W Libii powstańcy za nalotami, nie chcą operacji lądowej (synteza)

21.03. Trypolis (PAP) - Libijscy powstańcy podali w poniedziałek, trzeciego dnia operacji koalicji międzynarodowej "Świt Odysei", że choć popierają naloty to sprzeciwiają się...

21.03.2011 | aktual.: 21.03.2011 19:08

21.03. Trypolis (PAP) - Libijscy powstańcy podali w poniedziałek, trzeciego dnia operacji koalicji międzynarodowej "Świt Odysei", że choć popierają naloty to sprzeciwiają się interwencji obcych oddziałów lądowych. Eksperci nie są jednak zgodni, w jakim kierunku pójdzie operacja.

Szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe powiedział w Brukseli, że koordynację operacji ma przejąć NATO. O to samo zaapelował także do sojuszu rząd Włoch. Zdaniem szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego decyzja taka byłaby "logicznym wyborem".

"Jako były minister obrony jestem może bardziej wyczulony niż koledzy na potrzebę jedności dowodzenia. Jeśli są samoloty w powietrzu, okręty na morzu, to muszą wiedzieć, kto je koordynuje. W tej sprawie sojusz ma doświadczenie. Nie chcemy szafować flagą natowską, ale w sensie zdolności do prowadzenia operacji sojusz wydaje się logicznym wyborem. W każdym razie nie będziemy się sprzeciwiać" - powiedział Sikorski na konferencji prasowej na zakończenie posiedzenia szefów dyplomacji państw UE.

Zaznaczył, że Polska nie zaangażuje się wojskowo w operację, ale jest gotowa na udział w unijnej misji humanitarnej z wykorzystaniem zasobów wojskowych. W czasie spotkania w Brukseli ministrowie zgodzili się na rozpoczęcie planowania takiej operacji.

W poniedziałek pierwszą misję w Libii rozpoczęły cztery belgijskie myśliwce F-16. W niedzielę wieczorem po raz pierwszy uczestniczyły w operacji włoskie myśliwce, które wykonały zadanie zniszczenia systemu obrony przeciwrakietowej należącego do libijskiego reżimu.

W ramach drugiej fazy ataków zdalnie naprowadzane rakiety Tomahawk wystrzelił jeden z brytyjskich okrętów podwodnych. W tym samym czasie Stany Zjednoczone oświadczyły, że nie uznają zawieszenia broni ogłoszonego dzień wcześniej przez Libię.

Rzecznik libijskich powstańców podkreślił w poniedziałek, że zdecydowanie sprzeciwiają się oni obecności zagranicznych oddziałów lądowych, ale zachęcają do bombardowania celów Kadafiego. Rzecznik wskazał, że celem rebeliantów jest przejęcie stolicy kraju, Trypolisu, czego chcą dokonać bez pomocy zagranicznych oddziałów lądowych.

Nieco wcześniej agencja Reutera podała, również powołując się na rzecznika sił powstańczych, że wojska Kadafiego ściągają do opanowanej przez rebeliantów Misraty cywilów z pobliskich miast, by wykorzystywać ich jako żywe tarcze.

Według władz Francji, dotychczas nie ma dowodów na to, że w czasie międzynarodowej operacji zostali zabici cywile. Tymczasem brytyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że w nocy z niedzieli na poniedziałek brytyjskie siły powietrzne zrezygnowały z przeprowadzenia jednej z operacji, ponieważ w rejonie obecna była "nieznana liczba cywilów".

Brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague podał, że ataki lotnicze mają poparcie sekretarza generalnego Ligi Arabskiej Amra Musy. Minister zapewnił, że Musa, który w relacji mediów w weekend miał mówić, że Liga "chciała zakazu lotów, a nie bombardowań", w dalszym ciągu popiera rezolucję ONZ i jej wprowadzenie. "Sądzę, że zbyt wiele zrobiono z komentarzami Musy" - wskazał Hague, dodając, że w rozmach z szefami MSZ państw arabskich nie zauważył "osłabienia poparcia dla wprowadzenia rezolucji".

Z kolei rosyjski premier Władimir Putin oświadczył, że rezolucja RB ONZ przypomina "średniowieczne wezwania do wypraw krzyżowych". Putin określił też międzynarodową operację wojskową w Libii jako "wtargnięcie z zewnątrz". W odpowiedzi rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew zaznaczył, że trzeba ostrożnie dobierać słowa przy ocenie wydarzeń w innych krajach.

Eksperci nie są pewni, jak rozwinie się operacja.

Zdaniem amerykańskiego ośrodka badawczego Stratfor, nawet jeśli Kadafi podda się lub zostanie zabity i nie będzie potrzeby lądowej inwazji, by go odsunąć od władzy, to i tak istnieje możliwość wybuchu wojny partyzanckiej. Z kolei specjalizujący się w badaniach nad wartościami i przekonaniami religijnymi brytyjski ośrodek badawczy Ekklesia sądzi, że bombardowania Libii nie wprowadzą w tym kraju demokracji, za to zwiększą cierpienia ludności cywilnej.

Pytany przez PAP płk dr hab. Maciej Marszałek, dziekan Wydziału Bezpieczeństwa Narodowego Akademii Obrony Narodowej w Warszawie, ocenił, że choć w tej chwili państwa koalicji formalnie stoją na stanowisku, że nie będzie interwencji lądowej, "to oświadczenie może jeszcze ulec zmianie" w przyszłości.

Zdaniem belgijskiego dziennika "Le Soir", wysłania wojsk lądowych do Libii nie wykluczył belgijski minister obrony Pieter De Crem. Według gazety świadczą o tym weekendowe deklaracje ministra w mediach. Najbardziej zaskakująca dotyczyła hipotezy wysłania "wojsk lądowych" do Libii. Minister wyjaśnił, że "obecność po operacji" ma zagwarantować, że "ta operacja nie pójdzie na marne". Choć De Crem miał zapewnić, że Belgia nie weźmie udziału w operacji lądowej, to wyraził opinię, że rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1973 nie wyklucza formalnie tej opcji. (PAP)

ksaj/ ro/ jtt/

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)