"Zadzwonimy". Jasne...

"Zadzwonimy". To najbardziej znienawidzone przez uczestników rozmów kwalifikacyjnych zapewnienie. W wielu przypadkach kandydat w ogóle nie otrzymuje odpowiedzi. Albo musi czekać na nią tygodniami.

"Zadzwonimy". Jasne...
Źródło zdjęć: © sxc.hu

08.04.2011 | aktual.: 08.04.2011 14:57

Kandydaci twierdzą, że oczekiwanie hamuje ich aktywność na rynku pracy. Niektórzy kandydaci twierdzą, że powinien pojawić się przepis nakazujący pracodawcom obligatoryjne informowanie o wynikach rozmowy kwalifikacyjnej.

- Chyba każdy, kto szukał pracy był w takiej sytuacji. Osoba rekrutująca twierdzi, że zadzwoni. Tymczasem mijają dni. Najgorsze, gdy naprawdę zależy nam na tej konkretnej pracy, albo gdy mamy inne oferty. Brak odpowiedzi może naprawdę pokrzyżować plany. Łudzimy się, robimy sobie nadzieje, a tu się okazuje, że nic z tego nie wyjdzie. Można wpaść w nerwice - opowiada Janina, która w dwa miesiące temu ubiegała się o pracę przedstawicielki handlowej w firmie produkującej okna.

Joanna, która szuka pracy jako logopeda, twierdzi, że popadła w prawdziwą rozpacz. Czuła się zlekceważona i oszukana, gdy mimo wstępnych zapewnień, nie otrzymała odpowiedzi.

- Byłam na rozmowie kwalifikacyjnej w sprawie pracy w jednej z prywatnych szkół. Mam duże doświadczenie i zależało mi na pracy w tej szkole, bo znajduje się blisko mojego mieszkania. Uważam, że wypadłam nieźle na rozmowie. Dyrektor zapewniła mnie, że w ciągu tygodnia otrzymam odpowiedź, nawet jeśli będzie ona negatywna. Minął tydzień i nic. Tymczasem byłam na rozmowie w innej szkole, dyrektor powiedział, że mógłby mnie zatrudnić od następnego tygodnia. Zadzwoniłam do szkoły, na której mi zależało. Dowiedziałam się, że jeszcze trwają ustalenia i poproszono mnie o cierpliwość. Powiedziano mi też, żebym się przygotowała, bo prawdopodobnie to ja zostanę wybrana. Wybór miał jeszcze zatwierdzić wspólnik, bo szkoła działa jako spółka. Minął drugi tydzień i znów to ja musiałam zadzwonić. Zdenerwowana przełączaniem mnie do kolejnych sekretarek, poprosiłam o połączenie z dyrektorką, u której byłam na rozmowie kwalifikacyjnej. Ta bardzo niegrzecznie powiedziała mi, że nie wie o co chodzi i że już dawno pracownik na
stanowisko, o które pytam, został wybrany. Nie widziała nic niestosownego, ja się poczułam zlekceważona. I do tego straciłam szansę na pracę w drugiej szkole - mówi Joanna Grzegorczuk. O podobnej sytuacji mówi Piotr, który szukał zatrudnienia jako projektant maszyn. Gdy nie otrzymał odpowiedzi w określonym terminie, zadzwonił. - Cóż zostałem zrugany przez osobę prowadzącą rekrutację. Dowiedziałem się, że mam cierpliwie czekać. Jełki nie otrzymałem odpowiedzi, to znaczy, że jeszcze nie ma decyzji. I żebym nie był taki pewny siebie, bo kandydatów było wielu i to lepszych ode mnie. Tym bardziej więc powinienem pokornie czekać, a nie wydzwaniać i zawracać głowę. Prawdę mówiąc opadła mi szczęka ze zdziwienia. Potraktowano mnie jak dziecko i automatycznie przestało mi zależeć na pracy w tej firmie – twierdzi Piotr Julkiewicz.

Jakie są więc standardy związane z informowaniem o wynikach rozmowy kwalifikacyjnej? Osoby zajmujące się rekrutacją twierdzą, że bezwzględną normą jest powiadomienie kandydata, czy został przyjęty, czy nie. Milczenie w tej sprawie, odraczanie terminu powiadomienia świadczy o braku profesjonalizmu osoby, która rekrutację prowadziła. Kandydat w każdym momencie może zaś zadzwonić zapytać o to jak wypadł na rozmowie.

- Brak informacji, zbywanie kandydata, czy wręcz wprowadzanie go w błąd to sytuacje nie do przyjęcia. Myślę, że częściej zdarzały się one kilka lat temu. Dziś pracodawcy nie mogą sobie pozwolić na to, by nie szanować kandydata. Musimy też pamiętać, że pracownik nie żyje w próżni, jeśli nawet nie zatrudnimy go, musimy zachowywać się profesjonalnie, bo może potrzebny będzie nam później albo szepnie słówko koledze, który szuka pracy, a jest idealny na stanowisko w naszej firmie. To szczyt nieodpowiedzialności, gdy po rozmowie kwalifikacyjnej kandydat ma o nas złą opinię. Nie wiem jaka firma może sobie na to pozwolić - twierdzi Beata Drążek, doradca personalny, pozyskuje pracowników dla wielu firm.

Czy powinien znaleźć się przepis dotyczący przymusu informowania o wynikach rozmowy? - To dobry pomysł - dodaje Beata Drążek. - Są firmy, które ogłaszają, że szukają pracowników, tylko po to by pozyskiwać dane osobowe w celach np. promocyjnych. Nie mają zamiaru zatrudniać. W łatwy sposób dowiadują się o człowieku wszystkiego, często handlują informacjami. To bardzo niebezpieczny proceder. Dobrze by było tę sprawę unormować, nakazując firmom informowanie, co dzieje się z przesłanym CV, o tym, kto zakwalifikował się na rozmowę.

Krzysztof Winnicki/JK

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)