Zbliża się moment próby dla rynków akcji
Reakcje inwestorów na wyniki spółek i inne „standardowe” informacje makroekonomiczne, takie jak sytuacja na rynku nieruchomości czy rynku pracy wskazują, że te czynniki tracą nieco na znaczeniu.
26.01.2010 16:55
Reakcje inwestorów na wyniki spółek i inne „standardowe” informacje makroekonomiczne, takie jak sytuacja na rynku nieruchomości czy rynku pracy wskazują, że te czynniki tracą nieco na znaczeniu. Bardziej istotne stają się te o zasadniczym wpływie na rynki finansowe. Coraz bardziej zbliża się moment, w którym inwestorzy będą musieli zmierzyć się z perspektywą zaostrzania polityki pieniężnej. Papierkiem lakmusowym dla wszystkich giełd zdaje się być to, co dzieje się teraz w Chinach. Symptomy zmian są już widoczne i na rynku walutowym i surowcowym. Nadchodzi czas na test dla akcji.
Polska GPW
Po wczorajszej względnej sile naszego rynku, „zaakcentowanej” jeszcze na końcowym fixingu, dziś nie było już śladu. Indeks największych spółek zaczął dzień od spadku o ponad 1,2 proc. a WIG radził sobie tylko nieznacznie lepiej. Jeszcze przed południem skala spadków powiększyła się i oba wskaźniki traciły po około 2 proc. Po dobrym stracie z poziomu zbliżonego do wczorajszego zamknięcia, indeksy małych i średnich firm także zdecydowanie zniżkowały. sWIG80 przez moment spadał nawet o 2 proc., jednak do południa zniżka obu wskaźników sięgała 1,5-1,6 proc.
Kiepsko radziły sobie spółki surowcowe. Walory PKN traciły około 2 proc., Lotos przeceniany był o 3 proc. Akcje KGHM początkowo zniżkowały o „jedynie” 1,6 proc., ale skala spadku szybko powiększyła się do 3 proc. Niewiele lepsza była sytuacja obu największych banków. Około południa akcje Pekao i PKO traciły po ponad 2 proc. Największej przeceny doświadczyły papiery BZ WBK, momentami tracące 4 proc. Akcje BRE zniżkowały o 3 proc. W trudnych chwilach na rynku nieźle radzi sobie Telekomunikacja Polska. Jej walory traciły tylko 0,6-0,8 proc.
Od południa sytuacja zaczęła się poprawiać, w ślad za idącymi w górę indeksami głównych giełd europejskich. Ostatecznie indeks największych spółek stracił 1,21 proc., WIG zniżkował o 1,12 proc., mWIG40 o 0,96 proc. a sWIG80 o 0,71 proc. Obroty wyniosły 1,44 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Wczoraj na Wall Street tendencja spadkowa została powstrzymana. Indeksy nieznacznie zwiększyły swoją wartość, ale odreagowanie było wyjątkowo mizerne, biorąc pod uwagę skalę i dynamikę niedawnej zniżki. Na razie zadziałało wsparcie w okolicach 1090 punktów w przypadku S&P500, ale sytuacja jest bardzo chwiejna. Wypada zauważyć, że wczoraj indeksy wzrosły, mimo wyraźnie rozczarowujących danych o sprzedaży domów. Trudno z tego faktu wyciągać dalej idące wnioski, ale czeka nas raczej nerwowy okres, gdy dobre dane mogą być odczytywane jako przybliżające zaostrzenie polityki pieniężnej, co nie oznacza, że na złe informacje giełdy reagować będą wzrostem.
