Umowy śmieciowe jednak korzystne?
Podczas gdy rządzący biorą się za umowy śmieciowe, pracodawcy ostrzegają przed nadmiernym pośpiechem i argumentują ich pozytywny wpływ na kształt rynku pracy
24.01.2014 | aktual.: 24.01.2014 16:25
. Z przeprowadzonego przez Rzetelną Firmę badania wynika, że aż 70 proc. badanych wykorzystywało umowy cywilno-prawne do regulowania zatrudnienia w swoich firmach.
– Trzeba pamiętać, że umowa zlecenie często jest wybierana niekoniecznie ze względu na brak składek, ale przede wszystkim ze względu na elastyczność w kształtowaniu polityki zatrudnienia, jaką ona umożliwia – mówi Waldemar Sokołowski, prezes Rzetelnej Firmy, instytucji zajmującej się promowaniem etyki w biznesie.
Zdaniem przedstawicieli tej instytucji część firm może mieć duże problemy, aby poradzić sobie ze zwiększonymi kosztami pracy, które staną się dla nich codziennością po likwidacji umów zleceń czy o dzieło. Może to spowodować zahamowanie rozwoju polskiej przedsiębiorczości. – Pamiętajmy, że to pracodawcy tworzą miejsca pracy, szczególnie ci z sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Wprowadzanie nieprzemyślanych rozwiązań, wpływających negatywnie na funkcjonowanie firmy, może doprowadzić do zwiększenia bezrobocia, a nie jego spadku oraz co więcej, do rozrostu szarej strefy. Proponowane rozwiązania mogą przyczynić się także do zamykania dobrze rokujących przedsiębiorstw, które nie będą w stanie sprostać wyższemu poziomowi kosztów – dodaje Waldemar Sokołowski.
W podobnym tonie wypowiadają się także Pracodawcy PR, którzy wskazują możliwe zagrożenia wynikające z planów rządu:
- Może być to dość ryzykowne posunięcie (chodzi o składkowanie wszystkich umów – przypomina redakcja). Plany rządu mogą bowiem doprowadzić do wzrostu bezrobocia, w szczególności wśród osób młodych, oraz wzrostu pozapłacowych kosztów pracy, a w konsekwencji do obniżenia wynagrodzeń netto – czytamy w oficjalnym komunikacje organizacji.
Pracodawcy: nie działajmy pochopnie
Organizacje pracodawców przestrzegają, że zbyt szybkie decyzje mogą obrócić się przeciwko rządzącym i przynieść odwrotne skutki o zamierzonych.
- Wszelkie zmiany dotyczące umów zleceń czy umów o dzieło powinny być dobrze przemyślane i poparte dogłębną analizą. Nie mogą mieć wyłącznie celu fiskalnego – mówią Pracodawcy RP.
Z kolei konfederacja Lewiatan jest zdecydowanie przeciwna składkowaniu umów o dzieło, gdyż jej zdaniem „nie przystaje ona do systemu ubezpieczeń społecznych”.
- Między stronami umowy o dzieło nie występuje jakikolwiek stosunek zależności lub podporządkowania. Umowa o dzieło jest umową rezultatu, co oznacza, że zlecający może jej nie przyjąć, wykonawca może odstąpić od jej wykonania, może więc nie dojść do zapłaty. Książka czy program komputerowy mogą być pisane przez lata. Nie można również ustalić czasu wykonania dzieła, jak również miejsca jego wykonania. Są to więc zupełnie inne warunki niż w przypadku umowy o pracę czy umowy zlecenia, które są umowami starannego działania – komentuje Jeremi Mordasiewicz, doradca zarządu PKPP Lewiatan.
Dodaje on także, że obciążenie tych umów składkami doprowadzi do tego, że pracujące w oparciu o nie osoby będą zarabiać mniej:
- Obciążenie umów o dzieło składkami na ubezpieczenia społeczne spowoduje, że wzrośnie ich koszt. Oznacza to wyższe ceny dla zamawiających i niższe dochody netto dla wykonawców – podkreśla Mordasiewicz w oficjalnym komentarzu Lewiatana dotyczącym planowanych zmian na rynku pracy.
Stracą młodzi pracownicy?
