Szef BBN o publikacji "Rzeczpospolitej" (komunikat, aktl.)
...
31.10.2010 | aktual.: 01.11.2010 07:08
dochodzi kolejne oświadczenie szefa BBN w tej samej sprawie #
31.10. Warszawa - Przekazujemy treść oświadczenia szefa BBN Stanisława Kozieja:
- Replika Szefa BBN na publikację "Rzeczpospolitej" o prezydencko-rządowym sporze w sprawach bezpieczeństwa
Media bardzo wyraźnie tęsknią za "dobrymi czasy" sporu prezydencko-rządowego w sprawach bezpieczeństwa państwa. Szukają go na siłę tam, gdzie go nie ma lub też teatralnie dziwują się najmniejszym nawet różnicom tam, gdzie różnice są czymś zupełnie naturalnym. Nie ma wszakże na świecie dwóch idealnie takich samych (może poza aniołami) zjawisk, procesów, bytów itp. A cóż dopiero mówić o dwóch bytach stworzonych przez wszakże niezbyt doskonałe zapisy konstytucyjne.
Taka refleksja nasuwa się po przeczytaniu bijącego na alarm swym tytułem artykułu Pana Wojciecha Lorenza Nowy prezydent, stary spór w "Rzeczpospolitej" z 30.10 br. Nie odmawiając trafności części spostrzeżeń w tej publikacji chciałbym jednak niektóre z informacji, interpretacji i tez sprostować, skomentować, i uzupełnić, aby nie powstał fałszywy obraz polskiej strategii w sferze bezpieczeństwa narodowego. Czynię to z dwóch powodów. Pierwszy - "Rzeczpospolita" jest opiniotwórczym, często cytowanym dziennikiem. Ważne więc, aby informacje i komentarze w niej publikowane były dokładne, a przez to wiarygodne. Drugi - artykuł stawia tezę o sporze między najwyższymi organami władzy państwowej. To temat zbyt poważny, aby można go prezentować w sposób mało precyzyjny. Komentarza wymagają cztery punkty wspomnianej publikacji.
Po pierwsze: publikacja utożsamia przegląd bezpieczeństwa i przegląd obronny ze strategią bezpieczeństwa (lub obronną). To są zupełnie inne kategorie. Tak jak nie można mylić mąki z pieczywem, tak też nie można mylić przeglądu strategicznego ze strategią. Raport z organizowanego przez BBN Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego, a także planowana do opracowania na jego podstawie pionierska w warunkach Polski Biała Księga Bezpieczeństwa Narodowego RP, będą stanowić zbiór ("skarbiec") przesłanek, argumentów i rekomendacji do prac nad konkretnymi dokumentami strategicznymi przygotowywanymi w państwie, a zatwierdzanymi lub wydawanymi przez Prezydenta (Strategia Bezpieczeństwa Narodowego, Polityczno-Strategiczna Dyrektywa Obronna, Strategiczne Kierunki Rozwoju Sił Zbrojnych itp.). Prezydent RP po raz pierwszy w historii tego urzędu będzie mógł dysponować, głęboko przeanalizowanymi i wszechstronnie uzasadnionymi, merytorycznymi podstawami do oceny i weryfikowania treści projektów najważniejszych
dokumentów strategicznych przedkładanych mu do zatwierdzenia przez rząd. Błędna jest więc teza, że rezultaty prezydenckiego przeglądu nie mają szans na wcielenie w życie. Właśnie mają, bo to wszakże Prezydent wydaje najważniejsze dokumenty strategiczne w państwie.
Po drugie: nie można porównawczo przeciwstawiać sobie strategicznego przeglądu obronnego (dotyczącego tylko sił zbrojnych) i strategicznego przeglądu bezpieczeństwa narodowego (obejmującego wszystkie dziedziny bezpieczeństwa: militarne i niemilitarne, zewnętrzne i wewnętrzne, centralne i lokalne), bo to nie są kategorie o takim samym zakresie znaczeniowym. Znajdują się na innych poziomach ogólności. To tak jakby przeciwstawiać sobie hokej na lodzie i sport. Problematyka przeglądu obronnego jest częścią problematyki przeglądu bezpieczeństwa narodowego, jak hokej jest częścią sportu. Z pewnością BBN będzie chciał wykorzystać w pełni rezultaty prowadzonego w MON przeglądu obronnego. Zresztą podobnie jak rezultaty podobnych prac prowadzonych w MSZ nad wizją polskiej polityki zagranicznej. Wykorzystamy także, wspomniane w artykule, najnowsze doświadczenia brytyjskie z prac nad ich Strategicznym Przeglądem Obronności i Bezpieczeństwa. Warto jednak zauważyć, że brytyjski przegląd ogranicza się jednak tylko do spraw
bezpieczeństwa zewnętrznego. Nasz ma mieć jeszcze szerszą formułę - z objęciem także problematyki bezpieczeństwa wewnętrznego.
