Zagraniczne firmy lokują inwestycje tam, gdzie są już inni
Zagraniczni inwestorzy dzielą Polskę. Gdy na uprzemysłowionym południu firmy biją się o grunty, na Suwalszczyźnie czy ścianie wschodniej próżno szukać nowych fabryk.
Do przygotowanych pod inwestycje stref ekonomicznych słupskiej i suwalskiej od początku roku nie zawitała ani jedna nowa firma. Co innego na drugim końcu kraju: strefa wałbrzyska, która w 2009 r. podpisała 14 umów na inwestycje warte pół miliarda złotych, w siedem miesięcy przyciągnęła 16 nowych za 300 mln zł.
Infrastruktura i ludzie
– Inwestycje w Polsce rozwijają się na zasadzie śniegowej kuli. Nowe firmy idą przede wszystkim tam, gdzie są już inni – twierdzi Paweł Tynel z Ernst & Young. Magnesem są odpowiednie warunki: m.in. atrakcyjne położenie, rozwinięta infrastruktura, możliwość pozyskania wysoko wykwalifikowanych pracowników.
Tymczasem a wschodzie i północy Polski tego właśnie najbardziej brakuje. – Nasz region to inwestycyjna Polska B. Nie mamy tu nawet kawałka dwupasmówki – mówi prezes Suwalskiej SSE Bernard Maciulewski. Podział widać także w rodzajach inwestycji. Słabo uprzemysłowione regiony przyciągają w tym roku, podobnie jak w ubiegłym, co najwyżej inwestorów z niewielkim kapitałem. W południowo-zachodniej części dużych koncernów nie brakuje. – Mamy dogodne położenie, niskie ceny gruntów i dostęp do wykształconej kadry wrocławskich uczelni – wylicza Bogusław Krasucki, burmistrz Środy Śląskiej, w której ulokowało się już blisko 20 zagranicznych inwestycji.
Jak dowiedział się „Parkiet”, za dwa miesiące amerykański koncern Pittsburgh Glass Works zacznie tu budowę wartej 200 mln zł fabryki szyb dla mercedesa. Z kolei w Gorzowie Wielkopolskim zainwestuje chińska firma BriVictory Display Technology. Przy produkcji telewizorów LCD zatrudni prawie 2 tys. osób.
Nierówny podział
Głębokich dysproporcji w atrakcyjności inwestycyjnej obu części Polski długo nie da się wyrównać. Rządowe plany wyrównywania szans, jak np. program rozwoju Polski Wschodniej, szwankują. – Brakuje dodatkowych form pomocy dla firm. To może być wsparcie dla otoczenia biznesu ale nie dla inwestorów – mówi Paweł Tynel.
W pierwszych pięciu miesiącach tego roku zagraniczni przedsiębiorcy wyłożyli na nowe przedsięwzięcia 5,1 mld euro. Resort gospodarki liczy, że w całym roku wartość bezpośrednich inwestycji będzie co najmniej dwukrotnie większa. Te nakłady będą jednak podzielone bardzo nierównomiernie.
Widać to po wynikach specjalnych stref ekonomicznych. W drugim kwartale pięć z czternastu stref nie pozyskało ani jednej nowej inwestycji, w tym słupska i suwalska, które zerowy wynik miały także w pierwszym kwartale, a także starachowicka, która w pierwszym zdobyła tylko jedną inwestycję wartą 400 tys. zł.
Z kolei stały napływ inwestycji widoczny jest w regionach uprzemysłowionych. Strefy katowicka i wałbrzyska na brak inwestorów nie będą mogły w tym roku narzekać. Co je różni? Infrastruktura, wielkość lokalnego rynku pracy, stopień uprzemysłowienia. Tych atutów Polsce Wschodniej i Północno-Wschodniej stale brakuje.