Walka ze smogiem. Straż miejska może nas skontrolować. Czas się przyzwyczaić
Strażnicy miejscy mogą wejść nam na posesję i sprawdzić, czym palimy w piecu. Choć wielu się to nie podoba, to już posypały się kary za niewpuszczanie strażników do domu.
10.01.2020 | aktual.: 10.01.2020 19:31
Ostatnio do takiej sytuacji doszło w Krakowie. Strażnicy miejscy chcieli sprawdzić, czym mieszkaniec krakowskich Dębnik pali w piecu. Jednak mężczyzna nie wpuścił funkcjonariuszy do domu. Miał żądać dokumentu zezwalającego na przeprowadzenie kontroli. Choć mu go pokazano i tak uznał, że nie wpuści funkcjonariuszy. Finał tej historii jest taki, że mężczyzna odpowie przed sądem.
Jak twierdzi rzecznik krakowskiej straży miejskiej, takie sytuacje zdarzają się jednak sporadycznie. - Od jedenastu lat przeprowadzamy tego typu kontrole i o ile na początku zdarzało się, że mieszkańcy nie chcieli wpuszczać strażników na posesję, to w ostatnich latach takie sytuacje praktycznie się już nie zdarzają – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik krakowskiej straży miejskiej Marek Anioł.
- To jest kwestia świadomości i odpowiedzialności. Smog jest poważnym zagrożeniem dla zdrowia i życia, dlatego trzeba z nim walczyć. A same kontrole są jednym z elementów naszych działań – dodaje.
Kiedy strażnik może wejść
Najwyraźniej jednak nie wszyscy podzielają taką opinię. Wystarczy przejrzeć komentarze pod naszym tekstem na ten temat. "Psem poszczuję!". "Mój adwokat puściłby ich z torbami". To tylko mały wycinek opinii przeciwników wpuszczania strażników miejskich na swój teren. Czy strażnik może, czy nie może wejść na teren? - To zależy od miejscowości - mówi Wirtualnej Polsce Marek Józefiak, prawnik z Greenpeace. - Prawo zezwala prezydentowi bądź burmistrzowi miasta albo wójtowi gminy wydać upoważnienie służbom miejskim do takich kontroli - wskazuje.
Również Marek Anioł wyjaśnia, że strażnicy miejscy działają na podstawie upoważnień wydanych przez prezydenta Krakowa. Są one oparte na przepisach ustawy o ochronie środowiska.
- I tu niejedna osoba będzie zaskoczona. Wiele osób tkwi w mylnym przekonaniu, że palenie w piecu "byle czym" ujdzie im płazem, gdyż strażnik i tak nie będzie mógł wejść do domu i sprawdzić kotłowni bez nakazu rewizji. Nic bardziej mylnego! - mówi Jan Ruszkowski ze Stowarzyszenia Polska Zielona Sieć. - Osoby prowadzące kontrole mają pełne prawo wejść na terem prywatnej posesji, a nawet do domu w celu skontrolowania paleniska. Odmowa lub utrudnianie takiej kontroli - choćby pies biegający po podwórku - może się skończyć bardzo poważnymi konsekwencjami - dodaje.
Rzeczywiście, jeśli weźmiemy pod uwagę, czym może się skończyć niewpuszczenie strażnika, to taniej wychodzi pokazanie mu pieca. - O ile za palenie w piecu nie tym, czym się powinno, czyli niewłaściwym paliwem lub odpadami, grozi mandat karny w wysokości do 500 zł, ewentualnie grzywna sądowa w wysokości 5000 zł, to utrudnianie kontroli jest przestępstwem. Czyli sprawa skończy się w sądzie, który może nałożyć karę nawet 3 lat więzienia (art. 225 Kodeksu karnego) - precyzuje Jan Ruszkowski.
Pierwszy taki wyrok już zapadł. Sąd rejonowy w Krakowie ukarał mężczyznę za palenie w piecu centralnego ogrzewania węglem i drewnem miesiącem ograniczenia wolności i pracami społecznymi.
Warto pamiętać, że strażnicy miejscy mają też wsparcie technologiczne. - Mamy dwa drony. Ale one uzupełniają jedynie nasze działania. Latają w trudno dostępnych miejscach i dokumentują te, które strażnicy powinni sprawdzić – wyjaśnia rzecznik krakowskiej straży miejskiej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl