Zakres kompetencji na rynku pracy
Kryzys ograniczył radosne zatrudnianie na zasadzie "za pół roku się wdroży". Nowy pracownik musi odnaleźć się praktycznie na „dzień dobry”. Kiedyś problemem była wiedza biznesowa, obecnie - znajomość języka czy nawet obsługa komputera.
05.08.2013 | aktual.: 13.08.2013 09:39
Kryzys ograniczył radosne zatrudnianie na zasadzie "za pół roku się wdroży". Nowy pracownik musi odnaleźć się praktycznie na "dzień dobry". Kiedyś problemem była wiedza biznesowa, obecnie - znajomość języka czy nawet obsługa komputera.
Pracodawcy zawsze narzekali, że młodzi ludzie wchodzą na rynek pracy niedostatecznie przygotowani. Do tej pory radzili sobie z tym dzięki ścieżkom kariery. Stopniowanie obowiązków zawodowych (oraz pensji) pozwalało wdrożyć absolwenta po stosunkowo niewielkim koszcie. Pracując na stanowiskach juniorskich, młodzi ludzie krok po kroku wykorzystywali w praktyce te wiadomości, które nabyli w trakcie lat szkolnej i akademickiej edukacji. Poznawali rynek, strategię i codzienne funkcjonowanie firmy. Uczyli się pracy w grupie w warunkach zbliżającego się nieprzekraczalnego deadline’u. Nabywali odporności na krytykę oraz hamowania emocji w rozmowie z trudnym klientem.
Ale teraz biznes ma charakter międzynarodowy. Nawet średnie firmy współpracują z zagranicznymi partnerami. Terminy i postępy prac są kontrolowane na bieżąco, dzięki oprogramowaniu biznesowemu. No i przede wszystkim - większość rynków weszło w fazę dojrzałości. Istnieje wielu konkurentów, a każdy oferuje dość podobne produkty. Sprzedaż absolutnie nie jest prosta.
Polecamy: Gdzie dostaniesz pracę od ręki?
W takim środowisku pracy nie wystarczają dotychczasowe poziomy kompetencji. Czego konkretnie potrzebują absolwenci i generalnie – nowi pracownicy na rynku pracy?
5 godzin języka tygodniowo
- Gdy zaraz po studiach poszedłem do pracy, była to połowa lat 90-tych, wyróżniałem się poziomem opanowania języka angielskiego - opowiada Andrzej, starszy kierownik projektów w międzynarodowej firmie z branży maszyn budowlanych. - Bez problemu czytałem zagraniczne artykuły, rozumiałem większość programów telewizyjnych. Potrafiłem też się dogadać, choć był to angielski z kategorii "dukający". Wtedy spokojnie to wystarczyło. Gdy dziś do pracy zgłaszają się absolwenci, podczas rozmowy zadaję jedno-dwa pytania branżowe w języku angielskim. I co widzę? Ten sam poziom dukania co 20 lat temu. Tyle że w tym czasie świat poszedł do przodu, biznes poszedł do przodu. Dobry poziom języka w czytaniu i w pisaniu jest oczywistością. Przewagą jest poziom konwersacji. Wpisz więc w CV "dobra znajomość" tylko wtedy, gdy mówisz w języku przynajmniej 5 godzin tygodniowo. W przeciwnym razie, mijasz się z rzeczywistością.
Obsługa komputera czyli CRM, ERP, kalendarz
- Pamiętam czasy, gdy termin „obsługa komputera” oznaczał „włącz, uruchom edytor tekstu, zapisz dokument, wydrukuj dokument, zamknij edytor, zamknij komputer” - wspomina Danuta, specjalistka w dziale kadr średniej wielkości firmy handlowej. - Teraz pracuje się głównie w systemach: CRM, ERP. Zadania i projekty sprawdzam w kalendarzu, połączonym z pocztą elektroniczną i wewnętrznym, firmowym komunikatorem. Nie są to programy bardzo trudne, ale chwilę trzeba poświęcić, by je rozgryźć. Szkolenia oczywiście pomagają się zorientować, ale i tak w praktyce wychodzi mnóstwo pytań „Jak zrobić to, a jak tamto?” i kłopotów „Nie wychodzi mi!”. A przecież trzeba na bieżąco wykonywać obowiązki. Pierwsze dwa miesiące są naprawdę stresujące, potem wszystko się uspokaja.
Umiejętności biznesowe: wieloargumentowa sprzedaż
– Kiedyś wystarczyło powiedzieć klientowi jaki produkt oferujesz, żeby w miarę gładko przejść do etapu składania zamówienia. Dziś dzwonię do klienta i najczęściej słyszę „Już mamy taki produkt na stanie”. Standardowa lista korzyści to za mało - wyjaśnia Igor, szef sprzedaży w firmie produkującej przetworzoną żywność. - Przeciętna sprzedaż musi teraz uwzględniać nie tylko praktyczne argumenty biznesowe typu oszczędności, korzyści, zyski, ale też argumenty emocjonalne, osobiste i te związane z karierą zawodową. Na nikim nie robi wrażenia – przykładowo – dodatkowy rabat 5 proc. na zamówieniu powyżej 10 tysięcy złotych. Trzeba dać coś, co posiada wartość indywidualnie dla wybranego klienta. To wymaga kreatywności, znajomości rynku oraz dobrych relacji z klientami. Tylko najlepsze firmy i tylko najlepsi pracownicy są w stanie w ten sposób sprzedawać i rozwijać się w czasie kryzysu.
No dobrze, ale jak rozwijać te umiejętności?
Dla pojedynczego pracownika rozwijanie tych umiejętności nie jest sprawą prostą. Indywidualne konwersacje w szkole językowej są dość kosztowne. Szkolenia z obsługi oprogramowania biznesowego raczej są kierowane do firm, a nie do klientów indywidualnych (choć niektórzy producenci systemów ERP prowadzą kursy w szkołach wyższych). Specjalistyczne szkolenia sprzedażowe są drogie, a w normalnej pracy nikt rozsądny nie będzie samodzielnie ryzykował transakcji po to, aby przetestować nową argumentację. Wydaje się, że jest to błędne koło – idealne zjawisko w czasie kryzysu.
Polecamy: Gdzie dostaniesz pracę od ręki?
Nowoczesna technologia pozwala w pewnym stopniu ominąć te ograniczenia. Komentowanie filmów na YouTube czy udział w czatach towarzyszących streamingom zwiększa biegłość w formułowaniu myśli w obcym języku. Prowadzenie bloga na dowolnej platformie obniża lęk przed nowym oprogramowaniem biznesowym. Czytanie recenzji produktów w e-sklepach pokazuje czego szukają inni klienci. Oczywiście, działania te wymagają zaangażowania i determinacji, aby realizować je przez dłuższy okres. Przynoszą jednak konkretne korzyści, które można potem wykorzystać w poważnej pracy zarobkowej.
Mariusz Ludwiński, AS, WP.PL