Wierni oglądali msze przed telewizorem. Przez obostrzenia przychody z tacy mocno spadły
Kościół mocno odczuwa straty wpływów z tacy. Wszystko dlatego, że przez dwa miesiące w mszach świętych mogła uczestniczyć znikoma liczba wiernych.
Ponad 70 proc. stałych przychodów straciła parafia św. Urszuli Ledóchowskiej w Gdańsku w ciągu nieco ponad miesiąca, w którym obowiązywał rygorystyczny limit liczby wiernych w kościołach. Ze słów jej proboszcza ks. Adama Kaliny, którego wypowiedź przywołuje "Gazeta Wyborcza", wynika, że normalnie miesięczne wpływy wyniosłyby ok. 30 tys. zł.
O takich przychodach z tacy mogą pomarzyć mniejsze parafie. Jak dodaje "Gazeta Wyborcza", w czasie koronawirusa w niektórych taca w niedzielę z wszystkich mszy spadła nawet do 100 zł.
- Prąd, wystrój i wiele innych potrzeb. To wszystko kosztuje. I to nie ksiądz jest właścicielem kościoła, tylko wierni, to jest ich dom - powiedział Gazecie Wyborczej kapłan z parafii św. Wojciecha w Ostrołęce. Dodał, że ludzie oddolnie zaczęli zbierać pieniądze i ofiarność była duża.
Tanie latanie się skończyło. Koronawirus znacząco podniesie ceny
Parafie zazwyczaj podawały numer konta dla osób, które chcą wesprzeć swoje kościoły bez wychodzenia z domu. Niektóre nawet umożliwiły wpłaty przez system BLIK czy szybkie przelewy online. Zwracali się z apelami do wiernych.
Jak podawał money.pl, na kryzysie cierpi też personel pomocniczy kościołów, np. organiści. - Jesteśmy zatrudniani przez kościoły i żyjemy z części tego, co ksiądz zarobi w czasie mszy - mówiła organistka z niewielkiej parafii pod Łodzią. - W małych parafiach zazwyczaj nie zarabia się wiele i na te uroczystości wszyscy czekają, bo w sezonie ślubnym to jest nawet kilka pensji. Teraz nie mamy jak dorobić - dodała.
Sytuacja finansowa kościołów powinna się jednak poprawiać. Od 30 maja świątynie mogą działać już bez ograniczeń w liczbie wiernych. Również organizacja wesel wróci do względnej normalności.