Złoty w górę. Rynek finansowy zignorował polityczne zamieszanie
Gdyby patrzeć na kurs złotego i rentowność długu polskiego rządu, to obecne zamieszanie w Sejmie można by uznać wręcz za pozytywne dla gospodarki. Zagranica - od przesilenia na przełomie listopada i grudnia - cały czas skupuje złotego. Rentowność obligacji państwowych spadły o 0,2 pkt. proc., a i giełda trzyma się całkiem dobrze. Blokowanie mównicy sejmowej i demonstranci przed parlamentem to najwyraźniej chleb powszedni i na rynkach nie robi wrażenia, a liczą się przede wszystkim fundamenty gospodarcze. Analitycy twierdzą, że sytuację pogorszyć może tylko opinia agencji ratingowych.
21.12.2016 | aktual.: 30.12.2016 13:01
Złoty umacnia się w środę względem dolara i funta o 0,3 proc., euro o 0,1 proc., a franka o 0,2 proc. na rynku forex. Od ubiegłego tygodnia co prawda osłabił się do dolara i japońskiego jena, ale już względem pozostałych kluczowych walut zyskiwał i to dość wyraźnie, np. do euro o 0,7 proc.
Za dolara na rynku forex trzeba płacić w środę rano 4,23 zł, za euro 4,40 zł, za funta 5,23 zł, a franka 4,12 zł. Najniżej od 2013 r. zloty jest względem indonezyjskiej rupii, ale tego kursu nie można uznać raczej za kluczowy dla naszego kraju.
Tygodniowe notowania złotego względem euro src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1481704087&de=1482336600&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=EURPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&tid=0&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Skoro tak źle się dzieje na scenie politycznej, to dlaczego rynek finansowy przyjmuje to ze stoickim spokojem? Analitycy wskazują, że to, co u nas się dzieje, to polityczny chleb powszedni. Na innych rynkach rozwijających się nie takie rzeczy miały miejsce.
- Warto wskazać kryzys konstytucyjny w Korei Południowe, który skutkował odsunięciem od władzy prezydenta - podaje Łukasz Bugaj, analityk Domu Maklerskiego DM BOŚ. - Jeszcze jaskrawszym przykładem jest Turcja, w której sytuacja po nieudanym puczu stała się bardzo niepokojąca. Na tym tle krajowe wydarzenia nie robią aż takiego wrażenia oraz nie noszą znamion tak dużego kalibru, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Dla inwestorów ważne są obecnie dane gospodarcze, wykonanie budżetu, a nie to, czy dziennikarze mogą chodzić po całym obszarze Sejmu, czy też tylko w wyznaczonych miejscach, albo czy ustawa dezubekizacyjna przejdzie czy nie. Problemem może być brak ustawy budżetowej, ale tę przegłosowano nawet mimo blokady mównicy sejmowej, która ma trwać podobno nawet do stycznia.
Ważne dla rynków są dane z gospodarki, a te akurat w listopadzie zaskoczyły wyraźnym odbiciem w górę po stronie przemysłu, a i skala wzrostu sprzedaży detalicznej była najlepsza od dwóch i pół roku.
Dodatkowo, na tle zamachów terrorystycznych w Turcji czy w Niemczech, dramatu w Aleppo, wydarzenia z Polski są jakby... mało "nośne". Protesty pod Sejmem czy utarczki sejmowe, które przecież trwają z różną intensywnością już od wyborów, nie mają charakteru decydującego o postrzeganiu naszego kraju. Chyba że zdanie zmienią agencje ratingowe.
- Katalizatorem pogorszenia postrzegania Polski przez rynki finansowe może być reakcja agencji ratingowych, czy to poprzez bezpośrednie obniżenie ratingu, bądź komunikat sugerujący prawdopodobieństwo takiej decyzji - twierdzi Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers. - Komunikat może być w każdej chwili, natomiast najbliższe rewizji ratingu zaplanowane są dopiero na styczeń.
Poza tym trzeba zauważyć, że następuje teraz reakcja odwrotna po tym, co się działo od wyborów prezydenckich w USA. Rynki dobrze zareagowały na plany Trumpa, a oczekiwane decyzje Banku Rezerwy Federalnej USA o podwyżce stopy procentowej przesunęły kapitał na rynkach międzynarodowych w "strefę dolarową" i wycofywano się z rynków o większym ryzyku. Przez to rentowność długu Polski skoczyła 1 grudnia do nawet 3,78 proc. Obecnie jest to już tylko 3,45 proc.