Wyznanie desperata, który sparaliżował stolicę: To był mój protest!
To był mój protest i krzyk rozpaczy! Henryk Kulpa (64 l.), zawodowy kierowca z Warszawy, w godzinach szczytu zablokował na dwie godziny jedno z największych rond w stolicy. Dlaczego to zrobił?
20.09.2013 | aktual.: 20.09.2013 11:15
Największe stołeczne rondo na niemal dwie godziny zablokowane. W ciągu kilku minut niemal pół Warszawy staje w gigantycznym korku. To wszystko przez jednego człowieka - kierowcę tira Henryka Kulpę. – Zrobiłem to, żeby zaprotestować przeciwko politykom i przeciwko bankom, które doprowadzają ludzi do ruiny – wyjaśnia pan Henryk.
10 lat temu mężczyzna wraz z żoną wziął kredyt we frankach szwajcarskich wart 80 tys zł. Teraz musi oddać 350 tysięcy. – Odsetki dawno przerosły sumę kredytu. Brałem go z żoną kiedy wspólnie prowadziliśmy knajpkę przy lotnisku na Okęciu. Żona zmarła, a ja zostałem z kredytem. Tymczasem kurs franka wzrósł tak bardzo, że po prostu nie miałem możliwości, żeby tyle płacić i się zbuntowałem – wyjaśnia Henryk Kulpa.
Odsetki rosły przez lata, pojawili się komornicy. W tej chwili bank zablokował konto pana Henryka. W poniedziałek w godzinach szczytu, dokładnie o godz. 17. mężczyzna zaparkował tira na rondzie Radosława w Warszawie. Przez dwie godziny, kiedy policyjni negocjatorzy rozmawiali z desperatem, niemal połowa miasta stała w korkach.
Funkcjonariusze nie mogli interweniować siłowo bo mężczyzna miał w szoferce butlę z gazem. Po dwóch godzinach protestu został zatrzymany a dzień później w prokuraturze rejonowej Śródmieście Północ w Warszawie usłyszał zarzut spowodowania fałszywego zagrożenia. Grozi mu za to 8 lat za kratami.
Dziś w Fakcie polecamy też: Te budowy w Warszawie ciągną się w nieskończoność