Trwa ładowanie...

Szef „młody pistolet”, pracownik „weteran”. Czy mogą się dogadać?

Młody rozkazuje, stary słucha – czy to normalna sytuacja? W rodzinie raczej nie. A w firmie?

Szef „młody pistolet”, pracownik „weteran”. Czy mogą się dogadać?Źródło: Thinkstockphotos
d3q1v3o
d3q1v3o

Czterdziestolatek to już emeryt?

W firmie Pawła niepisana zasada była prosta: zatrudniani są ludzie koło 30-tki i młodsi. Często nie mają rodzin, są łatwiej sterowalni, mają świeże umysły. No i, co bardzo ważne, mówią tym samym językiem. Łatwiej im będzie się porozumieć.

- Do tego dochodziła branża firmy – szkolenia komputerowe, ciągłe zmiany, nowe programy, nowe priorytety. Szefowie wychodzili z założenia, że człowiek po 40-tce nie będzie w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Trzeba będzie go uczyć, wdrażać, poprawiać błędy. I w dodatku, gdy coś zepsuje, nawet skrytykować się go nie da, bo szacunek dla siwej głowy w końcu obowiązuje. Tak dosłownie tłumaczył mi kierownik działu decyzję o nieprzyjmowaniu starszych do pracy – wyjaśniał Paweł.

Każda zasada ma jednak to do siebie, że prędzej czy później czyni się od niej wyjątki. Tak zdarzyło się i w tym przypadku.

W uruchomieniu firmy pomógł kilka lat wcześniej bogaty wujek. Gdyby nie jego wsparcie finansowe, już dawno zniknęłaby z rynku. Szef miał więc wobec niego dług wdzięczności. Kiedy wujek zapytał, czy nie znalazłaby się jakaś robota dla znajomego w potrzebie, nie wypadało odmówić.

d3q1v3o

Tym sposobem pewnego dnia na skromnym stanowisku w kącie, przy najsłabszym komputerze, zasiadł pan Roman, lat około 60. *Stereotypy do zwalczenia *

Problemów z komunikacją międzypokoleniową nikt nie neguje. One były, są i będą. - Wzajemne kontakty między osobami w różnym wieku opierają się jednak bardzo często na stereotypach. Wiem z doświadczenia, że młodzi szefowie, myśląc o starszych podwładnych, również im podlegają – mówi właścicielka firmy wydawniczej Iwona Zabłotna. – Jeśli starszy, to wiadomo: wolno myśli, wolno podejmuje decyzje. Jest mało kreatywny. Niechętnie przyjmuje polecenia od młodszych. Dodatkowa trudność może pojawić się, gdy praca w firmie jest oparta na nowych technologiach.

W takim przypadku pracownik „w pewnym wieku” może okazać się przysłowiowym piątym kołem u wozu. Specjaliści od spraw personalnych wskazują jednak, że podczas ustawiania relacji szef – pracownik znacznie więcej zależy od przełożonego. W Internecie nie brakuje natomiast wpisów od pracowników poddanych władzy młodego szefa, zachowującego się niby inkwizytor. – O kilka lat młodszy, traktuje nas jak smarkaczy. Bez przerwy nas kontroluje. Nie zna życia. W kierowaniu firmą opiera się wyłącznie na wiedzy wyniesionej ze szkoleń – takie zarzuty padają pod adresem młodych szefów. Tych, którzy zrobili błyskawiczną karierę, a w związku z tym często czują się uprawnieni do pouczania innych.

Starszy szuka wspólnego języka

Wpasowanie pana Romana w struktury firmy nie odbyło się bezproblemowo. Wprawdzie nie bał się komputera i nie uciekał od nowych zadań. Mimo to jednak czasami widać było, że jest przybyszem z innego świata. – Inny język, inny typ humoru, inne zainteresowania – tłumaczy Paweł. – Po prostu inna mentalność.

d3q1v3o

Artur, właściciel firmy, przyznaje, że zadał sobie trud przejrzenia kilku broszur, mówiących o zróżnicowaniu pokoleniowym w pracy. – Dzięki nim uświadomiłem sobie, że starszy nie musi oznaczać automatycznie: wolno myślący czy oporny – wyjaśnia. – W tym konkretnym przypadku na początku obawiałem się jedynie, że pan Roman nie zna komputera. I że wszystkiego trzeba go będzie uczyć od podstaw. Na szczęście okazało się, że tak nie jest. Artur naczytał się o konieczności wyciągania najlepszych cech z każdego pracownika. I o tym, jak ważne dla podwładnego jest okazywanie mu szacunku. – Wybrałem z załogi człowieka najbardziej ułożonego. Takiego grzecznego chłopca, z wyniesionym z domu silnym poczuciem autorytetu osób starszych. A przy tym dobrego fachowca. Poleciłem mu, żeby wspierał „nowego – starego”, uczył, doradzał, eliminował błędy. Po roku pracy widać, że pan Roman chyba się zaadoptował. Dużo już umie. Nie ma kłopotów z przyjmowaniem krytycznych uwag od młodszych. My nie traktujemy go jak starca, a on nas –
jak smarkaczy. Dystans między nim a resztą firmy jednak istnieje. Pan Roman nie jest zapraszany na imprezy. Nikt dotąd nie przeszedł z nim na „ty”. Po pracy żegna się i wychodzi. – Może z czasem to też się zmieni? – zastanawia się Artur. – Skoro już się wdrożył, dał się poznać jako wartościowy pracownik, chciałbym, żeby poczuł się u nas jak u siebie – deklaruje. Kłopot pojawił się natomiast z innej strony. Dług wdzięczności wobec bogatego wujka znowu zadziałał. W firmie pojawił się pan Zbigniew, lat 50 plus. Pracuje od kilku miesięcy. Robi wciąż te same błędy, nie uczy się, nie przyjmuje krytyki. Najbardziej złości się na niego pan Roman. To właśnie jemu, z racji wieku, przypadło wdrażanie „nowego” do pracy.

Tomasz Kowalczyk

d3q1v3o
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3q1v3o