Na rynkach azjatyckich trwa czarna seria. Spadki trwają tam nieprzerwanie od kilku dni i przybierają na sile. Chiński Shanghai B-Share stracił dziś 1,58 proc. a Shanghai Composite aż 2,42 proc. Wciąż dominują tam obawy, związane z radykalnym hamowaniem akcji kredytowej przez banki i chłodzeniem gospodarki. Japoński Nikkei zniżkował o 1,78 proc. w reakcji na umacnianie się jena, co niekorzystnie wpłynie na eksporterów oraz przede wszystkim w związku z obniżeniem perspektywy ratingu Japonii przez Standard&Poors. Wskaźnik w Hong Kongu spadł o 2,38 proc. a na Tajwanie zniżka sięgnęła niemal 3,5 proc. Inwestorzy w Azji nie mają więc wątpliwości, że zaczęła się tam większa korekta.
Trwa ona także na głównych parkietach europejskich. Dziś rano indeksy w Paryżu i Frankfurcie spadały po 0,8 proc. i po próbie ograniczenia strat w pierwszej godzinie handlu, nie były w stanie poprawić swojej sytuacji. Londyński FTSE tradycyjnie już zaczął od poziomu zamknięcia z poprzedniego dnia, ale szybko poszedł w dół, tracąc do południa 0,6 proc. Na giełdach naszego regionu widać było ewakuację kapitału. W Bukareszcie i Budapeszcie indeksy spadały po ponad 2 proc., niewiele mniej traciły wskaźniki w Pradze i Warszawie. Moskiewski RTS zniżkował o ponad 3 proc.
Wczesnym popołudniem na większości europejskich parkietów skala spadków uległa znacznej redukcji. DAX zdołał zniwelować ją do zera, czyli dotrzeć przez moment do poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Pod koniec dnia na niewielki plus wyszedł też CAC40.
Waluty
Po wczorajszym względnym uspokojeniu się sytuacji na światowym rynku walutowym, dziś rano euro jeszcze raz próbowało kontratakować. Ta akcja skończyła się jednak kompletnym niepowodzeniem. Pogorszenie się nastrojów na giełdach spowodowało dynamiczne umocnienie się amerykańskiej waluty. Euro wyceniano na nieco ponad 1,4 dolara. A jeszcze wczoraj kurs wspólnej waluty starał się przetestować poziom 1,42 dolara.
Nasza waluta wyraźnie odczuła odwrót inwestorów od bardziej ryzykownych rynków. Wczoraj, w połowie dnia można było kupić dolara nawet po 2,857 zł, wieczorem „zielony” był już 3 grosze droższy. Dziś handel rozpoczął się od prawie 2,9 zł i poziom ten szybko został przekroczony. Od wczorajszego południa euro zdrożało o ponad 5 groszy i trzeba było za nie płacić nawet 4,1 zł. Franka można było kupić po 2,78-2,79 zł. Na razie więc o prognozach umocnienia się naszej waluty możemy zapomnieć. Czynniki lokalne, choćby były najbardziej sprzyjające złotemu, na niewiele się zdadzą, wobec siły tendencji panujących na rynkach światowych.
Podsumowanie
Wszystko wskazuje na to, że jednak coraz bardziej zbliżamy się do rozstrzygnięcia kluczowej dla dalszych losów prawie rocznej tendencji wzrostowej. Testowanie jej siły może jeszcze trochę potrwać, ale mitycznej już głębszej korekty nie sposób się ustrzec. Prognozowanie jej przebiegu i skali jest zajęciem dość karkołomnym. Lepiej skoncentrować się na obserwowaniu rozwoju sytuacji i stosownym do tego reagowaniu. Powody wystąpienia korekty są bardzo poważne i mają charakter „systemowy” a nie incydentalny. Zbliżająca się wielkimi krokami zmiana polityki pieniężnej, już widoczna w Chinach, inicjatywa prezydenta Obamy, dotycząca zmian funkcjonowania systemu bankowego są wystarczające, by rynek je „dostrzegł i uwzględnił”. Jeśli dodać do tego naturalną potrzebę korekty, to mamy komplet czynników, których lekceważyć nie sposób.
Roman Przasnyski
główny analityk Gold Finance
| Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. |
| --- |