W jakim stopniu finansowanie zwrotne zastąpi granty?

Kryzys finansów publicznych zmusza kraje darczyńców, choć też i głównych konsumentów środków unijnych, do poszukiwania efektywniejszych metod finansowania rozwoju. Jeszcze przed 2007 r., czyli długo przed kryzysem, w brukselskich gabinetach stwierdzono, że zastosowanie inżynierii finansowej pozwoli przyciągnąć dodatkowy kapitał do środków strukturalnych, a także umożliwi stosowanie mnożnika.

W jakim stopniu finansowanie zwrotne zastąpi granty?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

29.04.2011 15:34

Bo przecież przykładowe jedno euro w systemie poręczeń może być użyte do udzielenia czterech i więcej kredytów bankowych. Dostrzeżono, iż zwrotność środków niesie za sobą większą dyscyplinę finansową i będzie się wiązać z większą dbałością o środki europejskie.

W konsekwencji zmniejszy się potrzeba kontroli i nadzoru, co z kolei obniży koszt funkcjonowania samych instrumentów. Następnym atutem zastosowania inżynierii to sumowanie know-how różnych partnerów (samorząd – bank – inwestor prywatny), co z kolei powinno zaowocować lepszą jakością projektów. Reasumując, na poziomie instytucji unijnych stwierdzono, że interwencja środków unijnych może być zdecydowanie efektywniejsza, jeśli chodzi o jej wpływ na gospodarkę, jeśli zastąpimy granty środkami zwrotnymi. Obszary, w których wspomniana poprawa efektywności miała mieć miejsce, to przede wszystkim bezpośrednie inwestycje w przedsiębiorstwach oraz infrastruktura miejska. Dokładniej mówiąc: wsparcie dla MŚP, rewitalizacja i inwestycje na obszarach miejskich, transport publiczny, efektywność energetyczna w budynkach mieszkalnych. Tak narodziły się JESSICA i JEREMIE.

Wnioski po Forum Kohezyjnym

Dziś coraz wyraźniej widać, że te nowe instrumenty są traktowane przez europejskich decydentów jako pilotaż, który mocno wpłynie na kształt polityki spójności na lata 2014 - 2020 i później. Krajom darczyńców czy też płatników netto, jak inaczej się ich nazywa, będzie tym razem znacznie trudniej uzasadnić opinii publicznej kolejny hojny transfer pieniędzy publicznych do gorzej sytuowanych członków Unii Europejskiej. Nasz rząd rozpoczął już starania o powtórzenie dla Polski budżetu z okresu 2007 – 2013. Mówi się, że tylko wtedy będziemy mogli mówić o realnej polityce wyrównywania gospodarczych szans w odniesieniu do bogatej unijnej Piętnastki. Choć warto postawić sobie pytanie, czy do tej grupy „bogatych” możemy ciągle wliczać Irlandię czy Grecję? A za chwilę to samo pytanie może zadać w kontekście Portugalii i Hiszpanii. Konfrontacja „bogaci” – „biedni” wydaje się być w obszarze przyszłej polityki spójności nieunikniona.

Nowe światło na te kwestie rzuciło przeprowadzone ostatnio w Brukseli Piąte Forum Kohezyjne. Jego hasłem przewodnim było „Inwestowanie w przyszłość Europy: strategia rozwoju regionalnego 2020”. Podczas forum zakończone zostały konsultacje publiczne polityk UE opisanych w Piątym Raporcie Kohezyjnym. Jedną z jego konkluzji jest zapowiedź wprowadzenia przejrzystości i większego rozróżnienia w regulacjach prawnych między dwoma systemami dotacyjnym i zwrotnym. Ta kwestia rzeczywiście mocno dała się we znaki regionom i krajom, którym przyszło w pionierski sposób wdrażać inicjatywy Jessica i Jeremie. Bo jaki sens ma utrzymanie wielu obwarowań typowych dla systemu dotacyjnego, jak na przykład pięcioletnia trwałość projektu, konieczność notyfikacji „dużych projektów”, obowiązki związane z promocją projektu czy obszerna sprawozdawczość w przypadku, gdy mamy do czynienia ze spłatą z odsetkami powierzonych środków? Tutaj unijny prawodawca musi nam zaproponować nową formułę, w której dojdzie do znacznego zliberalizowania
zasad w przypadku systemu zwrotnego.

