Wyrzucić zbędny balast
Kiedy statek zaczyna tonąć, to jego dowódca zarządza wyrzucenie zbędnego balastu, a wręcz nawet pozbycie się szkodliwego ładunku. Gorzej, jak dowódcy nie ma, a władza podzielona jest na różne frakcje, które próbują chronić już tylko własne interesy.
19.05.2010 17:25
Takie można nieraz odnieść wrażenie patrząc na nagłówki informacji ze strefy euro, jakie napłynęły na rynek finansowy w ostatnich 24 godzinach. Zaskakująca decyzja Niemiec o wprowadzeniu kilkunastomiesięcznych ograniczeń w stosowaniu niezabezpieczonej krótkiej sprzedaży na euro-obligacje, CDS’y i akcje 10 największych społek finansowych na giełdzie, została przez wielu odebrana nie za akt asekuracji, a wręcz desperacji. Zaczęto się doszukiwać w tym drugiego dna, czy aby politycy nie wiedzą czegoś więcej, niż rynek (może lepiej zdają sobie sprawę jak paskudna jest obecna sytuacja). Nie można wykluczyć, iż w całym tym bałaganie Niemcy próbują narzucać Europie tempo i kierunek potrzebnych zmian, gdyż jako największa gospodarka w strefie euro są najbardziej zainteresowani utrzymaniem jedności euro-bloku. Zresztą kanclerz Merkel musi się też jakoś wytłumaczyć z niepopularnych decyzji przed własnymi obywatelami – Niemcy mają być przecież największym „składkowiczem” w zapowiadanym ekstra-pakiecie stabilizacyjnym.
Odpowiedź Europy była dość szybka – unijny komisarz Michel Barnier zwrócił uwagę, iż takie decyzje (ograniczenia w handlu) lepiej wpierw konsultować na szczeblu międzynarodowym, chociaż w pełni je rozumie i ma nadzieję, że będą one tematem dyskusji na piątkowym spotkaniu ministrów finansów UE. Większym optymistą był szef KE, Jose Manuel Barosso, który w pełni poparł takie rozmowy. Co jednak z tego, skoro już teraz swój sprzeciw zgłosiła Francja (tradycyjnie już w opozycji do niemieckich pomysłów). Oczywiście pełne wsparcie wyraziły zagrożone kraje, jak Hiszpania.
Po południu rynek zeelektryzowały spekulacje o możliwej interwencji SNB w celu osłabienia franka (ruch w górę na EUR/CHF był dość wyraźny, ale w żadnym stopniu nie jest sugestią odwrócenia trendu), ale bardziej interesująca była reakcja samego EUR/USD. Dość szybko pojawiły się pogłoski, że do podobnej akcji przymierza się też Europejski Bank Centralny, co zostało szybko zdementowane. Niemniej kurs EUR/USD wzbił się powyżej 1,23, czyli był już o ponad 150 pipsów powyżej porannego minimum na 1,2146. Trudno fakt ten wiązać z nieco słabszymi danymi o inflacji CPI w USA (spadek o 0,1 proc. m/m w kwietniu), chociaż rzeczywiście jest to argument do tego, iż publikowane dzisiaj wieczorem zapiski z kwietniowego posiedzenia FED nie będą zbyt „jastrzębie”. Przed godz. 17:00 na rynki napłynęła „elektryzująca” informacja, iż Grecja rozważa wystąpienie z europejskich struktur, która oczywiście jest czystą bzdurą, ale pokazuje do jakiego „stanu schizofrenii” zaczyna obecnie zmierzać rynek. Co ciekawe EUR/USD po tych
rewelacjach nawet nieco wzrósł, mimo, iż jakby miało się to okazać prawdą powinniśmy odnotować jego silny spadek. Całe to zamieszanie nie służy jednak złotemu – po południu euro podrożało do 4,1150 zł, a dolar do 3,3330 zł. Dane o płacach i zatrudnieniu opublikowane o godz. 14:00 przez GUS, nie miały większego znaczenia.
EUR/USD: Na razie rynek próbuje budować krótkoterminową „platformę wsparcia” w strefie 1,2145-1,2235, chociaż trudno uważać to za realny scenariusz. Jego prawdopodobieństwo wzrosłoby dopiero po naruszeniu w górę poziomu 1,25. Tym samym dość prawdopodobnym scenariuszem jest ponowny test strefy 1,2145-1,2235, a nawet jej naruszenie.
Marek Rogalski
analityk DM BOŚ (BOSSA FX)
| Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A |
| --- |