Po trzecie: nie jest precyzyjna teza o różnicach w podejściu struktur prezydenckich i rządowych do strategii wobec Afganistanu. Rzeczywiście początkowo różnice były znaczące i w publikacji są prawidłowo opisane. Ale to już historia. Dzisiaj, po wielotygodniowych merytorycznych dyskusjach, można mówić o wspólnym, konsensusowym podejściu: chcemy zakończyć misję bojową polskiego kontyngentu do końca 2012 roku, przekształcając ją w mniej liczną misję szkoleniową (jak swego czasu w Iraku) i zakładając ostateczne wyjście z Afganistanu w terminach uzgodnionych z sojusznikami w ramach wspólnej strategii.
Po czwarte: mało dokładna, a częściami błędna zupełnie jest interpretacja różnic między podejściem rządowym i prezydenckim do strategii NATO. Dzisiaj nie ma tu żadnych różnic. Stanowisko jest identyczne. Zupełnie błędne jest pośrednie (poprzez krytykę opracowania ISM UW oraz krakowskiego ISS z wiosny tego roku) sugerowanie jakoby ośrodek prezydencki nie doceniał wagi Artykułu 5. Wręcz przeciwnie. To właśnie Prezydent chyba najbardziej zdecydowanie stawiał kwestię nie tylko werbalnego odnotowania w nowej koncepcji strategicznej NATO wagi obrony kolektywnej (bo co do tego wszyscy się zgadzali), ale zawarcia w niej także mechanizmów implementacji tej najważniejszej dla nas zasady. Idzie tu zwłaszcza o opracowywanie i systematyczne aktualizowanie planów ewentualnościowych (reagowania Sojuszu na wypadek zaistnienia zagrożeń), prowadzenie ćwiczeń i manewrów wojskowych weryfikujących owe plany oraz kontynuowanie równomiernej na terytorium Sojuszu rozbudowy infrastruktury obronnej. Po stronie prezydenckiej była
pełna determinacja, aby o takie zapisy walczyć; nawet w sytuacji, gdy zdarzały się opinie, że to nie jest realne. Sam usłyszałem w pewnym momencie: "jeśli idzie o wzmiankę o planach ewentualnościowych w koncepcji strategicznej, to walcz o to sam. Ja tego robił nie będę, bo i tak nie ma na to najmniejszych szans". Tymczasem wiele wskazuje na to, że jednak warto było zabiegać o coś, co mogło wydawać się mało realne.
W sumie: różnice ocen i propozycji w sprawach bezpieczeństwa między różnymi instytucjami państwa są czymś naturalnym. Istniały zawsze i istnieć będą. Nie ma co robić z tego sensacji, ani też ich intencjonalnie podgrzewać. Ważne, aby w rezultacie ucierania się tych różnic pojawiały się uzgodnione, optymalne rozwiązania. Nie ulega wątpliwości, że obecny Prezydent stworzył dobrą platformę wypracowywania takich najważniejszych rozwiązań nie tylko w relacjach prezydencko-rządowych, ale szerszych. Jest nią prezydencka Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Na jej forum będą także rozpatrywane etapowe i końcowe rezultaty Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego. To jest gwarancja, że przegląd będzie służył najważniejszym interesom państwa.
Stanisław Koziej Szef BBN
- Dziad o igle a baba o motowidle, czyli dyskusja o bezpieczeństwie z "Rzeczpospolitą"
Replika autorstwa Pana Redaktora Wojciecha Lorenza do mojej repliki byłaby fajną dyskusją o bezpieczeństwie państwa, gdyby była prowadzona tym samym językiem. Tymczasem, jak w znanym powiedzeniu o igle i motowidle, ja odróżniam strategię od przeglądu strategicznego, mój partner uznaje przegląd strategiczny za strategię. Mimo że starałem się, jak tylko umiałem, maksymalnie jasno przedstawić różnice i relacje między tymi dwoma kategoriami, nadal woli nie odróżniać mąki od pieczywa. W tym stanie rzeczy trudno racjonalnie dyskutować.