Druga konkluzja wynikająca z Piątego Raportu Kohezyjnego, to koncentracja strumienia środków dla przedsiębiorców w instrumencie inżynierii finansowej (czyli Jeremie II). Dotacje mają pozostać tylko częściowo. Na przykład jeśli finansowany będzie system wsparcia w obszarze innowacyjności lub środowiska. Czyli prawdopodobny scenariusz to zakaz transferu środków do małych i średnich przedsiębiorstw w formie dotacji na szeroko rozumiany rozwój, a jedynie pozostawienie instrumentów ściśle nastawionych na przedsięwzięcia superinnowacyjne i przyjazne środowisku. Jest to jasny sygnał dla naszych przedsiębiorców, którzy będą musieli zmienić sposób postrzegania środków unijnych. Bo oto zamiast dotacji pojawi się szerszy i bardziej dostępny strumień, ale już zwrotnego wsparcia. Jednocześnie pojawi się dużo więcej środków na nowatorskie formy finansowania rozwoju MŚP jak venture capital, mezannine czy aniołowie biznesu.

Z trzeciej konkluzji płynącej z raportu kohezyjnego dowiadujemy się, że czeka nas rozszerzenie zakresu instrumentów inżynierii finansowej na nowe obszary (np. B+R, energetykę, OZE, sieci szerokopasmowe, środowisko). Ponadto, pojawia się też zapowiedź wprowadzenia instrumentów mieszanych, które połączą dotacje z instrumentem zwrotnym poprzez spłatę odsetek pozostawiając do spłaty beneficjentowi tylko pożyczony kapitał. Tutaj pojawia się bardzo ciekawy pomysł na stworzenie tzw. one-stop-shop, czyli kompleksowej obsługi projektu łączącej różne formy finansowania.

Przycięty unijny budżet?

Jak widać, wiele wskazuje na to, że będziemy mieli do czynienia z drastyczną reformą systemu unijnej polityki spójności. Jakie wnioski można wyciągnąć dla naszego kraju? Przede wszystkim nieznana jest kwota, która trafi do podziału między kraje członkowskie w kolejnej perspektywie. Nieznikający póki co kryzys - uderzający także w finanse publiczne najbogatszych krajów Wspólnoty - ewidentnie wskazuje, że globalny budżet polityki spójności może być mocno przycięty. Czy odnawialne, ale za to mniejsze fundusze staną się papierkiem lakmusowym dla wspomnianych cieć? Z pewnością takie zagrożenie jest realne. W tym kontekście w naszym kraju konieczna jest dalsza rozbudowa systemu funduszy pożyczkowych i poręczeniowych, które będą musiały wielokrotnie poszerzyć swoje możliwości funkcjonowania. Jeśli tego nie zrobią, to główny strumień zwrotnego wsparcia dla MŚP może przepłynąć przez banki spółdzielcze i sieciowe. Stajemy jako kraj również przed koniecznością zbudowania systemu wehikułów finansowych, które wezmą na
siebie zwrotne finansowanie dużych inwestycji infrastrukturalnych. Obecnie know-how jakim dysponują wszyscy najważniejsi gracze w trzech głównych obszarach dla przyszłego instrumentu typu JESSICA: publicznym (samorządy), bankowym oraz prywatnym (inwestorzy) jest zdecydowanie za mały. Tym bardziej cenne są doświadczenia województw, które zdecydowały się na wdrażanie inicjatyw Jessica i Jeremie. Co zapewne będzie swoistą premią, którą zgarnie ta grupa polskich województw na starcie nowej perspektywy. Bo tylko ci, którzy rozpoczęli pracę z tymi unijnymi inicjatywami już teraz będą mogli mówić o jako takim przygotowaniu na okres 2014-2020.

Robert Michalski
Zastępca dyrektora Wydziału Zarządzania Regionalnym Programem Operacyjnym w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Zachodniopomorskiego

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)