Zawody, w których najłatwiej trafić na bezrobocie
Najwięcej bezrobotnych jest wśród sprzedawców, robotników i rzemieślników, a w zdobyciu pracy często przeszkadza brak oczekiwanych przez pracodawców kwalifikacji. Zobacz, których zawodów lepiej unikać, jeśli nie chce się trafić na bezrobocie.
25.04.2014 | aktual.: 25.04.2014 12:17
Najwięcej bezrobotnych jest wśród sprzedawców, robotników i rzemieślników. Zobacz, których jeszcze zawodów unikać, jeśli nie chce się trafić na bezrobocie.
Dane GUS wskazują, że stopa bezrobocia w marcu 2014 roku wyniosła 13,5 proc. wobec 13,9 proc., jakie odnotowano w lutym. Oznacza to, że liczba bezrobotnych spadła o ponad 73,7 tys. osób, a w porównaniu do marca 2013 roku o ponad 132 tys. Jednak bez stałego zatrudnienia pozostaje wciąż niemal 2,2 mln. Polaków.
Niewesołe jest życie sprzedawcy
Niezmiennie od lat niechlubnym rekordzistą w rankingu bezrobotnych profesji pozostaje zawód sprzedawcy. W 2013 roku bez pracy było 168,2 tys. przedstawicieli tego zawodu, co stanowi najwyższy wynik w historii. Ponad 1/3 z nich pozostaje na bezrobociu przez czas dłuższy niż 12 miesięcy.
– Bezrobocie jest wynikiem nadmiaru podaży pracy, a więc liczby osób o danych kompetencjach, w stosunku do popytu na pracę, czyli liczby stanowisk o określonej charakterystyce – komentuje Piotr Sedlak z portalu rynekpracy.pl. – Oceniając zjawisko bezrobocia handlowców, trzeba więc spojrzeć nie tylko na liczbę ogłoszeń, ale również na liczbę osób pracujących w tym zawodzie.
Duże bezrobocie wśród sprzedawców i handlowców idzie więc w parze z największą liczbą ogłoszeń dotyczących tej branży. Jest to związane z dużą rotacją na stanowiskach sprzedażowych. Często uzależniona jest ona od sezonowości, a także od tego, że pracę podejmują ludzie, którzy traktują ją jako chwilową, szukając jednocześnie innego zajęcia.
Ciężko w pracach fizycznych
Trudności na rynku mają także przedstawiciele zawodów „fizycznych”, chociażby ślusarze, murarze i robotnicy. W każdym z tych zawodów liczba bezrobotnych przekracza 37 tys. osób, a samych ślusarzy w urzędach pracy przybyło w ciągu roku aż 9,5 tys. Często ich problemem jest niedopasowanie do potrzeb pracodawców, którzy oczekują od kandydatów np. umiejętności obsługi nowoczesnych urządzeń.
Trzecie miejsce w zestawieniu zajmują natomiast technicy ekonomiści. Wszystko przez brak ukończenia studiów wyższych. Mając do wyboru dwóch kandydatów, firmy częściej decydują się na tego, który może pochwalić się tytułem magistra lub licencjata. W pierwszej „10” znaleźli się też: technik mechanik, kucharz, krawiec i szwaczka.
Dobry rzemieślnik na wagę złota
W przypadku dwóch ostatnich zawodów pozytywnym symptomem jest fakt, że wśród ich przedstawicieli odnotowano spadek bezrobocia. Tym branżom towarzyszy swoisty paradoks – kandydaci szukają bezskutecznie pracy w tych profesjach, a pracodawcy wykwalifikowanych kadr. Problemem są też niskie zarobki, które zniechęcają do podjęcia legalnego zatrudnienia.
– W przypadku tych zawodów często zdarza się, że pracodawcy nie mogą zaoferować wysokiego wynagrodzenia, gdyż muszą silnie konkurować cenowo np. z produkcją w krajach takich jak Chiny czy Bangladesz – mówi Piotr Sedlak z portalu rynekpracy.pl. – Zdarza się więc, że opłacalny dla pracodawców poziom wynagrodzenia nie skłania bezrobotnych do podjęcia pracy. Wolą korzystać ze świadczeń dla bezrobotnych lub pracować w szarej strefie.
Duża liczba bezrobotnych wśród szwaczek czy krawcowych wiąże się także ze względami formalnymi, towarzyszącymi rejestracji w urzędzie pracy. Dokonuje się tam bowiem zaszeregowanie petenta do danej grupy zawodowej.
– Zdarza się, że jak urzędnik rejestruje bezrobotne, które pracowały w firmach odzieżowych, to od razu w dokumentach wpisuje im „szwaczka”. A to często były osoby, które nie szyły, ale kompletowały czy prasowały gotowe już ubrania – podkreśla na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Bogusław Słaby, prezes Polskiego Związku Pracodawców Prywatnych Producentów Odzieży i Tkanin.
Kogo szukają pracodawcy?
Co ciekawe, w zawodach wiążących się z dużym bezrobociem pojawia się też sporo ogłoszeń o pracę. W drugim półroczu 2013 roku dla sprzedawców oraz pracowników usług pojawiło się ponad 95 tys. ofert w urzędach pracy. Dotyczyła ich średnio jedna na cztery oferty.
– Należy pamiętać, że handlowcy relatywnie często zmieniają pracę, częściej więc pojawiają się ogłoszenia na jedno stanowisko – dodaje Piotr Sedlak.
Sporo ogłoszeń dotyczyło także robotników i rzemieślników (ponad 84 tys.), ale tu przeszkodą stały się wspomniane już wcześniej różnice między posiadanymi przez kandydatów kompetencjami a tymi, oczekiwanymi przez pracodawców.
Rząd: bezrobocie będzie spadać
Choć w wielu branżach są tysiące ludzi bez pracy, to rząd, biorąc pod uwagę rosnącą koniunkturę, jest optymistycznie nastawiony do sytuacji na rynku pracy i przewiduje dalszy spadek stopy bezrobocia w bieżącym roku oraz latach następnych.
– Wraz z poprawą koniunktury gospodarczej oczekiwane jest systematyczne zmniejszanie się stopy bezrobocia – po okresie jej wzrostu w latach 2009–2013. Szacuje się, że w 2014 roku stopa bezrobocia spadnie do 9,8 proc., w 2015 roku wyniesie 9,3 proc., aby w okresie do 2017 roku zmniejszyć się do 7,9 proc. Jest to konsekwencja prognozowanych zmian w popycie na pracę – głosi oficjalny komunikat Centrum Informacyjnego Rządu. Czytamy w nim także, że w 2014 roku odsetek pracujących ma się zwiększyć przeciętnie o 0,6 proc., a w latach 2015–2017 nawet o 0,8 proc.
KK /AK/WP.PL