A wielka szkoda, bo Autor ma w większości rację pisząc o strategii, o relacjach między strategią bezpieczeństwa narodowego i strategią obronną. Tylko że to ma się nijak do krytyki tego, co robi BBN, czyli do Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego. Niestety, już pierwsze zdanie merytoryczne "kontrrepliki" wyklucza możliwość dojścia do wspólnych konkluzji. Nie jest bowiem zupełnie prawdziwą fraza: "Strategia bezpieczeństwa narodowego (nad którą chce pracować BBN) ...". Otóż - BBN nie pracuje i nie chce pracować nad żadną strategią. I na tym można byłoby dalszy ciąg naszej rozmowy zakończyć, jako że cały tekst polemiki bazuje na tym właśnie błędnie sformułowanym założeniu. Podkreślę jeszcze raz wyraźnie: BBN pracuje nad przeglądem strategicznym, którego rezultaty mogą być przydatne Prezydentowi przy ocenie, weryfikowaniu i zatwierdzaniu przezeń projektów podstawowych dokumentów strategicznych przygotowywanych przez rząd. Myślałem, że wystarczająco jasno przedstawiłem to w swojej replice. Nie wiem
dlaczego mój Szanowny Polemista zupełnie to wyjaśnienie ignoruje i z uporem godnym lepszej sprawy wmawia Czytelnikom, że BBN pracuje nad strategią i to o zgrozo - nad strategią prezydencką. A ta już z założenia ma być sprzeczna z rządową, bo - jak się straszy - "...to co będzie postulowane w przeglądzie wojskowym, zostanie zaraz podważone przez wnioski BBN...". Brr..., aż strach się bać, co to będzie z polskim bezpieczeństwem, gdy prezydenckie BBN przeprowadzi swój przegląd. W związku z tym wyjaśniam jeszcze dodatkowo: w polskim systemie prawnym projekt strategii bezpieczeństwa narodowego przygotowuje rząd i dlatego BBN, nawet gdyby nie wiem jak chciało, nie może go w tym wyręczyć. Bardzo bym prosił, aby przynajmniej mnie, jako szefa tej instytucji, o takie chęci łamania prawa nie posądzać. I nie bałamucić Czytelników takimi opowieściami. W tym stanie rzeczy zupełnie kuriozalne (no bo nie chce mi się wierzyć, że oddające rzeczywiste intencje publikacji) jest końcowe stwierdzenie podejrzewające, że
przygotowuje się jakąś strategię dla Prezydenta z punktu widzenia potrzeb wizerunkowych, co z pewnością nie wzmocni bezpieczeństwa państwa. Trzeba naprawdę dużo złej woli, aby taką z kolei intencję przypisywać kierowanemu przeze mnie BBN-owi. Niejednokrotnie z Panem Redaktorem Wojciechem Lorenzem rozmawialiśmy i nigdy nie przyszłoby mi do głowy podejrzewać ani Jego, ani "Rzeczpospolitej" o złe intencje. Dlatego wierzę, że takie tezy wynikają z nieporozumienia, z błędnego rozumienia podstawowych terminów z dziedziny bezpieczeństwa, strategii, planowania strategicznego.
Byłbym niezmiernie wdzięczny za ponowne przeczytanie mojej repliki w części objaśniającej różnice między przeglądem strategicznym (i jego rezultatami, często wariantowymi, ujętymi w Raporcie) a strategią (jako obowiązującym dokumentem do realizacji), abyśmy najpierw uzgodnili sposób rozumienia podstawowych pojęć, a wtedy z pewnością nasza dyskusja może przynieść jakieś korzyści dla polskiej praktyki strategicznej. Bezpieczeństwo państwa jest sprawą naprawdę bardzo poważną i dyskutując o nim trzeba posługiwać się precyzyjnym językiem, używać konkretnych terminów w ich właściwym znaczeniu. Bez tego nie ma szans na poważną, merytoryczną i twórczą dyskusję. A na takiej bardzo powinno mam zależeć i wierzę, że nam zależy. Stanisław Koziej Szef BBN
UWAGA: komunikaty publikowane są w serwisie PAP bez wprowadzania przez PAP SA jakichkolwiek zmian w ich treści, w formie dostarczonej przez nadawcę. Nadawca komunikatu ponosi wyłączną i pełną odpowiedzialność za jego treść.(PAP)
kom/ rda/ ura/