Eksperci przypominają także, że dzięki umowom o dzieło wielu młodych ludzi znalazło swoją pierwszą pracę, a niektóre firmy utworzyły tym samym więcej miejsc pracy, niż gdyby oferowały pracownikom etaty. To właśnie oni mogą być najbardziej poszkodowani po wejściu zapowiadanych reform w życie. Część z nich stanie przed niezwykle ciężkim wyborem: praca na czarno lub bezrobocie.
– W mojej ocenie na oskładkowaniu umów stracą najbardziej osoby, które wchodzą dopiero na rynek pracy, bez doświadczenia. Naturalnie studenci w dalszym ciągu będą zatrudniani, ale prawdopodobnie, z powodu podniesionych kosztów pracy, będą otrzymywali mniejsze wynagrodzenie, niż miało to miejsce do tej pory. Firmy oferujące im pracę muszą bowiem zmieścić się w rozsądnych kosztach – mówi Waldemar Sokołowski.
Obawy eksperta potwierdzają także opinie samych zainteresowanych, młodych pracowników, którzy boją się, że utrudni to im poszukiwania pracy.
- Jako osoba, która dopiero co skończyła studia, mogę się obawiać tego, że nie polepszy to sytuacji na rynku pracy. Chociaż wiadomo, że bardziej zależy mi na pracy na umową o pracę niż jakiejś śmieciówce – tak jedna z zapytanych młodych osób skomentowała zaproponowane przez premiera rozwiązania.
Zachęta i zmniejszenie kosztów pracy zamiast zakazów
Zaproponowane przez rząd rozwiązania nie pokrywają się do końca z pożądanymi przez firmy zmianami na rynku pracy. Zdaniem przedsiębiorców, klucz do sukcesu leży w odpowiedniej polityce rządzących, którzy powinien zachęcać do zatrudniania na etatu i czynić je bardziej atrakcyjnym od innych dostępnych rozwiązań na rynku pracy.
– Celem rządu powinno być uatrakcyjnienie formy umowy o pracę. Gdyby więc np. prawo pracy było bardziej przyjazne dla przedsiębiorców, to z pewnością ograniczyłoby to zjawisko tzw. umów śmieciowych – zaznacza Waldemar Sokołowski.
Aktualnie niemal co trzeci badany przez Rzetelną Firmę pracodawca mówi, że od zatrudniania na etat powstrzymują go właśnie wysokie koszty związane z zastosowaniem takiego rozwiązania. Jednocześnie pracodawcy zaznaczają, że są gotowi przyjąć nowych pracowników, ale chcieliby w zamian otrzymać pewne wsparcie ze strony rządu.
Źródło: Zapotrzebowanie na rynku pracy, badanie Rzetelnej Firmy przeprowadzone na 500 przedsiębiorcach zrzeszonych w programie Rzetelna Firma, październik 2013
Tutaj premier po części wychodzi naprzeciw oczekiwaniom pracodawców. Zapowiedział bowiem, że szanse na otrzymanie zamówień publicznych będą miały przede wszystkim te firmy, które praktykują stosowanie „godnych umów” dla swoich pracowników. Ma się to przyczynić do wzrostu popularności zatrudnienia etatowego.
Polityka wygrywa z gospodarką?
Decyzja premiera o rozwiązaniu problemu umów śmieciowym padła na początku roku, w którym rozpoczyna się maraton wyborczy. W ciągu niecałych dwóch lat Polacy pójdą aż czterokrotnie do urn i wybierać będą m.in. władze centralne i samorządowe. Dlatego też pojawiają się opinie, że Donaldem Tuskiem kierują, przynajmniej po części, przesłanki polityczne, a nie chęć rozwiązania problemów rynku pracy.
Wszak jeszcze niedawno pozytywnie wypowiadał się o elastycznych formach zatrudnienia, zwłaszcza w kontekście ich roli w walce z bezrobociem w dobie kryzysu. – Moim zdaniem jest to typowa zagrywka polityczna. Jak się okazuje, popularność rządu niestety się nie zwiększa. Wobec tego premier szuka rozwiązań, które mogą poprawić sondaże, nie zwracając uwagi, że niektóre z nich są populistyczne – mówi Waldemar Sokołowski.
Rząd przystąpił jednak do pracy. Pierwszym krokiem ma być oskładkowanie wszystkich umów zleceń. Dodatkowo trwają już prace nad projektem dotyczącym wprowadzenia umów projektowych jako nowej formy zatrudnienia. Konsultacje społeczne dotyczące tego projektu mają ruszyć już w lutym.
KK,MAM,WP.PL