VAT w dół, a ceny w górę. Czytelnik pokazał paragon za pieczywo
1 lutego weszła w życie tarcza antyinflacyjna 2.0, za pomocą której rząd chce przyhamować szalejącą drożyznę. Jednym z jej elementów jest obniżka VAT-u do zera na te produkty spożywcze, które dotychczas były objęte 5-procentową stawką. Wśród nich jest między innymi pieczywo. Jeszcze zanim zmiany weszły w życie, eksperci ostrzegali, że wcale nie musi to oznaczać obniżek cen na półkach. Przykład naszego czytelnika pokazuje, że tak właśnie się stało.
03.02.2022 | aktual.: 03.02.2022 15:10
Według Głównego Urzędu Statystycznego inflacja w grudniu wyniosła aż 8,6 proc. Żeby ją przyhamować, rząd od lutego wprowadził tarczę 2.0, która zakłada obniżkę podatku VAT na paliwa z 23 do 8 proc., obniżkę z 5 do 0 proc. VAT na podstawowe produkty żywnościowe, obniżenie VAT-u na gaz z 8 do 0 proc., na ciepło do 5 proc., a na nawozy do zera.
Według zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego dzięki obniżce VAT-u na żywność miesięcznie w portfelu każdej rodziny zostanie 45 złotych. Gdy ogłaszał założenia "tarczy", premier zaapelował do sklepów o odpowiednie obniżenie cen artykułów, adekwatne do tego, ile same zaoszczędzą dzięki zerowej stawce podatku.
- Zarówno rząd, jak i my jasno komunikujemy, że od 1 lutego będziemy obniżać VAT. Nie oznacza to jednak, że produkty będą mogły mieć obniżoną cenę – przestrzegała pod koniec stycznia w programie "Money. To się liczy" Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
– Pamiętajmy, że mamy wzrost kosztów, nie tylko operacyjnych. Mamy wzrost cen gazu, prądu, surowców na rynkach globalnych, zakłócenia w łańcuchu dostaw. Widać to po stronie dostawców i producentów, którzy już dzisiaj przynoszą nam nowe cenniki i zwracają uwagę na rosnące koszty. Do tego absencje pracowników, presja płacowa, to wszystko powoduje, że ceny produktów idą w górę. Trudno od handlu wymagać w takiej sytuacji obniżki cen – tłumaczyła.
Kiedy 1 lutego weszła w życie tarcza 2.0, duże sieci sklepów rzeczywiście obniżyły ceny. Nie zawsze odbyło się to jednak w do końca jasny sposób, bo na przykład Biedronka tydzień wcześniej ceny podniosła (choć tłumaczyła, że wynika to z niezależnych od niej podwyżek cen energii i transportu, a zbieżność terminów z momentem obniżki VAT jest przypadkowa).
Tyle jeśli chodzi o duże sieci. Jednak małe sklepy, które nie są w stanie wynegocjować takich samych kontraktów z dostawcami jak giganci, nie zawsze mogą sobie pozwolić na obniżenie cen, skoro same za wszystko muszą płacić więcej (rosną choćby koszty gazu i prądu).
Nasz czytelnik z Poznania wysłał nam za pośrednictwem platformy dziejesie.wp.pl zdjęcia trzech paragonów za zakupy w tym samym sklepie. Kupował pieczywo, czyli produkt objęty obniżką VAT-u. Paragony są z początku stycznia tego roku, z końca stycznia i z początku lutego, czyli już po wejściu w życie zerowego VAT-u na część produktów spożywczych. Na każdym paragonie powtarzają się dwa produkty: chleb z kodem 7236 i bułki z kodem 1515. Jak się okazuje, zamiast spaść, ceny w ciągu ostatniego miesiąca poszły w górę.
Za chleb trzeba było w styczniu płacić 4,99 zł, a w lutym już 5,59 zł. Z kolei bułki podrożały z 1,29 zł do aż 2,39 zł. W przypadku tego sklepu sprawdziły się więc wcześniejsze ostrzeżenia Renaty Juszkiewicz, że obniżka VAT-u nie musi automatycznie oznaczać tańszych produktów.
Rosnące koszty windują ceny
Tym bardziej, że sama produkcja pieczywa bardzo zdrożała. Jeśli rząd nie wesprze małych piekarni, to gigantyczne podwyżki cen prądu, gazu i mąki doprowadzą te firmy do upadku - ostrzegała niedawno Północna Izba Gospodarcza w Szczecinie.
Piekarze dostają ostatnio gigantyczne podwyżki rachunków za gaz. Do tego dochodzą dynamicznie rosnące ceny mąki, innych surowców i mediów. Wkrótce możemy mieć do czynienia z drastycznym i gwałtownym wzrostem cen podstawowych produktów spożywczych - alarmowała Izba.
– Chleb nie może kosztować 12 złotych, a to bardzo realna wizja. Jestem wstrząśnięta relacjami piekarzy, którzy mówią, że będą płacić za prąd zamiast 10 tysięcy złotych miesięcznie 35 tysięcy. To po prostu rozbój w biały dzień. Nie ma szansy, żeby jakakolwiek mała firma poradziła sobie z takim wzrostem kosztów – mówiła Hanna Mojsiuk, prezes Izby.