Warszawska giełda wyjątkowo mocna
Nadzieje na przełamanie niekorzystnego dla niedźwiedzi kierunku ruchu giełdowych indeksów, dziś znów się nie spełniły. Powstrzymanie fali spadkowej to wszystko, na co było stać rynki.
12.02.2010 17:06
Na naszym kontynencie nie sprzyjały zwyżce kiepskie dane, dotyczące gospodarki strefy euro. Z kolei za oceanem i tak już nienajlepszą atmosferę popsuł jeszcze bardziej gorszy niż się spodziewano wskaźnik nastrojów konsumentów. Wrażenie zrobiło też pewnie tempo powstrzymywania ekspansji kredytowej w Chinach, gdzie po raz drugi w krótkim czasie władze zdecydowały się na podniesienie stopy rezerw obowiązkowych banków. W tym otoczeniu indeksy w Warszawie sprawowały się wręcz znakomicie, nie mając sobie równych.
Polska GPW
Po wczorajszym zdecydowanie słabym zachowaniu, dziś warszawskie indeksy postanowiły się zrehabilitować. Mocny strat, w trakcie którego wskaźnik największych spółek zyskiwał 1,4 proc., okazał się jedynie wstępem do poważniejszego ruchu. Już po niecałych dwóch godzinach handlu zwiększył on skalę zwyżki do ponad 2 proc. i zdecydowanie brylował wśród europejskich parkietów, tym razem jako lider wzrostów. Tak, jak wczoraj trudno było doszukać się powodów mizerii na naszym rynku, tak dziś niełatwo wskazać przyczyny nagłej odmiany nastrojów.
Wśród największych firm nieodmiennie prym wiódł KGHM, którego papiery zaczęły notowania od zwyżki o 2,4 proc., by już po godzinie zyskiwać 3,6 proc. Silne były też akcje banków, szczególnie tych największych. Walory Pekao rosły przed południem o prawie 3 proc. a PKO o niemal 3,5 proc. Tuż po publikacji danych o niższym niż się spodziewano wzroście gospodarki strefy euro o zaledwie 0,1 proc. w czwartym kwartale i spadku produkcji przemysłowej w grudniu o 1,7 proc., podczas gdy spodziewano się jej niewielkiego wzrostu, nasze indeksy bardzo wyraźnie zmniejszyły skalę zwyżki. Nadal nasz parkiet był stosunkowo mało wrażliwy na złe wieści i niekorzystne otoczenie innych giełd.
Ostatecznie WIG20 zyskał 2 proc., chyba trochę sztucznie "wyciągnięty" na końcowym fixingu, indeks szerokiego rynku wzrósł o 1,64 proc., mWIG40 zwyżkował o 1,53 proc. a sWIG80 o 0,69 proc. Obroty wyniosły 1,36 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Amerykańskie indeksy poszły jednak w czwartek znacznie w górę, choć początek sesji wcale nie był optymistyczny. S&P500 zyskał prawie 1 proc., przełamując z łatwością poziom 1070 punktów i dochodząc niemal 10 punktów wyżej. Jak to już bywa w zwyczaju, dotknięcie kolejnego okrągłego poziomu sprowokowało do cofnięcia się byków. Po czwartkowej sesji wielkiej zmiany sytuacji nie ma, ale rysuje się coraz wyraźniej coś na kształt korekty niedawnych mocnych zniżek. Sesje spadkowe przeplatają się z byczymi, a te ostatnie są zdecydowanie bardziej dynamiczne. Problem w tym, że na razie za wcześnie na wyciąganie wniosków, co do przyszłości, nawet tej najbliższej. Nawet kontynuacja zwyżki do poziomu 1100 punktów nie będzie niczym nadzwyczajnym. Na giełdach azjatyckich przeważały wzrosty. Niewielkie zniżki miały miejsce jedynie w Hong Kongu i Korei. Nikkei zyskał prawie 1,3 proc., kontynuując już trzeci dzień z rzędu odreagowanie po solidnych spadkach z ubiegłego tygodnia. Po ponad 1 proc. rosły indeksy w Szanghaju.
Indeksy w Paryżu i Frankfurcie zaczęły dzień od zwyżki o 0,9 proc. Po pierwszej godzinie handlu jej skala nieco się zmniejszyła. Londyński FTSE zyskiwał 0,3 proc. Spośród giełd naszego regionu po ponad 1,2 proc. zyskiwały indeksy w Budapeszcie i Pradze i to pomimo opublikowania kiepskich danych dotyczących spadku PKB w obu krajach. W Bukareszcie i Sofii zwyżka sięgała zaledwie 0,2-0,3 proc. Moskiewski RTS zniżkował przed południem o 0,4 proc. i ostatnio nie radzi sobie najlepiej. Po mocnym spadku z poprzedniego tygodnia odreagowanie przychodzi mu z dużym trudem. Publikacja gorszych od oczekiwań danych dotyczących gospodarki strefy euro, nie spowodowała początkowo większej reakcji na głównych parkietach, za wyjątkiem Paryża, gdzie indeks znalazł się na poziomie czwartkowego zamknięcia. Z pewnym opóźnieniem w ślad za nim poszedł Frankfurt. Pod koniec dnia CAC40 i DAX traciły po 0,4 proc. a FTSE spadał o 0,6 proc. Liderem spadków były Moskwa i Ateny, gdzie indeksy zniżkowały po 2,5 proc.
Waluty
Wczoraj na światowym rynku walutowym znów było dość dynamicznie i zmiennie. Tylko w pierwszej części dnia amerykańska waluta traciła na wartości a kurs euro doszedł w pobliże poziomu 1,38 dolara. Później "zielony" panował już niepodzielnie i zyskał aż dwa centy, docierając do 1,36 dolara za euro. Dzień zakończył się jednak mniej więcej pośrodku obu tych skrajnych wartości. Dzisiejszy poranek był dość spokojny, ale euro nie grzeszyło siłą. Przed południem wyceniane było w okolicach 1,36 dolara, zaś po publikacji danych dotyczących europejskiej gospodarki, jego kurs spadł do 1,353 dolara.
Po sporych czwartkowych wahaniach, nasza waluta dziś rano nieznacznie osłabiła się wobec dolara. Za "zielonego" płacono 2,94 zł. Złoty korzystał za to ze słabości euro i wspólną walutę przez moment można było kupić płacąc nieznacznie poniżej 4 zł. Od kilku dni tanieje także frank. Jeszcze w poniedziałek trzeba było za niego płacić 2,8 zł, dziś rano już tylko 2,72-2,73 zł. Wśród analityków zagranicznych banków panuje przekonanie, że Szwajcarki bank centralny interweniuje na rynku, by zapobiec umacnianiu się waluty. Po południu dolar zdrożał do 2,96 zł, euro do 4,02 zł a frank do 2,74 zł.
Podsumowanie
Na dzisiejszej sesji w Warszawie nastroje były diametralnie odmienne, niż w czwartek. Z roli "czerwonej latarni" przeszliśmy płynnie do pozycji europejskiego lidera wzrostów. Powody tych wahań pozostaną chyba nieodgadnione. W każdym razie, nadal nie bardzo wiadomo, w którym kierunku podąży rynek. Ten tydzień nie dał odpowiedzi i w tej niepewności zostaniemy pewnie przynajmniej do wtorku, bo w poniedziałek Amerykanie świętują.
Roman Przasnyski,
główny analityk
Gold Finance