Wytną drzewa i... kasę
Jeszcze nie wyszkoliliśmy drwali biegłych w wycince drzew przy użyciu ciężkiego sprzętu, a już chcą ich podkupić Skandynawowie. Do pierwszego w Polsce ośrodka szkoleniowego dla operatorów maszyn przydatnych przy wycince lasów zapiszą się nawet Czesi.
07.04.2008 07:47
Tylko huragan "Emma" powalił w całej Polsce 300 tys. metrów sześciennych drzewa. Od opieńki i kornika umierają też już od kilku lat słynne istebniańskie świerki w Beskidach. Choroba się roznosi, bo nie ma kto wydobyć drewna z lasu przy pomocy specjalistycznego sprzętu. Brakuje fachowców, choć można zarabiać 4-5 tys. zł miesięcznie. Drwale sprowadzeni z nizin w trudnym, nieznanym terenie łamali nogi koniom - i porzucali szybko robotę. Dlatego na terenie Nadleśnictwa Gidle nieopodal Częstochowy 4 kwietnia otwarto pierwszy w Polsce Ośrodek Szkoleniowy Operatorów Maszyn Leśnych.
_ Do tej pory, aby zasiąść w specjalistycznej maszynie, wystarczył kurs na prawo jazdy kategorii B oraz kurs obsługi żurawia. Jednak maszyny warte nawet milion złotych, nafaszerowane elektroniką, wymagają dodatkowych umiejętności. Dlatego podczas szkolenia przedwstępnego sprawdzaliśmy, czy kandydaci posiadają predyspozycje do tej pracy _ - mówi Krzysztof Chojecki, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, która uruchomiła ośrodek w Gidlach.
Nabór na szkolenie rozpoczyna się dzisiaj, 7 kwietnia. Na tych, którzy się zakwalifikują, czeka 13 kursów, w tym obsługi tak specjalistycznych maszyn używanych w lesie jak harwester, forwarder, skidder i żuraw. Przewidziano też kursy obsługi urządzeń przydatnych przy pielęgnacji gleby czy gospodarowaniu w szkółkach leśnych. Planowane jest także wprowadzenie szkoleń na temat m.in. zasad planowania i organizacji pracy maszynami w lesie. Kursant otrzyma certyfikat uznawany w całej Unii Europejskiej.
O powstaniu ośrodka szkoleń dowiedziano się już za granicą. Dlatego już dziś nadleśniczy Jan Wiśniewski w Gidlach - którego prywatną, a nie tylko zawodową pasją było szkolenie obsługi sprzętu - ma zgłoszenia od pracodawców ze Skandynawii. Norwegowie oferują płacę podobną jak Polacy - 4-5 tys., tyle że w euro. Doceniają ciężką pracę w trudnym terenie, ale też dużą wiedzę i umiejętności w obsłudze skomputeryzowanego, wielkiego sprzętu. Czesi chcą przysłać ludzi do przeszkolenia, mimo że nie jest tanie - to 15 tys. zł wraz z noclegiem i całodziennym wyżywieniem.
Beata Sypuła
POLSKA Dziennik Zachodni