Zawód dziennikarza coraz bardziej niebezpieczny
Wykonywanie zawodu dziennikarza wiąże się z coraz większym ryzykiem
05.06.2013 | aktual.: 05.06.2013 09:09
Wykonywanie zawodu dziennikarza wiąże się z coraz większym ryzykiem - oceniła Lucie Morillo z organizacji Reporterzy bez Granic (RSF) podczas debaty poświęconej wolności słowa i bezpieczeństwu dziennikarzy, która odbyła się we wtorek w Warszawie.
Reporterzy bez Granic zostali uhonorowani, przyznaną po raz pierwszy, Nagrodą Wolności Słowa. Podczas uroczystości w Zamku Królewskim wręczył je były prezydent Lech Wałęsa. Debatę z okazji wręczenia nagrody zorganizowały Press Club Polska i Overseas Press Club of America.
Morillo przypomniała, że w 2012 roku zaginęło 89 dziennikarzy - to najwyższa notowana dotąd liczba, większa o jedną trzecią niż w roku poprzednim.
Sprawcy są bezkarni
Dziennikarze giną podczas relacjonowania wydarzeń z obszarów ogarniętych konfliktami zbrojnymi, ale w wielu krajach ich życiu zagrażają także zorganizowane grupy przestępcze, organizacje zbrojne takie jak Al-Szabab w Somalii, a nawet politycy - powiedziała przedstawicielka RSF. W większości wypadków sprawcy zabójstw pozostają bezkarni.
RSF na różne sposoby stara się poprawić sytuację dziennikarzy, m.in. organizując szkolenia z samoobrony (np. w Pakistanie) i ochrony danych przed przechwyceniem, wykupywanie im polis ubezpieczeniowych, ale także poprzez kampanie medialne przypominające o losie więzionych dziennikarzy.
Jak podkreśliła Morillo, w obliczu coraz bardziej inwazyjnej cenzury w internecie stosowanej przez represyjne reżimy, często przy pomocy zachodnich firm telekomunikacyjnych, znaczenia nabiera też kwestia omijania cenzury i ochrony danych. RSF stworzyła więc zestaw wskazówek i porad (Online Survival Kit), pozwalających na zachowanie anonimowości w sieci czy prowadzenie rozmów telefonicznych bez ryzyka namierzenia.
Uczestniczący w debacie były wieloletni współpracownik "Newsweeka" Andrew Nagorski oraz Jaś Gawroński, włoski dziennikarz i polityk, podkreślili, że najpoważniejsze represje nieodmiennie groziły ich informatorom, a także lokalnym dziennikarzom. Nagorski wspominał przy tym szykany, na jakie był narażony jako korespondent w Moskwie w ZSRR, a Gawroński opowiadał o specyfice pracy dziennikarza w Korei Północnej.
Nagorski zgodził się, że obecnie zawód dziennikarza wiąże się z większym ryzykiem niż wcześniej. Wspominając swą pracę korespondenta w Korei Południowej, wówczas jeszcze pod rządami dyktatorskimi, powiedział, że znak z napisem "Prasa" wystawiony w oknie gwarantował, że siły rządowe nie będą strzelać. Dziś jest inaczej - zauważył.
Powracającym wątkiem w czasie dyskusji było dziennikarstwo obywatelskie, czyli działalność reporterska uprawiana przez amatorów w interesie społecznym, najczęściej za pośrednictwem internetu, z obszarów, do których z różnych powodów nie udało się dotrzeć zawodowym reporterom.
Z usług dziennikarzy obywatelskich coraz częściej korzysta BBC - przyznała dziennikarka i prezenterka tego nadawcy Kasia Madera. Wskazała, że choć relacje takie często trudno jest zweryfikować, to w pewnych sytuacjach może być to jedyny sposób na szybkie uzyskanie informacji i przełamanie blokady informacyjnej nałożonej np. przez władze ogarniętego konfliktem kraju.
Zdaniem Nagorskiego dziennikarstwo obywatelskie nie powinno zastąpić tradycyjnego, ponieważ nie powstaje ono zgodnie z prawidłami sztuki - często są to relacje nie do zweryfikowania i nieobiektywne. Zagrożenia dla wysokiej jakości dziennikarstwa Nagorski upatruje w zanikaniu dotychczasowego modelu powstawania wiadomości. "Poważne dziennikarstwo" to kosztowne przedsięwzięcie, dlatego potrzebuje "systemu wsparcia" - podkreślił publicysta.
(AS)