Za 20 tys. zł będzie pił "kranówę"
20 tys. zł brutto zarobi osoba zatrudniona na nietypowym stanowisku degustatora wody kranowej. Pracownik otrzyma czteromiesięczny kontrakt.
09.03.2010 | aktual.: 09.03.2010 11:49
20 tys. zł brutto zarobi osoba zatrudniona na nietypowym stanowisku degustatora wody kranowej. Pracownik otrzyma czteromiesięczny kontrakt.
Oferta pracy pojawiła się w sieci i w krótkim czasie zyskała ogromną popularność. W ciągu kilku dni, aż 20 tys. osób wysłało swoje CV. Do pracy zgłaszały się osoby z różnorakim wykształceniem i doświadczeniem, kobiety i mężczyźni.
Praca ustami
Pracę oferowała firma produkująca filtry do wody. Co właściwie będzie robił degustator? Do jego zadań będzie należało m.in. sprawdzanie smaku wody w ustach, tak jak to robi kiper - specjalista degustujący wina. Zaś zadaniem britera (degustatora wody) będzie próbowanie wody kranowej z wielu próbek. Wybraniec przejdzie szkolenie, dzięki któremu nauczy się oceniać takie parametry jak zapach, smak, barwę i mętność. Pracownik będzie musiał weryfikować m.in., czy w płynie jest wyczuwalny zapach chloru, obecność zanieczyszczeń mechanicznych. Briter będzie też przekazywał wyniki testów do opinii publicznej oraz współtworzył "mapy jakości wody w Polsce".
Firma prowadziła rekrutację pod koniec lutego, wybrani kandydaci zostali zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Przedstawiciele firmy twierdzą, że z tak dużej ilości chętnych do pracy, na pewno bez trudu wybiorą jedną osobę.
Potrzebny chemik lub biolog
Czy konieczne jest wykształcenie? Okazuje się, że reprezentanci pracodawcy oraz eksperci z dziedziny chemii, filtracji wody i badań sensorycznych, będą preferować osoby z wykształceniem chemicznym, biologicznym lub medycznym. Ale istotne będą też szczególne predyspozycje.
Wybrani kandydaci, którzy przejdą do drugiego etapu rekrutacji, będą musieli potwierdzić swoje zdolności komunikacyjne oraz pochwalić się wiedzą z dziedziny biologii i chemii. Na tym etapie sprawdzone zostaną również predyspozycje organoleptyczne każdego z potencjalnych testerów. Przedstawiciele firmy twierdzą, że zatrudniony na tym stanowisku musi mieć wyostrzone zmysły smaku i węchu. Wybraniec podpisze czteromiesięczny kontrakt.
Wróżki i właścicielki reprezentatywnej nogi
W Internecie coraz częściej pojawią się tego typu akcje rekrutacyjne. Niedawno poszukiwany był kandydat na zarządcę jednej z wysp.
W serwisach znalazły się też inne oryginalne oferty pracy. Poszukiwana była „właścicielka reprezentatywnej nogi”, czyli modelka do reklamowania kosmetyków do stóp. Można było też znaleźć ofertę dla wróżki, która miała reprezentować jedno ze stoisk podczas targów.
Niektórzy szefowie zamiast napisać wprost kogo szukają, umieszczają w ogłoszeniu bardziej finezyjne sformułowania. Na przykład zamiast pisać „windykator”, piszą – „negocjator telefoniczny”. Inni szukają detektywów, chociaż zatrudniony na tym stanowisku jest w rzeczywistości zwykłym ochroniarzem. Niedawno poszukiwany był młodszy farciarz (6,5 tys. kandydatów starało się o te pracę). Okazuje się, że osoba zatrudniona na tym stanowisku miała opiekować się przedstawicielkami producenta wódek, podczas akcji promocyjnych w polskich klubach i dyskotekach. Pracodawcy szukali też układaczy domina lub speców do wykrywania przecieków danych.
Rekrutacja czy kampania reklamowa
Bardzo często rekrutacje na te stanowiska podzielone są na wiele etapów, które ciągną się nawet kilka miesięcy. A o tym, kto zostanie wybrany, decyduje w większym stopniu przebojowość niż wykształcenie. Wielu specjalistów od rekrutacji uważa, że takie akcje bardziej mają charakter promocyjny niż rekrutacyjny.
- To świetna reklama dla firmy. O tym, że firma x szuka osób na nietypowe, oryginalne stanowisko pisze się w wielu portalach. Internauci angażują się w tę rekrutację, w końcu wynagrodzenie, które firma proponuje jest bardzo atrakcyjne, ale niższe od sumy, którą musiałaby wydać na standardowe metody reklamowania się – w telewizji czy prasie. To świetny pomysł na reklamę firmy. Czy oferowana praca jest przyszłościowa i cenna dla pracownika? Raczej należy ją traktować w kategorii życiowej przygody – twierdzi Joanna Pogórska, doradca personalny, psycholog społeczny.
(toy)