Wicepremier Bułgarii: prowadzono prorosyjską politykę energetyczną
Wicepremier i minister finansów Bułgarii Symeon Diankow ocenił, że jego kraj prowadził dotychczas politykę w dziedzinie energetyki na zasadzie: "Jak powie Moskwa" - poinformował dziennik "Dnewnik" w wydaniu internetowym.
15.10.2009 | aktual.: 15.10.2009 12:16
Na spotkaniu z biznesmenami w mieście Smolan, na południu Bułgarii, wicepremier powiedział, że większości dużych projektów z udziałem rosyjskim nie towarzyszyły ani głębokie ekonomiczne analizy, ani dyskusje społeczne.
- Jeżeli dokonamy ekspertyzy ekonomicznej, to okaże się, że nie potrzebujemy drugiej elektrowni atomowej - powiedział Diankow. Dodał, że państwo w ogóle nie powinno się angażować w ten projekt, gwarantując kredyt lub zaciągając pożyczkę na jego realizację.
Według wicepremiera prognozy, że produkowany przez przyszłą elektrownię prąd będzie eksportowany i przyniesie zyski, są błędne, ponieważ wcześniej wejdą do eksploatacji dwa nowe rumuńskie reaktory atomowe. Pokryją one regionalny deficyt energii, który powstał po zamknięciu dwóch starszych bułgarskich reaktorów atomowych w końcu 2006 roku.
Diankow należy w nowym rządzie bułgarskim do grupy przeciwników budowy drugiej elektrowni atomowej w kraju. Uważa on, że na inwestycji tej zyska przede wszystkim Rosja. Definitywne stanowisko w tej sprawie premier Bułgarii Bojko Borysow ma ogłosić na początku listopada.
Druga bułgarska siłownia ma powstać w Belene nad Dunajem. Przetarg na jej budowę, o wartości 3,9 mld euro, wygrał w 2006 roku rosyjski Atomstrojeksport. Realizacja budowy opóźnia się o półtora roku. Obecnie ocenia się, że inwestycja pochłonie ok. 6 mld euro - według ocen rosyjskich, lub 10 mld - według bułgarskich.
Ewgenia Manołowa