Źle urodzony pracownik
Masz egzotycznie brzmiące imię, nazwisko i starasz się o pracę we Francji? Możesz mieć kłopoty ze znalezieniem pracy. Z najnowszych badań wynika, że francuscy szefowie dyskryminują obcokrajowców.
25.02.2008 | aktual.: 25.02.2008 11:19
Masz oryginalne lub egzotycznie brzmiące imię i nazwisko, bezskutecznie starasz się o pracę? Może szefom nie odpowiada to, jak się nazywasz?
O dyskryminacji z powodu nazwiska pisze "Gazeta Wyborcza". Opisuje historię Hamida Senni, urodzonego we Francji. Mężczyzna ukończył ekonomię oraz biznesowe studia podyplomowe w Grenoble, ma szwedzki dyplom MBA z zarządzania. Może się też pochwalić doświadczeniem zawodowym - był m.in. menedżerem w szwedzkiej siedzibie komórkowego giganta Ericsson. Okazuje się, że kwalifikacje to sprawa drugorzędna. Szefowie zwracali przede wszystkim na jego imię, nazwisko i kolor skóry.
W 2002 r. Hamid wrócił do ojczyzny i rozesłał swoje CV do wielu firm. Jedyną ofertą, jaką dostał, była praca akwizytora odkurzaczy.
- Wszystko z tej prostej przyczyny, że mam beżowy kolor skóry, arabsko brzmiące nazwisko oraz marokańskie korzenie - mówi "Gazecie". - Choć sztandarowe hasło Republiki "Wolność, Równość i Braterstwo" jest wyryte na każdym ratuszu, szkole i uniwersytecie, to odnosi się ono tylko do części francuskich obywateli.
Jak wynika z badań Jean-François Amadieu z Obserwatorium Dyskryminacji, kandydat ubiegający się o pracę, którego imię lub nazwisko brzmi arabsko, ma trzy razy mniej szans na to, że zostanie zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną, niż kandydat posiadający identyczne kwalifikacje, ale i francuskie imię i nazwisko. Przy rekrutacji na stanowiska menedżerskie dyskryminacja zaostrza się i proporcja ta zmniejsza się do jednego na sześciu.
- Dyskryminacja prowadzi do tego, że dobrze wykształceni młodzi Francuzi z korzeniami spoza Europy coraz częściej emigrują w poszukiwaniu pracy. Najczęściej do Wielkiej Brytanii i innych anglosaskich krajów - mówi nam Carole da Silva z organizacji promującej integrację zawodową różnych mniejszości AFIP.
Tak też się stało z Hamidem, który rozesłał swoją aplikację za granicą. Od razu posypały się zaproszenia na rozmowy kwalifikacyjne do Dublina, Berlina, Amsterdamu i kilku innych europejskich miast. We wrześniu 2002 r. objął stanowisko menedżera w londyńskim oddziale naftowego giganta BP.
Kilka lat później postanowił, że otworzy swoją własną firmę konsultingową, która będzie doradzać koncernom, jak zarządzać pracownikami mającymi korzenie w różnych kulturach. Tak w połowie 2005 r. powstał Vision Enabler, z którego usług skorzystały m.in. bank BNP Paris Bas, korporacje BP, Total, Danone, L'Oréal.
Rok temu Hamid wydał książkę zatytułowaną "Z przedmieścia do City" ("De la cité a la City"), w której opisał swoje życiowe perypetie. - Dopiero w Szwecji czy Wielkiej Brytanii czułem, że jestem Francuzem, a nie imigrantem czy Arabem - wyznaje szef Vision Enabler. Wspomina, że już w szkole nauczyciele dawali mu do zrozumienia, że nie ma czego szukać na wyższych uczelniach i że jedynym odpowiednim dlań miejscem jest wojsko.
Często cytuje piosenkę Jean-Jacques'a Goldmana: "Tutaj wszystko jest ustawione i nic nie można zmienić. Wszystko zależy od urodzenia, a ja nie jestem dobrze urodzony. [...] Tam będę mieć możliwości i prawa, i odzyskam dumę, której tutaj nie mam. Tam wszystko, na co zasługujesz, jest twoje. Tutaj inni narzucają swoje prawa".
Jego zdanie w pełni podziela Abdoulahi, młody nauczyciel informatyki, który kilka lat temu wyjechał do Anglii. "Francja to kraj, który daje innym lekcje na temat takich ideałów jak równość, samemu je lekceważąc. Francuska równość, wolność i braterstwo istnieją tylko na papierze. Chciałbym, żeby czarni obywatele Francji byli traktowani w taki sam sposób jak biali. Ale jak widać, raczej nie jest to możliwe..." - napisał na forum internetowym AFIP. W zamieszczanych tam relacjach Francja jawi się jako kraj, w którym nie warto być ambitnym, a dobra praca zależy przede wszystkim od koneksji; kraj z odstraszającą biurokracją i powszechną dyskryminacją.
- Ogłoszony niedawno przez prezydenta Sarkozy'ego plan dla przedmieść nic nie zmieni. Stworzy tylko rzeszę dobrze wykształconych ludzi, którzy popadną we frustrację, gdyż z racji koloru skóry i pochodzenia nie znajdą odpowiadającego ich kwalifikacjom zatrudnienia - mówi Hamid. - Dopóki Francuzi nie wyzbędą się stereotypów rasowych, dopóty na przedmieściach nic się nie zmieni. A ich najzdolniejsi mieszkańcy albo wyjadą za granicę, albo popadną w rozpacz i stagnację.