Unia chce zakazać wielowiekowej tradycji
Unia Europejska rozważa całkowite zakazanie sprzedaży tabaki. Jej zażywanie to wielowiekowa tradycja i rytuał na Kaszubach. Wciągany nosem tytoń popularny jest także na Śląsku. Sami zainteresowani w taką głupotę Unii na razie nie wierzą.
12.07.2012 | aktual.: 12.07.2012 16:10
Komisja Europejska pracuje nad nowelizacją tzw. dyrektywy tytoniowej. Określa ona jakie produkty tytoniowe można sprzedawać i jak można to robić. Prace trwają już od kilku lat. Dziś coraz bliżej wejścia uchwalenia projektu.
Najgłośniejszą kwestią rozważaną w ramach dyrektywy tytoniowej jest ujednolicenie opakowań papierosów - niezależnie od marki wszystkie wyglądałyby jednakowo i miały identyczne ostrzeżenia, np. w postaci zdjęć odstraszających od palenia tytoniu. Zmian ma być jednak więcej.
Niepalne, znaczy zabronione
Według najnowszego dokumentu z kwietnia tego roku, jednym z pomysłów jest całkowity zakaz sprzedaży tabaki.
- Pomysł pojawił się na kolejnym etapie prac nad nowelizacją dyrektywy. W jednej z opinii sugeruje się rozszerzenie już funkcjonującego zakazu sprzedaży snusu na wszystkie rodzaje tytoniu bezdymnego. Jakby nie patrzeć w tej definicji jest także tabaka - mówi Grzegorz Byszewski z Pracodawców RP, organizacji, która broni polskiego przemysłu tytoniowego.
- To jest chore. Ta Unia musi się chyba wcześniej rozsypać. To są głupie pomysły głupich ludzi - tak pomysł zakazu sprzedaży tabaki komentuje Marian Skonieczny, właściciel sklepu Cygara i Tytoń oraz jeden z największych importerów tabaki w Polsce.
Jego zdaniem popyt na tabakę rośnie w ostatnim czasie, bo dużo Polaków zobaczyło jak się ją zażywa w Wielkiej Brytanii.
- Część osób kupuje tabakę nawet nie, aby jej używać, ale kolekcjonersko. Dystrybucja idzie na cały kraj, a nie tylko na Kaszuby. Tam dużo więcej osób tabakę wytwarza samodzielnie na własny użytek - dodaje.
Bo właśnie w tym regionie tabaka to nie tylko używka, ale przede wszystkim wielowiekowa tradycja. Organizowane są nawet Mistrzostwa Polski w jej zażywaniu. Nie chodzi w nich o szybkość, ale zachowanie rytuału. Kiedyś wicemistrzostwo zdobył w nich premier Donald Tusk! Podobno to właśnie dzięki jego staraniom w 2000 roku zniesiono zakaz sprzedaży i produkcji tabaki.
- Po wprowadzeniu zakazu na Kaszubach ten zwyczaj odżył. Ze strychów wyciągnięto dawno nieużywane sprzęty do kruszenia tytoniu. Ludzie zaczęli masowo produkować tabakę na swój użytek oraz wytwarzać rogi do tabaki. Stały się one bardzo popularną pamiątką z Kaszub. Zakaz miał więc skutek odwrotny od zamierzonego - tłumaczy prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Łukasz Grzędzicki.
Po raz pierwszy pojawiła się ona w Hiszpanii. Tytoń przywieziony z odkrytej przez Kolumba Ameryki zmielono i podawano jako środek leczniczy. Nawet Marian Skonieczny pamięta jeszcze czasy, gdy lekarze przepisywali go jako lek na migreny. Na Kaszubach tabaka zdobyła popularność, bo była towarem kolonialnym. Bogaci chłopi kupowali go ze statków przypływających do portu w Gdańsku.
Po artykułach w lokalnych mediach o pomysłach Brukseli na zakazanie sprzedaży tabaki informacja szybko obiegła kaszubski internet. Powstały strony sprzeciwiające się zakazowi, a sprawę określono nawet mianem "kaszubskiego ACTA".
- To jednak nie jest tylko nasza tradycja. Zwyczaj jej zażywania opisuje nawet Adam Mickiewicz w "Panu Tadeuszu". Na Kaszubach wytworzył się jednak cały przemysł rękodzielniczy związany z tabaką. Produkuje się tabakiery i słynne rogi - tłumaczy Łukasz Grzędzicki.
Dlatego choć perspektywa wprowadzenia ewentualnego zakazu sprzedaży tabaki wydaje się, to Zrzeszania Kaszubsko-Pomorskie już rozpoczęło walkę o wielowiekową tradycję. W Parlamencie Europejskim tabakę i rożki do jej zażywania rozdaje Jan Kozłowki, były marszałek województwa pomorskiego, a obecnie europoseł. Inny unijny polityk z tego regionu, Jarosław Wałęsa, chce doprecyzowania jakie dokładnie zamiary ma Komisja Europejska.
- Zażywanie tabaki to jeden z najważniejszych kaszubskich zwyczajów. Według danych przemysłu tytoniowego stosuje ją regularnie ponad 100 tysięcy mieszkańców tego regionu. Uwagę należy zwrócić, na fakt, iż zażywanie tabaki jest rytuałem, a nie uzależnieniem. Zarówno tabaka, jaki i tabakiera mają dla Kaszubów wielkie znaczenie symboliczne - napisał w oficjalnym piśmie do Komisji Europejskiej europoseł.
Odpowiedzi na razie nie otrzymał. Kaszubi ciężkich dział jeszcze nie wytoczyli. Nie chcą być bowiem wykorzystani w wojnie lobbingowej toczonej przez branżę tytoniową przeciwko unijnym pomysłom mającym na celu ograniczenie liczby uzależnionych od papierosów. Boją się, że ktoś ich tradycję będzie starał się wykorzystać do własnych interesów. Gdy jednak słyszą, że zażywanie tabaki jest groźne dla zdrowia podobnie jak palenie tytoniu to nie wytrzymują.
- Słyszałem opinie, że tabaka wywołuje bezpłodność. No to ja już nie wiem, co to za badania. Wystarczy spojrzeć gdzie w naszym kraju jest największy przyrost naturalny - obecnie to powiat kartuski, czyli miejsce gdzie pierwiastek kaszubski i tradycja zażywania tabaki jest najsilniejsza - denerwuje się Łukasz Grzędzicki.
I podkreśla, że tabaka to nie uzależnienie, ale rytuał. Gdy Kaszub dorastał, to w prezencie od ojca dostawał tabakierę. Nie nosi jej cały czas przy sobie, ale używa jedynie w trakcie spotkań towarzyskich czy świąt. A teraz ktoś kilka tysięcy kilometrów od Kaszub chce w tę tradycję wejść ze swoimi prawnymi, unijnymi dyrektywami...