Wygnany z Kaukazu. Dzięki Polsce odniósł sukces

Kilkanaście lat temu był uciekinierem bez dachu nad głową

Wygnany z Kaukazu. Dzięki Polsce odniósł sukces
Źródło zdjęć: © PAP/Piotr Pędziszewski

10.06.2013 | aktual.: 11.06.2013 09:05

*Kilkanaście lat temu był uciekinierem bez dachu nad głową. Dziś jest popularnym championem mieszanych sztuk walki, absolwentem olsztyńskiej wyższej uczelni. Wyjście na prostą oraz błyskotliwą karierę umożliwił mu nasz kraj. Mówiąc o nim zawsze podkreśla, że jest jego drugą ojczyzną. Mamed Khalidov to żywe potwierdzenie faktu, iż Polska również może być krajem wielkich możliwości. *

Walki to pasja – ale i praca!

Niemal dokładnie przed rokiem przyznał, że zarobki w MMA (mieszanych sztukach walki) do małych nie należą. Oczywiście, jeśli ma się odpowiednią klasę. W wywiadzie z „Newsweekiem” ujawnił, iż ostatnio zarobił 150 tys. euro.

Ale nie zawsze dostawał tyle, ile chciał. Kiedy amerykańska organizacja UFC przedstawiła mu propozycję, był zażenowany jej wysokością. Przypomniał wtedy, że amerykańskie gwiazdy otrzymują nawet 500 tys. dol. za walkę. Zrozumiałe jest, że zawodnik z Europy, mało znany za oceanem, nie dostanie podobnej oferty. Jednak Amerykanie przegięli. Stanowczo za nisko wycenili czeczeńsko-polskiego mistrza, choć konkretna suma nie została ujawniona (nieoficjalnie mówiono o 20 tys. dol. za walkę plus 20 tys. za wygraną). W tym, że Khalidov się ceni, nie ma nic dziwnego. On sam tłumaczy, że w wieku 20 lat mógłby powalczyć nawet za darmo, jeśliby przeciwnik gwarantował, że można się od niego czegoś nauczyć. Ale zawodnik z Olsztyna ma już 33 lata. Jego kariera nie będzie trwała wiecznie. Walki to jego pasja, ale i praca; ma przecież na utrzymaniu rodzinę. Poza tym dotychczasowe osiągnięcia wyznaczają pewien pułap: międzynarodowemu mistrzowi Polski w kat. 85 i 90 kg, mistrzowi organizacji KSW z lat 2009-11 nie wypada
rozmieniać się na drobne.

*Miły człowiek w twardym sporcie *

Z Czeczenii wyjechał, bo w kraju rozbitym przez wojnę nie miał czego szukać. Jego talent został jednak zauważony już na Kaukazie. Mamed trenował tam karate, a po przyjeździe do Olsztyna, już jako 18-latek, taekwondo, zapasy i boks, zanim w końcu zajął się na poważnie MMA.

Czy można powiedzieć, że wybrał najtrudniejszą drogę? Być może tak, bo treningi i walki w MMA to coś dla prawdziwych twardzieli. W czasie swojej pierwszej walki w USA złamał palec, ale mimo to wygrał. Takiej samej kontuzji doznał w grudniu 2011, podczas walki (również wygranej) z Amerykaninem Kendallem Grove. Wygrywał po zastosowaniu duszenia gilotynowego, dzięki wymierzanym przeciwnikom ciosom pięściami i okrężnym kopnięciom w głowę.

Takich metod używa Khalidov „w pracy”, by osiągnąć sukces. Nie ma więc co się dziwić, że oczekuje za swój wysiłek niemałych pieniędzy. Ponadto każde przygotowanie do walki okupione jest hektolitrami potu wylanymi na treningach. Czeczeńsko-polski mistrz ma jeszcze trudniej niż inni. Jako religijny muzułmanin nie walczy i nie trenuje w Ramadanie (który przypada w sierpniu). Jak sam mówi, post jest dla niego ważniejszy niż walki w MMA. Oznacza to miesiąc przerwy, po której kolejne dwa miesiące zajmuje powrót do odpowiedniej kondycji.

Ale Mamed to nie tylko maszyna do bicia. Kibice znają go jako miłego, wyciszonego człowieka. Tylko czasem w jego oku błyśnie ta wojownicza, kaukaska iskra… Po przyjeździe do Polski nauczył się języka i rozpoczął studia na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Dziś jest już magistrem zarządzania i administracji. W planach ma dalsze walki, a po zakończeniu kariery sportowej – może trenerkę, może coś związanego z wyuczonym zawodem. Wystąpił też w telewizyjnym serialu, spodobało mu się. Może więc przyszłość mistrza MMA należy wiązać ze szklanym ekranem?

Khalidov to dowód, że Polska, co prawda w znacznie mniejszym stopniu niż bogate kraje zachodnie, bywa jednak również atrakcyjnym miejscem do życia i zarabiania pieniędzy. I to nawet jeśli jest się przybyszem z innego kraju. To właśnie u nas zrobili przecież karierę niemiecki pisarz i aktor Steffen Moeller czy prawnik Paolo Cozza. Nie najgorzej poszło też niektórym sportowcom – na przykład Hiszpan Inaki Astiz przez sześć sezonów był filarem obrony aktualnego mistrza Polski, Legii Warszawa. Wart uwagi jest przypadek napastnika ze Słowacji Roberta Demjana, któremu przez kilkanaście lat szło średnio, aż tu nagle jako 31-latek został najskuteczniejszym strzelcem polskiej ekstraklasy. Czy to właśnie niepowtarzalny polski klimat obudził w nim takie umiejętności? A może wybitnych przybyszów z obcych krajów ukrywa się w Polsce więcej, i tylko patrzeć, jak się ujawnią? TK

Przykładowe stawki mistrzów MMA – występ w Anaheim w USA, na jednym z wieczorów walk w federacji UFC:

Brock Lesnar – 400 tys. dolarów za przegraną walkę z Cainem Velazquezem

Cain Velazquez – 200 tys. za tę samą walkę, ale do tego 100 tys. za zwycięstwo w walce wieczoru i 70 tys. za nokaut wieczoru

Tito Ortiz – 250 tys. dol.

Tyle zarabiają najwięksi. Ale za udział w tym samym wieczorze zawodnicy „z tylnych rzędów” dostali znacznie mniej:

Dongi Yang i Mike Guymon – po 8 tys. dolarów

Dla porównania – z wyliczeń „SE” sprzed trzech lat wynika, że w polskich warunkach Mariusz Pudzianowski zainkasował za cztery walki ponad 1 mln zł.

TK,MA,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (133)