Zarabiają na cudzym nieszczęściu
W okresie świąt oszuści nie próżnują. Żeby zarobić, podszywają się pod fundacje, które zbierają pieniądze na cele charytatywne.
17.12.2013 | aktual.: 17.12.2013 16:06
W okresie świąt oszuści nie próżnują. Żeby zarobić, podszywają się pod fundacje, które zbierają pieniądze na cele charytatywne.
Święta to czas wzmożonej dobroczynności. Fundacje i stowarzyszenia z większą częstotliwością prowadzą różnego rodzaju akcje, które mają na celu pomóc osobom potrzebującym. Niestety zdarzają się i tacy, co w nieszczęściu innych upatrują sposób na szybkie i łatwe zarobienie pieniędzy. – Chcą wykorzystywać wrażliwość innych ludzi. Wyrządzają tym wielką krzywdę całemu społeczeństwu, bowiem następnym razem osoby nauczone tym smutnym doświadczeniem, nie zareagują na prawdziwe apele wolontariuszy czy podopiecznych potrzebujących wsparcia – mówi Monika Sadowa z Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”.
Jeden z internautów opisuje historię firmy, która zbierała rzekomo pieniądze na chore dziecko z porażeniem mózgowym, sprzedając symboliczne cegiełki. Scenariusz typowy dla takich akcji: osoby zbierające fundusze zaczepiają przechodniów na ulicy, odwiedzają też mieszkania prywatnie czy firmy z zapytaniem: "Czy wspomoże pan/pani chorego Marcinka z porażeniem mózgowym w zamian za cegiełkę”
- Dziewczyna mówiła z taką skruchą, że kupiłem pocztówkę, aby wspomóc tę akcję. Gdy już dokonałem zakupu, poprosiła mnie, abym się podpisał i wpisał kwotę, jaką przeznaczyłem. Jednak później zdziwiłem się, że nie pokazała mi ani opieczętowanej puszki, ani żadnego zdjęcia tego chłopca z porażeniem mózgowym, tak jak to zawsze bywa. Jak się okazało, moja znajoma niedawno zaczęła pracę w tej firmie. Gdy poszła do szefa z prośbą o umowę, usłyszała: "Ty myślisz, że to jest naprawdę, że my to przekazujemy na fundację?" - opisuje internauta.
*Polecamy: * Podwyżka tylko do trzydziestki? Każda osoba zbierająca pieniądze, musi posiadać zgodę na prowadzenie zbiórki publicznej. - Kiedyś taką zgodę wydawało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, od ubiegłego roku wydaje je Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji – mówi Monika Sadowa z Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”
Konieczny identyfikator
Wolontariusz kwestujący do puszki powinien mieć identyfikator z numerem zbiórki, zdjęciem i danymi organizatora. Wzór można znaleźć tutaj. - Dlatego każdą osobę, przeprowadzającą zbiórkę na rzecz osoby potrzebującej pomocy, należy zapytać, czy taką zgodę posiada. Jeśli nie, to powinno to już wzbudzić nasze wątpliwości – tłumaczy Monika Sadowa.
Dodaje, że również co do sprzedaży na cel charytatywny trzeba posiadać stosowne pozwolenia. - Trzeba o takie pozwolenia zapytać osoby, które sprzedają przedmioty przeznaczone rzekomo na wsparcie kogoś. Z doświadczenia wiemy, że wiele firm sprzedaje różne rzeczy pod pretekstem wsparcia działalności charytatywnej i nawet jeśli faktycznie coś odprowadzają, to są to z reguły raczej symboliczne kwoty – komentuje Monika Sadowa.
Tak było na przykład w sprawie jednej z firm, która zbierała pieniądze na chorego Mateusza, cierpiącego na celiakię. Naciągacze wykorzystywali prawdziwą historię chłopca do celów zarobkowych. Dla rodziny dziecka przekazywali, co najwyżej symboliczne kwoty. W reportażu opisanym przez TVN 24, matka chłopca przyznała, że dostawali czasem 5 zł, a czasem 20 zł. Tymczasem firma miesięcznie obracała nawet kilkudziesięcioma tysiącami.
Firmy tego typu sprytnie omijają prawo. Na zbiórkę publiczną potrzebne jest pozwolenie. Ale oszuści zasłaniają się stwierdzeniem, że nie zbierają pieniędzy, tylko je gromadzą. Opisana przez TVN 24 firma drukowała miesięcznie 20 tys. pocztówek. Jeśli każdą sprzedała za 1 zł, to była w stanie zarobić 20 tys. zł. Ale, jak w rozmowie z mediami przyznaje właściciel firmy, przechodnie rzadko ofiarowali 1 zł, zazwyczaj było to 2 zł lub 5 zł.
Właściciel firmy znalazł w internecie ogłoszenie matki chorego chłopca, z prośbą o wsparcie. Podpisał z nią umowę, w której znalazł się zapis: "Celem współpracy jest dobro Mateusza Laszkowskiego, u którego w 4 miesiącu życia wykryto chorobę trzewną". Umowa nie precyzowała jednak, jakie kwoty będzie przekazywać rodzinie firma. Przez 12 miesięcy współpracy, przelał na konto matki chłopca w sumie 500 zł.
Niestety i internet okazuje się świetnym polem manewru dla oszustów. Wykorzystują autentyczne historie potrzebujących osób, żeby wyłudzić pieniądze, a ogłoszenia zamieszczają na przykład na portalach społecznościowych. Tak jak zatrzymany przez policję oszust ze Szczecina, który posłużył się autentyczną historią chorego na raka chłopca, prośbę o datki zamieścił na portalu społecznościowym, a pieniądze spływały na jego konto.
- Jeżeli mamy uzasadnione podejrzenia, że ktoś dopuścił się nadużycia, to sprawa powinna być zgłoszona na policję i oczywiście do fundacji, na rzecz której jest prowadzona zbiórka – ostrzega Monika Sadowa z Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”.
MD, AS, WP.PL