Tusk: zyskaliśmy 60 mld zł
Premier Donald Tusk za sukces rządu uznał kompromis osiągnięty na szczycie UE w Brukseli w sprawie
pakietu klimatyczno-energetycznego. Przekonywał, że oznacza on dla
Polski 60 mld zł w latach 2013-2020 oraz szansę na modernizację
energetyki.
12.12.2008 | aktual.: 12.12.2008 18:00
_ Dostaliśmy wielką, powtarzam - wielką, mierzoną w dziesiątkach miliardów złotych szansę na modernizację naszej energetyki. Tak aby w roku 2020 Polska miała tak nowoczesną energetykę, że będziemy w stanie sprostać tym najtrudniejszym wyzwaniom pakietu _ - oświadczył premier.
Z taką oceną zgodził się występujący na wspólnej z premierem konferencji prasowej prezydent Lech Kaczyński. _ W ramach tych możliwości, które realnie są (...), zostało uzyskane bardzo dużo _ - powiedział.
Prezydent skoncentrował się na Traktacie z Lizbony, którego przyszłość była drugim ważnym tematem szczytu. Zadeklarował, że "natychmiast" podpisze dokument, kiedy przyjmie go Irlandia - po przyszłorocznej powtórce referendum.
Tusk powiedział, że 60 mld zł to szacunki "tego, co dostaniemy i czego nie będziemy musieli wydać".
Rządowi eksperci obliczyli, że tyle maksymalnie będą warte dodatkowe prawa do emisji CO2 dla Polski. Chodzi o uprawnienia, jakimi w ramach "solidarności" podzielą się bogatsze kraje Zachodu. Będzie to 12 proc. ogólnej puli uprawnień, przyznane dodatkowo Polsce i innym biedniejszym członkom UE w Europie Środkowo-Wschodniej: na podstawie PKB i w ramach rekompensaty za dotychczasowe redukcje emisji gazów cieplarnianych.
Szacunki opierają się na założeniu, że uprawnienia do emisji CO2 będą kosztować 39 euro za tonę. Ma to rocznie przynieść Polsce, w najlepszym z możliwych wariantów, dodatkowe 1,85 mld euro. Zasilą one budżet państwa ponad to, co dostanie on ze sprzedaży uprawnień CO2, które i tak przypadną Polsce z racji jej emisji.
Rządowi eksperci przyznają jednak, że trudno ocenić wpływy ze sprzedaży uprawnień, bo nie wiadomo, jaki będzie ich kurs, jak silna będzie złotówka, ani jaka będzie pula uprawnień przeznaczonych na sprzedaż - zważywszy, że Niemcy i Włochy wywalczyły wiele bezpłatnych uprawnień dla swoich przemysłów. Ostatecznie nie zyskał akceptacji forsowany przez Polskę mechanizm ograniczający wahania cen emisji.
Tusk powiedział, że zwiększenie mechanizmu solidarności, wstępnie proponowanego przez KE na poziomie 10 proc., to zasługa koalicji dziewięciu państw, w której skład wchodziły kraje Grupy Wyszehradzkiej, państwa bałtyckie oraz Bułgaria i Rumunia. Ocenił, że koalicja "dobrze zdała lekcję solidarności i współpracy".
Drugi wywalczony przez Polskę zapis przewiduje, że w latach 2012-2019 polskie elektrownie będą mogły dostawać za darmo nawet 70 proc. uprawnień do emisji. Dopiero w 2020 r. obowiązywałby zakup 100 proc. W dyrektywie nie będzie kalendarza stopniowego dochodzenia do tego celu. Francuskie przewodnictwo zgodziło się na długo forsowany przez Polskę system przyznawania kwot, tzw. benchmarking, faworyzujący najlepsze technologie i zachęcający do modernizacji.
Zgodnie z porozumieniem, prawa do bezpłatnych emisji będą miały tylko elektrownie już istniejące, albo takie, których "proces inwestycyjny już fizycznie się rozpoczął". To oznacza, że okres przejściowy nie obejmie nowo budowanych instalacji, o co zabiegała Polska. Przeciwne były Niemcy, obawiające się, że ich koncerny energetyczne będą wolały inwestować w Polsce, by korzystać z bezpłatnych praw do emisji.
Wg rządowych szacunków, na początku nowego systemu w 2013 r. polska gospodarka zaoszczędzi na bezpłatnych emisjach dla elektrowni 14 mld złotych. A spełnienie polskich postulatów zapobiegnie drastycznym podwyżkom cen prądu.
_ W tej wersji ceny energii nie będą rosły tak, jak mogłyby rosnąć _ - ocenił premier. Jego zdaniem, po porozumieniu na szczycie "mamy dodatkowy argument" w rozmowach z elektrowniami. _ Powiemy im: zobaczcie, o ile więcej darmowych emisji dostaliście dzięki negocjacjom, a więc nie szalejcie z cenami, bo i tak nie pozwolimy i przytrzymamy je na poziomie do zniesienia dla ludzi _ - powiedział.
Tusk podkreślił, że poprawki wywalczone przez Polskę i jej zaangażowanie w negocjacjach pokazały, że "Polska stała się architektem pakietu klimatyczno-energetycznego". On i reszta delegacji brawami podziękowali negocjatorom: szefowi UKIE Mikołajowi Dowgielewiczowi, jego zastępcy Piotrowi Serafinowi oraz wiceministrowi gospodarki Marcinowi Korolcowi.
Zdaniem premiera, kompromis nie byłby możliwy, gdyby nie prezydent Francji Nicolas Sarkozy. _ Jego postawa, gotowość do zrozumienia, na czym polega problem państw innych niż Francja czy państwa skandynawskie, okazały się jednym z kluczy do osiągnięcia sukcesu _ - powiedział Tusk. Odrzucił sugestie, że zawarł przy okazji porozumienie o francuskim udziale w budowie przyszłej elektrowni atomowej w Polsce.
Był też zadowolony ze współpracy na szczycie z prezydentem Kaczyńskim. _ Każdy z nas miał tutaj swoje zadanie do wykonania _ - powiedział.
Prezydent poinformował, że nie zamierza skorzystać ze swoich konstytucyjnych uprawnień, by przed złożeniem swojego podpisu skierować Traktat Lizboński do Trybunału Konstytucyjnego.
_ Nie mam najmniejszych wątpliwości, że polski Trybunał Konstytucyjny uznałby Traktat Lizboński _ - tłumaczył. Po raz kolejny potwierdził, że Polska nie zamierza być przeszkodą w ratyfikacji traktatu, co oznacza, że "Polska nie będzie tym krajem, który w ostateczności powie +nie+ nawet jeżeli Irlandia powie +tak+. Jeżeli Irlandia powie +tak+, to Traktat zostanie natychmiast podpisanym".
W ocenie prezydenta, dzięki specjalnym gwarancjom prawnym przyznanym na szczycie Irlandii "stworzono warunki, które zwiększają szanse na sukces w przyszłorocznym referendum irlandzkim". Protestował jednak przeciwko wywieraniu presji na Irlandię, zauważając, że w tej sprawie "jest istotna różnica zdań" między nim i Sarkozym. Zdaniem Kaczyńskiego, na szczycie uczyniono "olbrzymi krok" ku temu, aby jesienią 2009 r. Traktat Lizboński wszedł w życie.
Michał Kot