Wyrzucili mnie z pracy, bo miałam raka!
Tak się zwalnia ludzi w Polsce! Krakowski sąd wyrzucił z pracy kobietę, która przez ponad rok toczyła bolesną i wyczerpującą walkę z rakiem. Gdy Krystyna Żmuda (58 l.) poczuła się lepiej i chciała wrócić za biurko, przyszedł cios.
16.07.2012 | aktual.: 16.07.2012 09:30
*Tak się zwalnia ludzi w Polsce! Krakowski sąd wyrzucił z pracy kobietę, która przez ponad rok toczyła bolesną i wyczerpującą walkę z rakiem. Gdy Krystyna Żmuda (58 l.) poczuła się lepiej i chciała wrócić za biurko, przyszedł cios. Pracodawca, chcą mieć ją najwyraźniej z głowy, wręczył jej wypowiedzenie! 8 miesięcy przed przejściem na emeryturę. I to wszystko, o zgrozo, zgodnie z prawem, gdy kobieta była jeszcze na zwolnieniu lekarskim! * Takich historii może być więcej. Bo przecież pracodawców, którzy za wszelką cenę chcą się ludzi pozbyć nie brakuje. A jeszcze sprzyja im prawo. Krystyna Żmuda zaczęła pracę w krakowskim sądzie okręgowym w 1974 roku. Wtedy jako młoda dziewczyna zatrudniła się tam jako maszynistka. Potem awansowała i pracowała w dziale finansowym. – Zawsze byłam oceniana jak bardzo dobry pracownik. Nigdy nie dostałam oceny niższej niż piątka – opowiada kobieta.
Pani Krystyna bardzo lubiła swoją pracę i znała ją jak mało kto. Siedziała sama w pokoju i była bardzo skuteczna w tym co robiła. Z czasem komfort jej pracy pogorszył się. Z przytulnego pokoju, w którym miała ciszę i spokój została przeniesiona do ogromnej hali w której, oprócz niej, pracowało jeszcze 30 osób. W dodatku nowa kierowniczka wcale nie pałała do niej sympatią.
– Coraz gorzej mi się pracowało. Nowa kierowniczka oceniła mnie jedynie na dostateczny – opowiada nam pani Krystyna. Ale to nie był koniec kłopotów. Okazało się, że zachorowała na białaczkę. – To był dla mnie szok. Gdy się dowiedziałam, załamałam się, bo lekarze twierdzili, że to ostra forma choroby i niewiele życia mi zostało – wspomina pani Krystyna. W tym samym czasie jej mąż przeszedł zawał serca i stracił pracę, bo jego firma splajtowała. Lawina nieszczęść dobiła kobietę. Załamała się, przestało jej się chcieć żyć. Wkrótce okazało się, że cierpi na depresję. Leczenie dwóch ciężkich chorób było bardzo trudne. Leki wzajemnie się wykluczały. Te na depresje hamowały działanie tych na białaczkę.
– Czułam się fatalnie. Poszłam na zwolnienie lekarskie – opowiada Krystyna Żmuda. Ale wydarzył się cud! Po pół roku okazało się, że jej stan zdrowia poprawił się na tyle, że lekarz skierował ją do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na świadczenia rehabilitacyjne, najpierw na cztery miesiące, a potem przedłużono je o kolejne osiem.
– Nie mogłam się już doczekać powrotu do pracy. Wreszcie czułam, że w moim życiu zaczyna się układać. Bóg sprawił, że pokonałam chorobę – mówi.
Pani Krystyna powiadomiła swojego pracodawcę, sąd, że wraca do pracy, bo czuje się coraz lepiej. I nagle, trzy tygodnie przed końcem zwolnienia w jej domu pojawił się pracownik działu kadr i wręczył kobiecie wypowiedzenie i to ze skutkiem natychmiastowym. – Takie jest prawo. Po trzech miesiącach pobierania świadczenia rehabilitacyjnego pracodawca może rozwiązać umowę bez wypowiedzenia – mówi nasz ekspert, radca prawny Tomasz Pęcherz (40 l.) z kancelarii Piotrowska
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Wymarzona suknia ślubna Kwaśniewskiej! Jaka będzie?