Wytykają Francji i Niemcom arogancję
Szef dyplomacji Luksemburga Jean Asselborn w opublikowanym w środę wywiadzie dla dziennika "Die Welt" ostrzegł Niemcy i Francję przed arogancją wobec innych państw UE oraz lekceważeniem zasady solidarności europejskiej w sporze o walkę z kryzysem euro.
15.12.2010 | aktual.: 15.12.2010 11:20
- Czasem mam wrażenie, że Paryż i Berlin tylko czekały na nowy unijny Traktat z Lizbony, by powiedzieć: my ponosimy największe ciężary, zatem mamy największą odpowiedzialność oraz najwięcej uprawnień. To niebezpieczna droga. Duch europejski zawsze opierał się na tym, że istnieje solidarność i każdy głos może być tak samo ważny. Mogę tylko ostrzec Niemcy i Francję przed roszczeniami, które są wyrazem pewnego rodzaju arogancji, lekceważącej europejską zasadę solidarności - powiedział Asselborn.
- Marszruta UE powinna być wytyczana wspólnie przez 27 państw a nie dyktowana przez największe kraje - dodał. Wskazał, że niemiecka gospodarka czerpie ogromne korzyści z istnienia UE, gdyż 50 proc. eksportu Niemiec płynie do krajów Unii.
Zdaniem Asselborna przykładem arogancji było porozumienie pomiędzy prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym i kanclerz Niemiec Angelą Merkel w Deauville z 18 października w sprawie wzmocnienia sankcji wobec krajów strefy euro z nadmiernym deficytem budżetowym.
- Deauville pozostawiło ślady. Nie może być tak, że z interesów Niemiec i Francji robi się interes europejski - powiedział.
- Gdy dojrzewa jakiś plan - jak np. pomysł euroobligacji - który nie zrodził się w Niemczech albo Francji, to wydaje się, że nie może to być w europejskim interesie tylko dlatego, że nie zakwitł w ogrodach Niemiec i Francji - dodał luksemburski minister.
Zarzucił też przywódcom obu państw "teatralne zachowania". Jak ocenił, można mieć wrażenie, że przed szczytami UE te dwa kraje tworzą problemy, by potem w Brukseli móc w teatralny sposób pokazać, że je rozwiązano.
Kanclerz Merkel stanowczo odrzuciła w zeszłym tygodniu propozycję premiera Luksemburga Jean-Claude'a Junckera, by kraje strefy euro emitowały wspólne euroobligacje o jednolitym oprocentowaniu. Berlin uważa, że w wyniku ustanowienia tego rodzaju euroobligacji podrożałaby obsługa zadłużenia Niemiec, a kraje borykające się z problemami budżetowymi nie miałyby wystarczającej motywacji, by wdrażać programy oszczędnościowe. Stanowisko niemieckie poparła Francja.
Jednak nie wszyscy w Niemczech są sceptyczni wobec euroobligacji. Przedstawiciele opozycyjnej socjaldemokracji, szef frakcji SPD Frank-Walter Steinmeier oraz były minister finansów Peer Steinbrueck, opowiedzieli się we wspólnym artykule opublikowanym w środę na łamach dziennika "Financial Times" za ograniczoną emisją europejskich obligacji.
Zdaniem socjaldemokratów euroobligacje powinny być jedynie elementem szerszego rozwiązania, który obejmowałby również obarczenie kosztami walki z kryzysem prywatnych wierzycieli, gwarancje dla stabilnych państw, a także lepszą koordynację polityki fiskalnej.