To jest szkoła a nie dyskoteka! Czy nauczyciel może mieć tatuaże i niebieskie włosy?

Kolczyki na twarzy, tatuaże w widocznych miejscach czy ekstrawaganckie stroje nikogo już nie dziwią na polskich ulicach. A w szkole? W dodatku, gdy w ten sposób wyróżnić chce się pedagog? To temat, który nadal budzi kontrowersje.

To jest szkoła a nie dyskoteka! Czy nauczyciel może mieć tatuaże i niebieskie włosy?
Źródło zdjęć: © © hurricane - Fotolia.com

10.09.2013 | aktual.: 12.06.2018 14:20

Kolczyki na twarzy, tatuaże w widocznych miejscach czy ekstrawaganckie stroje nikogo już nie dziwią na polskich ulicach. A w szkole? W dodatku, gdy w ten sposób wyróżnić chce się pedagog? To temat, który nadal budzi kontrowersje. „Nauczyciel ma wyglądać jak nauczyciel, a nie jak przebieraniec z piekła rodem” – to jeden z wpisów na forum Praca.wp.pl.

Weronika Wojciechowska od dwóch lat uczy niemieckiego w jednej z gdańskich szkół. Ma kilka tatuaży. Na ramieniu, dekolcie i nodze. Odsłania je, gdy nosi spodenki i bluzki z krótkim rękawem. Ostatnio zrobiła sobie kolorowe pasemka, wygoliła część głowy i przekłuła nos. Nowy wizerunek zaprezentowała na rozpoczęciu roku szkolnego. Już kilka dni później dyrektorka powiedziała jej, że otrzymała kilka skarg od rodziców.

- Z tatuażami nigdy nie było problemu, bo pokazuję je właściwie tylko w lecie, a wtedy są wakacje. Wygolona głowa? Teraz taka moda, dużo osób ma taką fryzurę. Zawsze marzyłam o dużym kolczyku w nosie i w tym roku postanowiłam sobie taki założyć. Wiedziałam, że spodobam się uczniom. Liczyłam też na to, że nowy wizerunek skróci dystans między nami. No i spodobał się. Uczniowie byli zachwyceni. Tyle, że obiekcje mieli rodzice. Mój wygląd nie przeszkadzał dyrektorce, ale poprosiła żeby jednak go zmienić ze względu na rodziców. Zrobiłam to, by nie robić zamieszania. Chociaż boli mnie, że ciągle wygląd jest istotniejszy niż kompetencje – mówi Weronika Wojciechowska.

Z kolei Iwona, przedszkolanka z Gdyni, zrobiła sobie niewielki tatuaż na ramieniu – kolorowego motylka. Jej przełożona, delikatnie mówiąc , nie była zachwycona. Chociaż nie pojawiły się uwagi od rodziców ani dzieci, szefowa nakazała jej ukryć rysunek.

- Po prostu naklejam plaster lub noszę długi rękaw. Dyrektorka w dość obcesowy sposób powiedziała mi, że nie życzy sobie takich ozdób pod jej kierownictwem i że to jest przedszkole a nie dyskoteka. Dała mi do zrozumienia, że mogę się pożegnać z pracą, jeśli nie zakryję malunku – opowiada Iwona, prosi o anonimowość.

W niektórych korporacjach obowiązują uregulowania dotyczące ubioru podwładnych. Obostrzenia w tym zakresie dotyczą przede wszystkim pracowników odpowiedzialnych za kontakty z klientami. Uniformy są powszechne wśród personelu linii lotniczych, ale też w bankach. Na przykład w 2011 r. w PKO BP określono, że kobiety muszą nosić rajstopy w cielistym kolorze. Dopuszczalne kolory kostiumu (żakiet plus spódnica)
to grafitowy, granatowy i odcienie szarości. W lecie - jasnoszary. Obowiązywać miały buty na obcasie nie wyższym niż 8 centymetrów. Pracownicy nie mogli eksponować rysunków na skórze i piercingu. Mężczyźni nie mogli mieć zbyt obfitego zarostu. Czy podobne instrukcje obowiązują w szkołach?

- Nie ma w tej kwestii uregulowań, ale zarówno dyrektorzy jak nauczyciele są raczej stonowani – tłumaczy Marek Pleśniar, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

Co jeśli nauczyciel jednak gustuje w ekstrawaganckich strojach i nie zamierza ubierać się w sposób stonowany? Czy dyrektor może nauczyciela ukarać? Zwolnić go lub wlepić naganę?

- To dość płynne zagadnienie. Nagany raczej nie zdarzają się za to. Przeważnie rozwiązuje się takie sprawy w rozmowach. Mamy bardzo enigmatyczny przepis art. 75 ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r. - Karta Nauczyciela. Chodzi o „naruszenie godności zawodu”. Jest to zapis bardzo niejednoznaczny i raczej niewłaściwy ubiór trudno tu dopasować – dodaje Pleśniar.

Jedyna norma – zdrowy rozsądek

Czy normy w wyglądzie pedagogów w miarę upływu czasu łagodnieją? I od czego to zależy – od typu szkoły, od jej tradycji, renomy? Komentuje Monika Biblis, dyrektor Gdańskiego Liceum Autonomicznego.

Stereotyp polskiego nauczyciela, noszącego na co dzień rozciągnięty bury sweter lub garsonkę w nieokreślonym kolorze, dawno się zdezaktualizował. Nie oznacza to jednak, że dziś nauczyciele są najlepiej ubierającą się grupą społeczną w naszym kraju. Trudno wydawać takie wyroki względem jakiejkolwiek grupy zawodowej.

Zasady obowiązujące wcześniej w szkołach, niedopuszczające fryzur w krzykliwych kolorach, tatuaży czy kolczyków w nosach, w miarę upływu czasu również złagodniały. Nauczyciele aktywni zawodowo dziś to już w większości przedstawiciele pokolenia, dla którego zielony kolor włosów nie jest aż tak zdumiewający.

Odpowiadając na pytanie dotyczące norm czy, o zgrozo, przepisów narzucających dobór ubioru, myślę, że jedyną obowiązującą normą powinien być zdrowy rozsądek. Sama jestem zwolenniczką swobody w kompletowaniu i zestawianiu codziennej garderoby, ale i dostosowywania jej do sytuacji i okoliczności. Nauczyciele w naszym liceum to grupa ludzi stosownie i dobrze ubranych, ale również wyrażających strojem swój charakter i oryginalność. Sposób, w jaki się ubieramy, nie powinien być, i na szczęście nie jest, kryterium przy ocenianiu naszej pracy przez uczniów. Jeżeli nauczyciel jest znakomitym pedagogiem inspirującym uczniów do poznawania świata, motywującym ich do wytężonej pracy, to nawet czerwony kolor jego włosów staje się sprawą drugorzędną. Ważne jest, żeby nie tylko fryzura budziła zainteresowanie uczniów podczas prowadzonych przez niego zajęć.

AK/TK/WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)