Te błędy dyskwalifikują. Kiedy CV trafi do kosza?
CV pisane przy użyciu kilku lub kilkunastu rodzajów czcionki, zajmujące 20 zapisanych gęsto stron lub sporządzone przez żonę - w imieniu męża
10.05.2013 | aktual.: 10.05.2013 11:17
Nawet ponad 1 tys. CV jest w stanie wysłać jedna intensywnie poszukująca posady osoba. Szukamy pracy na potęgę – przed dwoma laty przyznało się do tego ponad 80 proc. ankietowanych specjalistów. Robimy to nawet wtedy, gdy ją mamy, powodowani nadzieją, że w innej firmie będzie nam lepiej.
Czy wraz ze wzrostem ilości produkowanych życiorysów rośnie również ich merytoryczna jakość? Okazuje się, że niekoniecznie. Wciąż nie brakuje wśród nich takich, które już po wstępnym przejrzeniu przez rekrutera wędrują do kosza. Co o tym decyduje?
Życiorys bez błędu? Trudna sprawa!
Przedstawiciele agencji pracy nadal natykają się w nadsyłanych dokumentach na błędy budzące zdumienie. A przecież w księgarniach czy w internecie nie brakuje poradników ze wskazówkami, jak napisać je przyzwoicie. Przyswojenie wiedzy na ten temat najwyraźniej jednak znajduje się poza zasięgiem wielu kandydatów.
- Rzeczywiście, błędy, i to podstawowe, wciąż występują w nadsyłanych CV – przyznaje Agnieszka Morawska, menedżer z agencji pracy Start People.
Zaznacza, że dla kogoś, kto, jak ona, codziennie przegląda wiele aplikacji, bardzo ważna jest ich przejrzystość.
- Czyli na przykład umieszczenie w widocznym miejscu podstawowych informacji, jak dane personalne, wykształcenie, doświadczenie zawodowe ze szczegółowym opisem obowiązków. To takie „serce” CV. A zarazem wymóg, z którego wagi nie wszyscy zdają sobie sprawę – dodaje Morawska.
Polecamy: Pracy dla humanistów nie ma i nie będzie
Błędy, które „biją po oczach”? Pomyłki w ortografii, literówki, te ostatnie nawet we własnym nazwisku! Brak dokładności, i to w aplikacjach dotyczących pracy umysłowej, gdzie rzetelność i precyzja to cechy absolutnie podstawowe. Zdarzają się CV niepoważne, o których trudno powiedzieć, czy ich autor rzeczywiście szuka pracy, czy tylko testuje swoje poczucie humoru. Jak w przypadku kandydata, który podał, że zdobywał doświadczenie zawodowe jako „władca czasu i przestrzeni”.
Dalej CV niespójne, takie, po przeczytaniu których nie wiadomo właściwie, jak kandydat wyobraża sobie swoją drogę zawodową – czy aplikuje na stanowisko grafika? A może magazyniera? Bywają też CV tak niechlujne od strony graficznej, że właściwie nie nadają się do czytania. Tutaj najprostszym przykładem mogą być życiorysy napisane z użyciem kilku rodzajów czcionki, od Times New Roman, przez Calibri, do Bookman Old Style. Albo takie bez stosownej interlinii, ściśnięte do granic możliwości (a mimo to długie – zdarzają się życiorysy zajmujące kilkanaście zapisanych gęsto stron!).
Jest CV, ale czyje?
W nadsyłanych dokumentach można spotkać błędy szokujące, dziwne, ale też zabawne.
- Zdarza się, że czytamy dwustronicowe CV, nie wiedząc, z kim mamy do czynienia, ponieważ dane personalne kandydat umieścił… na samym końcu – mówi Agnieszka Morawska. - Niekiedy brakuje adresu mailowego, a jeżeli jest, to niepoważny, w rodzaju anegdotycznego już @buziaczek.pl.
Takie adresy podają również aplikujący na wyższe stanowiska. Przy doświadczeniach zawodowych brakuje dat, podane stanowiska nie zgadzają się z zakresem obowiązków. Bywa, że brakuje nazwy pracodawcy. Wciąż zdarzają się dokumenty z nieprofesjonalnymi zdjęciami, np. w koszuli hawajskiej, z imprezy, sprzed 20 lat albo z kotem w tle.
Trudno uniknąć refleksji, że właściwie każda informacja podana w CV może być obarczona błędem. A tym samym stać się przyczyną mniej lub bardziej zabawnych nieporozumień. Pół biedy, jeśli jakichś danych, np. adresu czy nazwiska, w ogóle nie ma (bo takie sytuacje też się zdarzają). Po prostu problem odpada. Ale bywa i tak, że dane niby są, ale ustalenie ich prawdziwości wymaga czasu. Na przykład podany telefon jest nieaktualny albo nie zgadza się w nim jedna cyferka.
Polecamy: Pracy dla humanistów nie ma i nie będzie
- Najzabawniejsze sytuacje zdarzają się, gdy telefon odbiera kto inny. Tak bywa na ogół w przypadku aplikacji na stanowiska związane z pracą fizyczną – opowiada menedżer. – Na przykład warunki pracy kandydata chce omawiać jego żona, mama dopytuje się o szczegóły zapewniając, że przekaże je synowi albo od razu mówi, że się zgadza, nie pytając osoby zainteresowanej o zdanie.
Inwencji w popełnianiu pomyłek kandydatom nie da się odmówić. Natomiast jeśli chodzi o hobby, najwyraźniej im jej brakuje – bez końca, niczym mantra, powtarzają się te same zainteresowania: moda, film, muzyka, podróże. Co prawda niekiedy zdarza się takie, którego nazwa nic nie mówi pracownikom agencji – wtedy zastanawiają się, o co może chodzić i ustalają, by podczas rozmowy koniecznie zapytać kandydata o tajemnicze hobby.
Z czego wynikają błędy w dokumentach? Często zapewne z pośpiechu, niedbałości. Może także z braku wiary, że ich wysłanie rzeczywiście pomoże w zdobyciu posady. Takie podejście to błąd – otrzymane CV stanowi przecież dla rekrutera jedyne źródło wiedzy o kandydacie. Czy nie warto więc pokazać się z najlepszej strony?
– Skoro CV jest naszą wizytówką, powinniśmy poświęcić czas, by jak najlepiej je przygotować – mówi Agnieszka Morawska. – Błędy są oznaką braku zaangażowania i profesjonalizmu, braku indywidualnego podejścia do rekrutacji, nieprzywiązywania uwagi do szczegółów. Wygląd CV pozwala na weryfikację dokładności, rzetelności w wykonywaniu zadań. Czyli cech, które przekładają się później na pracę.
TK,AK,WP.PL