Właściciele sklepów nie odpoczną w święta
Śląsko-dąbrowska "Solidarność" apeluje do Państwowej Inspekcji Pracy o zastosowanie po 11 listopada sankcji wobec pracodawców łamiących świąteczny zakaz pracy w sklepach.
11.11.2007 08:12
Związkowcy najwyraźniej nie zauważyli zmian, jakie zachodzą w polskim handlu. Właściciele wielkich sieci mogą zamknąć swój supermarket - bez większego uszczerbku finansowego. Na niego zarabiają w Polsce coraz liczniejsze małe sklepiki franczyzowe. Tam właściciel jest jednocześnie sprzedawcą - i może handlować w święto. Związkowcy zamierzają uniemożliwić mu to w niedzielę.
Działacze ze śląsko-dąbrowskiej "S" przypominają, że przyzwolenie na pracę w handlu 11 listopada będzie nie tylko zgodą na łamanie prawa, ale także ośmieszeniem naszej narodowej tradycji. "Nie wolno do tego dopuścić" - podkreślono w stanowisku regionalnej "S", najsilniejszej w kraju.
Oczywiście związkowcy mają na uwadze sklepy, które zatrudniają pracowników. Batalię o dni wolne dla nich prowadzili jednak pod hasłami walki z hipermarketami. To samo hasło przyświecało wszystkim politykom, którzy zabiegali o los pracowników wielkich sieci, zatrudnianych w świątek-piątek i niedzielę.
Tymczasem niemal niewidoczny dla związkowców i wielu polityków jest rozwój potężnej sieci sklepików franczyzowych. Ich właściciele - w zamian za ułatwienia w dostawach, kredytowanie towaru, reklamę we wspólnej gazetce wykładanej na nasze wycieraczki - przyjmują markę sprzedawaną przez wielką sieć handlową.
_ Ustawa o hipermarketach potentatom nie zaszkodziła. To bajka! Hipermarkety tworzą sieć, wchodzą w małe sklepy _ - mówi dziś Waldemar Nowakowski, który jako poseł zabiegał o święta bez handlu w sklepach zatrudniających pracowników.
Na przykład Makro Cash & Carry konsoliduje sklepy małe sklepz pod własną marką "Aro". Ma ich już 4 tysiące, z czego co dziesiąty w regionie śląskim z 5 mln klientów. Sklepiki otwierane pod marką sprzedawaną przez hipermarkety są tuż obok naszych domów, w najbliższym sąsiedztwie. Tam w święto pracuje właściciel - a jemu wolno. Z kolei Tesco to już nie tylko całodobowy sklep, ale sieć powiązań z rozmaitym biznesem przetwórczym czy finansowym. PSS "Społem" dotrzymuje im kroku: odświeża markę i wystrój swoich osiedlowych sklepów. Przybywa niewielkich "Biedronek" i maleńkich "Żabek". Wielu uważa, że to ruch w dobrym kierunku.
_ Nie każdy powinien chcieć za wszelką cenę rosnąć _ - uważa Jeroen de Groot, prezes Makro Cash & Carry Polska. _ Warto się różnić, by znaleźć swoją niszę na rynku _.
Niszą jest spożywczy sklepik osiedlowy otwarty w święta i niedziele. Takie jak on przynoszą w Polsce niemal połowę rocznego obrotu artykułami spożywczymi. Resztę pieniędzy z rynku wyciągają już wielkie sklepy i dyskonty. Konkurencja jest więc dla małych sklepów olbrzymia. Prędzej czy później, nie mogąc udźwignąć w pojedynkę kosztów dostaw czy reklamy, wejdą w sieć franczyzową, czyli pod markę sprzedawaną przez wielkie sklepy. Walcząc o przetrwanie, przyłączają się do sieci polskiej lub zachodniej. O wyborze decydują warunki współpracy, a na nią zachodni handel ma więcej pieniędzy.
_ Inwestycje polskiego handlu w konsolidację sklepów i przejmowanie ich pod swoją markę wynoszą 4 mld złotych, a zagranicznych sieci 19 mld złotych _ - wylicza Andrzej Faliński, sekretarz Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, zrzeszającej wielkie sieci handlowe. Przyznaje on, że w Polsce powielany jest dziś wzór z Niemiec lat 80. i 90. ubiegłego wieku: po hipermarketach typu Makro pojawiły się supermarkety, dyskonty, a w ślad za nimi małe, specjalistyczne sklepy.
Zdaniem Marka Klajdy z firmy badawczej AC Nielsen, taka jest też przyszłość polskiego handlu. Na razie Polska jest na ostatnim miejscu w Unii Europejskiej pod względem jego konsolidacji.
_ _W starych państwach UE handel skonsolidowany to 60 proc. rynku, w Polsce 15 proc. - mówi Marek Klajda.
Coraz więcej niewielkich sklepów na polskich osiedlach działa jednak właśnie pod zachodnią marką udostępnianą na zasadzie franczyzy. Zastępują one dawne rodzinne interesy działające pod własną nazwą. W nich zazwyczaj pracownik jest jednocześnie właścicielem. Aby wyrobić się z opłatami franczyzowymi dla hipermarketu - a to kilka tysięcy złotych miesięcznie - w święto takie jak 11 listopada pracuje sam albo z rodziną. Pozwala mu na to prawo, o które zabiegał między innymi poseł Waldemar Nowakowski (przeszedł z Samoobrony do PSL), prowadzący niewielki sklep w rodzimej sieci handlowej "Lewiatan". Kompromis w postaci 12 świątecznych dni, wypracowany przez posła PiS z Podbeskidzia, Stanisława Szweda, może się zatem nie ostać, bo dziś niektórzy w święto mogą handlować i z tego prawa korzystają.
Związkowcy zamierzają jednak wywołać nową "bitwę o handel". Już w maju około 200 związkowców z "S" przed Sejmem domagało się od posłów wprowadzenia ustawowego zakazu handlu także w niedziele. Pikietę zorganizował Krajowy Sekretariat Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ "S".
_ Obowiązek pracy w dni ustawowo wolne wiąże się dla pracowników z brakiem odpoczynku, utratą kontaktu z dziećmi _ - mówi przewodniczący także tego sekretariatu, Alfred Bujara. "Oddajcie nam niedziele", "Solidarność", "Niedziela z dziećmi, święta z rodziną!" - to hasła akcji.
Czują się nimi zagrożeni właściciele i zarazem pracownicy franczyzowych sklepów. W Święto Zmarłych to właśnie oni mieli najwyższe obroty. Jeśli stracą dla handlu niedzielę, czyli co siódmy dzień tygodnia, mogą mieć kłopoty z opłaceniem się sprzedawcy marki. Nie sprostają wymogom finansowym franczyzodawcy, bo jest to niezwykle trudne. Przekonali się o tym m.in. właściciele sklepików z nieistniejącej już sieci Rema2000, którzy padli pod naporem kosztów.
_ Pracodawca powinien mieć swobodę w ustalaniu dni czy godzin funkcjonowania swojej firmy, ponieważ to on ponosi ryzyko prowadzonego przedsięwzięcia gospodarczego _ - uważa Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich.
Zdaniem organizacji biznesowych, postulaty związkowców grożą wzrostem bezrobocia i obniżeniem konkurencyjności jeszcze istniejących naszych firm oraz tych, którzy - nie wytrzymując zachodniej konkurencji - już przyjęli obcą markę. Jeśli związkowcy załatwią im wolną niedzielę, będą mogli całkowicie zamknąć interes.
Beata Sypuła
POLSKA Dziennik Zachodni