"Szefie, a po co mi to?"
13.12.2013 10:11
Ile razy tak pomyślałeś, widząc prezent od firmy?
Ile razy tak pomyślałeś, widząc prezent od firmy?
Bombonierki z alkoholem dla rocznego dziecka w pakiecie prezentów? Kurs angielskiego dla pracownika i jego żony, z którą… właśnie się rozstał? A może adwentowy kalendarz, choć święta wypadają przecież już po adwencie? Najrozmaitsze nietrafione upominki dla załogi zdarzają się w wielu firmach. Pracownicy wzruszają też często ramionami na wszelkiego rodzaju kubeczki, misie, breloczki. Czy trudno jest utrafić w pracownicze oczekiwania?
Najlepszy prezent? Ekstra kasa!
Kawa, pomarańcze, rajstopy – takie prezenty na święta otrzymywali w PRL pracownicy. Byli zadowoleni, bo tych artykułów, jak i wielu innych zresztą, permanentnie brakowało. Jednak czasy, gdy każdy prezent mógł się przydać, jeśli nie bezpośrednio obdarowanemu, to na handel czy do wymiany, już dawno minęły.
Dziś nie każdy dostaje od pracodawcy to, na czym mu naprawdę zależy. Wiadomo, że najbardziej pożądana jest kasa. Nie dostajemy jej na ogół od rodziny, wielu z nas liczy więc na to, że chociaż pracodawca wpadnie na ten pomysł. Blisko 90 proc. osób obdarowanych bonami deklaruje, że wolałyby od szefa ekstra pieniądze pod choinkę.
Z prezentami potwierdza się stara prawda: im kto biedniejszy, tym łatwiej go zadowolić. Po okresie socjalistycznej mizerii, w latach 90. nadeszły czasy bonów pracowniczych. Moda na ich wręczanie nasiliła się w następnej dekadzie, gdy zwolniono je od podatku. Zaliczano je jednak czasem do prezentów mało pożądanych, bo np. były do realizacji tylko w określonych sklepach. Niektórych to zniechęcało. – Pamiętam, jeździło się z bonami od firmy nawet na drugi koniec miasta. Dni wolne ludzie brali. Dużo czasu stracone, żeby dotrzeć do sklepu, do którego nigdy się nie zaglądało – wspomina Aneta Bronik, która dziś sama prowadzi małą firmę i co roku staje przed dylematem, co sprezentować swoim pracownikom. Bony świąteczne mimo wszystko były okazją do nabycia towarów bez uszczuplania domowego budżetu. Brało się je więc, nawet jeśli nie były specjalnie potrzebne.
Dziś ta forma świątecznego dopieszczania pracowników straciła na popularności, bo zmieniły się przepisy podatkowe. Rozdawnictwo bonów nie jest już od kilku lat (od 2009 roku) zbyt korzystne dla pracodawców prywatnych. Jeszcze tylko instytucje państwowe uszczęśliwiają nimi częściej swoich pracowników.
Prezent dla dziecka – ale jaki?
Bony mają jednak przynajmniej tę zaletę, że dają możliwość jakiegoś manewru. Z konkretnymi prezentami od firmy ryzyko pomyłki jest większe. Szczególnie tam, gdzie załoga liczy dużo osób, zdarzają się problemy z utrafieniem w potrzeby pracownika. Sytuacje bywają zabawne. – Jako pracownik z dzieckiem, kilka lat temu dostałam świąteczny prezent – słodycze. Tyle tylko, że moja Ola miała wtedy może kilka miesięcy. Łakocie nie bardzo się jej przydały – wspomina Daria, zatrudniona w urzędzie państwowym. – Pamiętam nawet, że wśród słodyczy dla mojego malucha znalazły się bombonierki z alkoholem!
Według urzędniczki, w tego typu placówkach w ogóle bywa tak, że prezenty dla pracowniczych dzieci rozdaje się w przedziale wiekowym – np. od roku do 12 lat. I przedszkolak dostaje to, co nastolatek.
Z kolei Grażyna Roman, niegdyś zatrudniona w dużej firmie z branży budowlanej, świąteczne prezenty wspomina bardzo miło: - Centrala w Warszawie dawała nam nagrody pieniężne. Bywało, że bardzo atrakcyjne, w granicach 1 tys. zł. Natomiast nasze lokalne szefostwo preferowało bony Sodexo, które niegdyś można było realizować bez podatku – wspomina. Dziś sama prowadzi firmę, co niesie ze sobą zupełnie inne problemy. – Zatrudniam kilka osób. Znam swoich pracowników, wiem, jakie mają potrzeby i ryzyko wręczenia nietrafionego prezentu mogę ominąć. Kłopot z tym, że dzisiaj każdy najchętniej dostałby ekstra pieniądze jako nagrodę, a o to w małej firmie jest ciężko.
Inny problem może stanowić fakt, że pracodawcy najchętniej dawaliby w formie prezentów – nie tylko świątecznych – niedokładnie to, czego oczekiwaliby podwładni. Według badań opublikowanych przez UCMS Group Poland, jeśli już nie pieniądze, to najbardziej uśmiechają się pracownikom benefity związane z opieką medyczną. Wskazało na nie ponad 40 proc. pytanych. Tymczasem pracodawcy bardziej preferują kursy i szkolenia.
I choć te ostatnie znalazły się wysoko również na liście życzeń pracowników, eksperckie raporty nie pozostawiają wątpliwości. Obok nagród w postaci pieniędzy i różnych wymiernych korzyści jest jeszcze coś, co ucieszy każdego pracownika: czas wolny. Jak podaje CentrumRekrutacyjne.pl, 60 proc. pracowników wolałoby elastyczny czas pracy nawet od możliwości atrakcyjnego wyjazdu. Może to więc jest wskazówka dla szefów: jeśli nie macie wolnych funduszy, dajcie pracownikowi parę dni wolnego. Przynajmniej na święta.
TK,MA,WP.PL
Zobacz: 17 śmiertelnych błędów szefa