Zaskakujący koniec tygodnia
Ostatni tydzień okazał się dla krajowego rynku walutowego dość zaskakujący. Obserwowaliśmy, bowiem znaczne wahania kursów EUR/PLN i USD/PLN, dochodzące do 12 groszy na obu parach, w przeciągu zaledwie kilku godzin.
12.12.2008 | aktual.: 12.12.2008 18:14
Rynek krajowy:
Ostatni tydzień okazał się dla krajowego rynku walutowego dość zaskakujący. Obserwowaliśmy, bowiem znaczne wahania kursów EUR/PLN i USD/PLN, dochodzące do 12 groszy na obu parach, w przeciągu zaledwie kilku godzin. Od poniedziałku złoty, podobnie jak w zeszłym tygodniu, pozostawał słaby względem koszyka głównych walut. O ile jednak względem dolara polska waluta poruszała się w korytarzu pomiędzy poziomami 3,0000 – 3,0600, o tyle na wykresie kursu EUR/PLN wyraźnie zaznaczał się trend wzrostowy. Ogólnie niepokojący wydaje się fakt, że pomimo rosnącego kursu eurodolara, na złotym wciąż utrzymywała się presja deprecjacyjna. Do tej pory bowiem pomiędzy notowaniami EUR/USD a USD/PLN występowała silna ujemna korelacja – wzrost notowań głównej pary walutowej powodował spadek kursu USD/PLN, i umocnienie złotego. Ostatnie tygodnie zaś pokazywały zdecydowane odejście kursu od tej reguły. Logicznym wytłumaczeniem mogło być ogólne osłabienie sentymentu, oraz odpływy kapitału z regionu rynków wschodzących, jednak od
lipcowego załamania polska waluta osłabiała się dużo silniej niż np. węgierski forint, czy czeska korona. Małą rewolucję przyniósł czwartek. Eurodolar, któremu już w środowe popołudnie udało się przebić psychologiczny poziom 1,3000, poszybował bowiem w górę aż o 4 figury, zatrzymując się na 1,3400 i osiągając tym samym poziom najwyższy od prawie 2 miesięcy. Złoty, w przeciwieństwie do innych walut regionu zdawał się jednak nie reagować na tę zwyżkę. W czwartkowe popołudnie deprecjacja złotego sięgnęła ekstremalnych poziomów. Kurs EUR/PLN dotknął niemalże granicy 4,0. Było to wynikiem zleceń klientowskich związanych z opcją barierową na poziomie EUR/PLN 4,0. Szybka deprecjacja złotego zakończyła się równie dynamiczną aprecjacją. Popyt na złotego pochodzący od zagranicznych poziomów sprowadził notowania euro do poziomu 3,85. Był to chwilowy ruch gdyż już w piątek od rana obserwowaliśmy powrót kursu na wysokie poziomy. Bardzo mało prawdopodobne jest, by tak duże ruchy (ponad 12 groszy) występujące w tak krótkim
czasie miały jakiekolwiek uzasadnienie fundamentalne. Dość logicznym wytłumaczeniem tych zdarzeń wydaje się dość popularna ostatnio teoria, mówiąca o dużych opcjach walutowych na parę EUR/PLN mających rozliczyć się do końca miesiąca. Uzasadniałaby ona nienaturalnie słabą - szczególnie w stosunku do euro – złotówkę. Słaba rodzima waluta, zwiększająca różnice między kursem spot a cenami wykonania opcji, przełożyłaby się na większy zysk dla ich posiadaczy. Tym również można tłumaczyć wielokrotne „pompowanie” kursu w kierunku 4,00 EUR/PLN. Kolejnym argumentem za teorią opcji walutowych jest to, iż kurs regularnie spadał po fixingu Narodowego Banku Polskiego, kiedy następuje rozliczenie opcji. Piątkowe wahania mogły wynikać właśnie z rozliczenia się jednej lub kilku takich opcji. Pozostaje jednak wiele niewiadomych. Najważniejsze pytanie, to ile jeszcze opcji pozostało, i o jakich nominałach. Jeżeli bowiem teoria jest prawdziwa, niewykluczone że w przyszłym tygodniu znów będziemy obserwować próby podciągnięcia
ceny euro do 4,00 złotych. Zastanawia również sprawa banku JP Morgan i wydanych przez niego prognoz kursu euro na poziomie 2,8000 złotego w trzecim kwartale przyszłego roku. Bank co prawda oficjalnie ogłosił, iż prognozowany rekordowo niski kurs był wynikiem błędu w raporcie, jednak patrząc na fakty sprostowanie to wydaje się mało wiarygodne.
