniczyła zawartość cukru w podstawowej linii produktów, ale jako główną motywację tego ruchu podano nie wysokie koszty, co nie było dobrym zagraniem jeśli chodzi o wizerunek firmy, ale troskę o zdrowie klientów.

Gorący kapitał przeniósł się m.in. rynek tarcicy i palladu, które od początku roku podrożały odpowiednio o 45 proc. i 33 proc. Analitycy sugerują, że gwałtowny wzrost cen drewna z jednej strony spowodowany jest spadkiem podaży, a z drugiej oczekiwanym ożywieniem na rynku nieruchomości w USA. Trudno podważyć tę tezę, tyle tylko, że wszystko sprowadza się do słowa „oczekiwane”. Liczba rozpoczętych budów w Stanach Zjednoczonych nigdy nie była tak niska jak obecnie, a na rynku wtórnym wciąż przybywa licytowanych przez komorników domów (w marcu 2010 roku ich liczba była o 19 proc. wyższa niż miesiąc wcześniej). Ten trend oczywiście nie będzie trwał wiecznie, ale większe są szanse, że tarcica drożeje dlatego, że fundusze hedgingowe szukają zmienności i przenoszą się z kwiatka na kwiatek, a drewno, jako jeden z nielicznych towarów na początku roku nie osiągnął wielomiesięcznych maksimów cenowych. Obecność dużych funduszy na tym rynku monitorowana przez chicagowską giełdę towarową jest najwyższa od 2006 roku, a
jednocześnie podmioty handlujące tarcicą (zajmujące się nie spekulacją, lecz hedgingiem) ograniczają liczbę otwartych pozycji w kontraktach terminowych.

Pozorna dywersyfikacja
Jeśli nastroje na światowych rynkach nie ulegną zmianie i nadal dominować będzie pogląd, że recesja dobiegła końca, coraz więcej drobnych inwestorów będzie chciała skorzystać na dynamicznych trendach z rynków surowcowych. Instytucje finansowe mają po swojej stronie silny argument w postaci oczekiwań inflacyjnych, który zapewne zostanie wykorzystany, gdy coraz trudniej będzie nakłonić inwestorów do kupna drogich akcji. Odpowiednio zdywersyfikowany koszyk surowców przemysłowych i towarów rolnych może być znacznie lepszym zabezpieczeniem przed inflacją niż złoto, ale jeśli powrócą obawy o drugie dno recesji w USA lub zmienią się tendencje na rynku walutowym, bardzo prawdopodobne jest, że surowce będą znowu traktowane jako jedna szeroka klasa aktywów kojarzonych z ryzykiem. Wówczas dywersyfikacja okaże się fikcyjna i gorący kapitał będzie uciekał w podobnym tempie z rynku ropy naftowej, palladu, kukurydzy i soi.

Łukasz Wróbel, Open Finance

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)