Umowy śmieciowe: zło czy konieczność

Ograniczają bezrobocie, ale zarazem zatrudnionych na ich podstawie skazują na brak poczucia bezpieczeństwa. Dotyczą przede wszystkim ludzi młodych, jednak coraz częściej są proponowane pracownikom z dłuższym stażem. Zdaniem socjologów źle wpływają na kondycję społeczeństwa. Według pracodawców powinny być jednak przyjmowane z wdzięcznością, bo alternatywą dla nich jest często brak pracy

Umowy śmieciowe: zło czy konieczność
Źródło zdjęć: © © Gajus - Fotolia.com

31.01.2014 | aktual.: 31.01.2014 14:01

Ograniczają bezrobocie, ale zarazem zatrudnionych na ich podstawie skazują na brak poczucia bezpieczeństwa. Dotyczą przede wszystkim ludzi młodych, jednak coraz częściej są proponowane pracownikom z dłuższym stażem. Zdaniem socjologów źle wpływają na kondycję społeczeństwa. Według pracodawców powinny być jednak przyjmowane z wdzięcznością, bo alternatywą dla nich jest często brak pracy.

Nie tylko składki

Umowy cywilnoprawne nie zapewniają pracownikom szeregu gwarancji, które dają umowy o pracę. Takich jak wymieniane na ogół w pierwszej kolejności składki na ubezpieczenie. Nie o same składki jednak chodzi. Gwarancji, z których korzystają zatrudnieni na etatach, jest więcej. Wśród nich – m.in. prawo do okresu wypowiedzenia, prawo do urlopu wypoczynkowego, ekstra stawka za nadgodziny, regulacja czasu pracy. Także prawo do płatnego zwolnienia w przypadku choroby.

To nie wszystko. Choćby kwestia kredytu – pracownik z umową cywilnoprawną częściej będzie miał kłopoty z jego otrzymaniem. Jego wynagrodzenie nie jest też chronione przed komornikiem, który zatrudnionemu na umowę o pracę może zająć 50 proc. pensji. Nie jest też chroniony w żaden sposób przed złymi warunkami pracy, o które ma prawo się upomnieć osoba zatrudniona na etacie.

Te różnice sprawiają, że pracownika na umowie o pracę od kolegi na śmieciówce, pracującego często przy sąsiednim stanowisku, dzieli socjalna i psychologiczna przepaść.

Pracodawcom też nie w smak

Ale zasady obowiązujące przy umowach cywilnoprawnych mogą działać również na niekorzyść pracodawców. – W moim lokalu sto procent załogi to osoby zatrudniane na zlecenie. Pomijam już fakt, że rotacja jest duża, że bardzo często ludzie odchodzą, informując mnie o tym dosłownie z dnia na dzień – opowiada anonimowo gastronomik z Trójmiasta. – Ale zdarza się i tak, że ktoś po prostu nie zjawia się bez uprzedzenia. Przy większej liczbie klientów, choćby w weekendy, to poważny kłopot. Ale niestety, na zatrudnianie osób na etacie mnie nie stać. I to się nie zmieni.

- Oczywiście, umowy cywilne nie dają szeregu gwarancji pracownikom, i nie dają ich również pracodawcom – przyznaje ekspert PKPP Lewiatan, dr Grażyna Spytek-Bandurska. – Ci ostatni nie mogą mieć pewności, że osoba zatrudniona na taką umowę przyjdzie do pracy, gdyż nie wiążą jej obowiązki pracownicze. Dlatego można sądzić, iż wielu pracodawców, po obniżeniu pozapłacowych kosztów pracy i poszerzeniu swobody obu stron przy ustalaniu warunków zatrudnienia, mogłoby rozważyć odstąpienie od umów cywilnych. Zatrudnienie pracownika na podstawie umowy o pracę po pewnych zmianach w przepisach opłacałoby im się bardziej.

Niefortunne słowo na „ś”

Eksperci zwracają też niejednokrotnie uwagę, że istotę problemu tzw. umów śmieciowych wypacza ich nazwa. Dla wielu osób nie są one przecież żadnymi mało wartymi śmieciówkami. Przeciwnie, ta forma zatrudnienia im odpowiada. – W dużym stopniu zależy to od branży, ilości zleceń, rodzaju pracy – zauważa właścicielka niewielkiej firmy Katarzyna Zabierska. – Przed założeniem firmy przez kilka lat utrzymywałam się ze zleceń. Stało się tak z konieczności, ale okazało się, że daję sobie jakoś radę. Ubezpieczałam się sama. Do zalet tej sytuacji zaliczam choćby fakt, że mogłam dowolnie gospodarować czasem. – Przyznaje jednak, że to opcja raczej dla osób operatywnych, potrafiących znaleźć dobrze płatne zlecenia i zorganizować sobie zajęcie umożliwiające utrzymanie. – Dla nich umowa o dzieło nie musi być czymś niepożądanym, gorszym – podsumowuje.

- Nazywanie umów cywilnoprawnych śmieciowymi jest niewłaściwe choćby z tego względu, że część pracowników chce mieć takie formy zatrudnienia. Środowiska twórców, artystów, konsultantów, wykonujących wolne zawody nie kwestionują tej formy współpracy – komentuje dr Spytek-Bandurska. – Co innego w zakładach produkcyjnych, gdzie właściwą formą zatrudnienia jest najczęściej umowa o pracę, a stosowanie umów cywilnych jest nadużywane.

Co z tymi umowami?

Zdaniem eksperta, przy planowaniu komentowanych obecnie zmian w przepisach należałoby raczej skupić się na walce z patologiami, a nie z całym systemem. Kłaść większy nacisk na kontrolę, nie zaś sięgać po kolejne zmiany w prawie. To prawda: praktyka rynku pracy wytworzyła sytuację, w której nadużycia dotykają coraz większej liczby osób. W dodatku ich liczba jest trudna do określenia – w zależności od tego, kto i jak liczy, mówi się o 1, 3, a nawet 5 mln osób zatrudnionych na umowy śmieciowe.

– Nie byłoby jednak właściwe likwidowanie umów cywilnoprawnych. Rynek pracy jest zróżnicowany i one po prostu są potrzebne. Umowy zawartej na wykonanie konkretnego dzieła nie zastąpi umowa o pracę. Proponując zbyt daleko idące zmiany, wiele można popsuć, zamiast naprawić. Poprawiając sytuację jednych, pogorszyć ją w przypadku innych – podkreśla dr Spytek-Bandurska.

TK,JK,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)