Rynek zagraniczny:
W minionym tygodniu w notowaniach eurodolara zaszła istotna zmiana. Od pewnego czasu europejska waluta dość nietypowo reagowała na negatywne dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych, bowiem na fali rozczarowujących odczytów z USA następowało jej osłabienie. Przyczyną takiego zachowania euro był fakt, iż słabe dane, bez względu na to skąd napływały, pogarszały nastroje na rynku, co z kolei powodowało nasilenie się procesu spieniężania amerykańskich aktywów i odpływ kapitału inwestycyjnego do Stanów Zjednoczonych. Wcześniej bowiem, w okresie koniunktury na światowych giełdach amerykański kapitał był na dużą skalę inwestowany poza granicami Stanów Zjednoczonych. W momencie załamania i powrotu bessy, upłynnianie inwestycji przybrało na sile z jednej strony ze względu na wzrost awersji do ryzyka, a ponadto w wyniku problemów z płynnością wielu instytucji finansowych i konieczności pokrywania strat powstałych w związku z kryzysem finansowym. Na fali powrotu kapitału do USA, kurs eurodolara zniżkował o 22% w
porównaniu ze szczytem na poziomie 1,6000, jaki zanotował on w połowie lipca bieżącego roku – w ostatnich tygodniach natomiast notowania EUR/USD oscylowały w okolicach 1,2400. Ostatnie dni pokazały jednak, iż inwestorzy najprawdopodobniej zaczęli znów przywiązywać wagę do faktu, skąd napływają dane i od tego uzależniać swój sentyment do konkretnej waluty. Tydzień nie przyniósł żadnych istotnych danych, toteż uczestnicy rynku walutowego z uwagą śledzili doniesienia ze światowych giełd, a w szczególności z amerykańskiego sektora motoryzacyjnego. W ostatnich dniach w Kongresie Stanów Zjednoczonych ważyły się losy planu pomocy dla Wielkiej Trójki z Detroit, czyli trzech gigantów samochodowych – General Motors, Chryslera oraz Forda. Projekt wsparcia zakłada pożyczki rządowe dla koncernów o całkowitej wartości 14 mld dolarów, udzielone pod warunkiem przedstawienia wiarygodnego planu restrukturyzacji. Decyzja dotycząca planu pomocy może być decydująca dla przyszłej kondycji amerykańskiej gospodarki. Prezesi
koncernów samochodowych grożą bowiem, iż brak wsparcia do końca roku będzie dla nich jednoznaczny z koniecznością ogłoszenia upadłości. Bankructwo Wielkiej Trójki doprowadziłoby z kolei do masowych zwolnień dochodzących nawet do kilkuset tysięcy pracowników zatrudnionych w samych koncernach oraz w firmach podwykonawczych i jeszcze bardziej pogrążyłoby gospodarkę USA. Inwestorzy pozytywnie zareagowali na wiadomość o akceptacji planu pomocy przez Izbę Reprezentantów i z napięciem oczekiwali na decyzje Senatu, jaka miała zapaść pod koniec mijającego tygodnia. Głosowanie zakończyło się jednak niewielką przewagą głosów na „przeciw”. Giełdy na całym świecie zareagowały na tę wiadomość spadkami. Inaczej niż zwykle natomiast zachował się kurs EUR/USD. Jak już wcześniej wspomniano zwykle euro osłabiało się na fali złych danych ze Stanów Zjednoczonych, czy pogorszenia się sentymentu na światowych parkietach. Tym razem na wieść o odrzuceniu planu pomocy przez Senat eurodolar wybił się górą z szerokiego przedziału wahań
1,2800 – 1,3000, w którym przebywał przez większą część tygodnia i poszybował w okolice poziomu 1,3400. Taka reakcja euro może wynikać z faktu, iż większość łatwych do spieniężenia aktywów amerykańskich została już upłynniona i powróciła do USA, w związku z czym negatywne doniesienia z rynku nie powodują już nasilenia odpływu kapitału z Europy, a nawet są w stanie osłabić sentyment do dolara. Jak zwykle pod silnym wpływem nastrojów na giełdach pozostaje jen. W wyniku pogorszenia się sentymentu inwestycyjnego i ograniczenia skali transakcji typu carry-trade kurs USD/JPY zniżkował w ciągu tygodnia poniżej 90,00 jenów za dolara, do poziomu najniższego od 13 lat.
Artur Pałka
Joanna Pluta
DM TMS Brokers S.A.