Zerkają na termometry. Obawiają się powtórki z demolki sadów
Przymrozki mogą napsuć krwi rolnikom. Nawet wtedy, kiedy mają miejsce w trakcie astronomicznej zimy. W ubiegłym roku pogodowe anomalie mocno odbiły się na plonach polskich sadowników. Zapytaliśmy, czy obawiają się marcowych mrozów.
Ubiegłoroczne przymrozki zdemolowały polskie sady. Najpierw na początku kwietnia zrobiło się nienaturalnie ciepło, a później przez Polskę przetoczył się walec zimnego powietrza. Polskie sady ucierpiały przez anomalię.
Prognoza na ostatnie dni marca
Synoptyczka IMGW-PIB Ilona Śmigrocka przekazała WP Finanse, że w najbliższych dniach na terenie całego kraju nadal prognozowane są przymrozki. W ciągu najbliższych dwóch nocy możliwe będą spadki temperatury od minus 7 stopni na południu do minus 2 stopni na zachodzie kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kosztował 87 mln zł. Oto nowy dworzec w Olsztynie od środka
Natomiast w piątek nad ranem, czyli 21 marca, temperatura nadal będzie spadać poniżej zera na znacznym obszarze kraju - do około minus 2 stopni. Jedynie na Pomorzu i zachodzie kraju pierwszy dzień wiosny może minąć bez przymrozków na wysokości dwóch metrów nad gruntem, choć przy samym gruncie lokalnie temperatura może wynieść około minus 1 stopień.
Według IMGW-PIB ostatnie przymrozki w marcu najprawdopodobniej wystąpią w sobotę, 22 marca, nad ranem na Pomorzu i we wschodniej części kraju.
Plantatorzy patrzą na termometry
Producenci owoców obawiają się nagłych spadków temperatury. Choć mamy dopiero marzec, to - jak mówi WP Finanse prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw Witold Boguta - przymrozki o tej porze roku mogą stanowić realne niebezpieczeństwo, zwłaszcza dla pąków kwiatowych drzew owocowych oraz krzewów owocowych. Choć skutki będą widoczne dopiero po pewnym czasie, niektóre uprawy są szczególnie narażone
- Najbardziej wrażliwe w tej chwili są truskawki. Już po ostatnich przymrozkach zauważono ich uszkodzenia, a kolejne spadki temperatur mogą pogłębić negatywne efekty. Poza tym jeśli wcześniejszy mróz już lekko uszkodził rośliny, są one teraz bardziej podatne na kolejne uszkodzenia niż te, które do tej pory nie zostały naruszone - wyjaśnia prezes KZGPOiW.
Jak podkreśla Witold Boguta, ryzyko dotyczy nie tylko wybranych gatunków, ale wszystkich upraw, które osiągną krytyczny poziom temperatury charakterystyczny dla danego gatunku. W większości przypadków wystarczy kilka stopni poniżej zera, aby pojawiły się straty.
Walczył rok temu o swoje czereśnie
Sadownik Krzysztof Czarnecki w ubiegłym roku toczył walkę z kwietniowymi przymrozkami. Zadzwoniliśmy do niego, żeby dopytać, jak wygląda sytuacja w okolicach Grójca i Mszczonowa na Mazowszu.
Z tego, co widzę, pączki są nabrzmiałe, ale nie rozwinęły się jakoś bardzo. Według mnie w tej chwili nic się nie wydarzyło. Te prognozy mówią o minus 4 stopniach, w niedzielę rano było chyba minus 6 stopni. Wiadomo: jak temperatura spadnie poniżej minus 10 stopni, to jakieś zagrożenie będzie, ale to będzie widać za jakiś czas — mówi nam Czarnecki.
Sadownik dodaje jednak, że wszystko zależy od położenia sadu: te, które znajdują się niżej, mogą być bardziej narażone na przymrozki, bo różnica może wynosić nawet kilka stopni mniej.
Na razie nie panikuję, nie ma potrzeby. Najgorzej jest w trakcie kwitnienia, po kwitnieniu, tak jak było w zeszłym roku. Teraz mamy marzec, to nawet nie są przymrozki, to jest zwykły zimowy mróz, bo mamy jeszcze zimę - mówi nam sadownik z południowego Mazowsza.
Krzysztof Czarnecki zwraca uwagę, że w tym roku każda noc jest zimna, nie było ciepłych nocy. - Problemem może być też duża różnica temperatur. Jakby w dzień było 20 stopni, a w nocy minus 10 stopni, to mamy pozamiatane. Mam nadzieję, że tak nie będzie - dodaje.
Jak sadownicy bronią się przed przymrozkami?
Metod ochrony przed przymrozkami jest kilka, różnią się one skutecznością i nakładami finansowymi. Najprostszym rozwiązaniem jest mechaniczne okrywanie krzewów, co pozwala ograniczyć bezpośredni wpływ niskich temperatur na rośliny. Inną powszechnie stosowaną metodą jest odpowiednie dokarmianie dolistne, szczególnie w fazie pąków, kwiatów czy małych zawiązków - zwiększa to odporność roślin na krótkotrwałe spadki temperatury.
Bardziej zaawansowanym rozwiązaniem są wodne instalacje przeciwprzymrozkowe, polegające na deszczowaniu sadów. Woda tworzy cienką warstwę lodu, która chroni rośliny przed obniżeniem temperatury poniżej zera. Sadownicy stosują także środki chemiczne i nawozy, które mogą pomóc przy krótkich przymrozkach dochodzących do minus 2 stopni.
Przy długotrwałych mrozach nawet taka temperatura może jednak wyrządzić szkody. Inną praktyką, choć kosztowną, jest rozpalanie ognisk lub specjalnych wiader wypełnionych parafiną lub torfem. Setki takich źródeł ciepła utrzymują wyższą temperaturę przez całą noc, choć koszt jednej takiej akcji może wynosić nawet 8-10 tysięcy złotych.
Michał Krawiel, dziennikarz WP Finanse i money.pl